Zaciśnij pięść, a jeden palec połóż na swych ustach.
A jeśli jesteś w stanie...
To szepnij parę słówek.
Melodia cicho gra na swych skrzypcach.
Fale wystukują rytm na skałach.
A tajemnica twa wciąż zamknięta w umyśle.
Więc szepnij, że mnie kochasz.
Czy to nie jest to co myślę?
===========================================================
Dzień ten zapowiadał się dobrze, pomijając parę niemiłych nieporozumień między żołnierzami. Inni siedzieli sobie spokojnie w fotelu, popijając kawę, bądź herbatę, lekceważąc temperaturę panującą na dworze. Druga część natomiast spędzała czas na przygotowywaniu broni. Nie miała ona pojęcia, że pare Kapitolińczyków zaangażuje się w tą sprawę, chcąc znacznie bardziej pomóc, niż wcześniej.
Z resztą... Kto by się spodziewał ogromu chęci i poświęcenia? Z ich strony nie było to banalnym osiągnięciem. Przez cały ten czas byli rozpieszczani, a w dzieciństwie płakali, jeśli stała im się choćby najmniejsza krzywda.
Ciemnowłosa ze spokojem przejeżdżała palcami po cięciwie łuku. Jeżeli miałaby dość siły, to stawiałaby kroki, by pokonać przepaść, która dzieliła ją i Peetę. Dobrze wiedziała, że małymi krokami jej nie pokona, lecz jednym dużym. Próbowała zachować do tego dystans, jednak najpierw miała zamiar wygrać z bólem, wywiercającym ją od środka.
Chciała być ze wszystkimi w zgodzie, ale to wydawało się niemożliwe. Kiedy tylko Paul na nią spojrzał, ta odwracała wzrok, dotykając swej twarzy, na której zakwitły rumieńce. Kłóciła się ze sobą w myślach, że nie powinna zachowywać się jak zakochana panienka. W tej chwili musiała sprawiać wrażenie dostojnej, pewnej swoich poczynań i planów, u której strach nie wchodził w rachubę.
Ale oszukałaby samą siebie. Bała się. Bardzo.
Syn piekarza polerował swoją broszkę, którą otrzymał od ukochanej. Miała swoje powody, by jej nie nosić, ale chciała zostawić mu to na pamiątkę, gdyby jednak coś w dalszym ciągu nie poszło po jej myśli.
Opierając się o ścianę, dźgnęła chłopaka w bok. Reakcja była wręcz natychmiastowa.
- Co się stało? - uniósł wzrok. - Jesteś blada. Ja ... martwię się.
- Chcę z tobą porozmawiać. - wymusiła u siebie uśmiech. - Chodź.
Pociągnęła go za rękaw, prowadząc do pustego pokoju o bladoróżowych ścianach. Przepełniony był smutkiem i niczym więcej. Trochę ich to przygnębiło, gdyż wspomnienia z wcześniejszych czasów nie były warte zapamiętania, a właśnie to pomieszczenie tak wyglądało. Dobrze wiedzieli, iż mogą się spodziewać nawet sali tortur owianej nicością i cierpieniem.
Chłopak był nieco zniesmaczony, tudzież przerażony.
- Ten pokój... - szepnął.
- Tak. - kiwnęła głową. - Miała być tutaj izolatka, jednak wygląd nie zachęca, prawda?
- Po coś zupełnie innego mnie tu przyprowadziłaś. Wiem to. Jakich informacji potrzebujesz?
- Obiecałeś mi, że zdradzisz tajemnicę waszej rodziny. Czy ma mieć ona wpływ na to co może się stać w przyszłości? - zapytała z nutą niepewności. - Myślę, że ten czas nadszedł, Peeta.
- I tak właśnie wróciła stara Katniss Everdeen. - rzekł. - Tak, może mieć wpływ.
- A więc byłoby dobrze, gdybyś mówił więcej.
- Inaczej mnie traktujesz w tym otoczeniu. - poskarżył się. - Nie czuję się tu dobrze i na siłach.
- Nie zmieniaj tematu. - skarciła go, przyszpilając do ściany. - Jeżeli się cykasz, to idź się ubierać w sukienki, a nie baw w żołnierza. Ta sprawa jest bardzo ważna.
Blondyn wybuchł głośnym śmiechem, co doprowadziło dziewczynę do frustracji. Od razu ją odepchnął, patrząc na nią troskliwym wzrokiem. Tym razem to on wydawał się mieć wszystko pod kontrolą.
- Co się dzieje? Kiedyś byłaś silniejsza. - pstryknął ją w nos. - I ten wyraz twarzy...
- Twój strój wcale ciebie nie odzwierciedla. Puść mnie i wykonuj moje rozkazy. Jestem dowódcą tej załogi i żądam twojego oddania.
- Zimne spojrzenie. - przyjrzał się jej dokładniej. - Ten sam ton. Katniss... Czy ty i Grace nie byłyście przypadkiem kuzynkami?
- Słucham?! - żachnęła się. - Odpowiedz na moje pytanie, idio...
Nagle przymknęła powieki, opierając się o ukochanego.
- Katniss, co ci jest!?
- Nie wzywaj lekarzy, proszę. - wydusiła. - To chwilowe, ból zaraz przejdzie.
Dziewiętnastolatek osunął się wraz z nią na ziemię, przypierając ją do siebie. Wtedy mógł słyszeć jej cichy oddech i czuć przyjemny zapach.
- Powiedz mi. Dlaczego mam słabość... do czerwonowłosych?
- Nie wygaduj głupot. Paul mi powiedział o tym, że musisz być na coś chora.
- O, właśnie. Twój braciszek mi miłość wyznał.
- Z tobą jest naprawdę źle.
- Muszę się z wami inaczej odnosić, mimo to, że cię kocham.
- Dobra, nie zmuszaj mnie więcej w taki sposób do wygadania się. - prychnął niezadowolony.
Szatynka od razu się ocknęła, szeroko się uśmiechając na znak, iż jest szczęśliwa z wygranej.
- Bałem się... Że mnie za to znienawidzisz.
- Dlaczego miałabym to zrobić? Peeta, myśl logicznie. Nie da się ot tak kogoś darzyć negatywnym uczuciem. Trzeba spróbować go zrozumieć, a potem ingerować.
- Ale tu właśnie chodzi o to, że możesz mnie nie zrozumieć.
- Mów. Jeżeli jest to okropne wyznanie, chcę mieć to za sobą.
- Celestia... Celestia jest moją rodziną. - powiedział, nie patrząc w jej szare oczy.
- C-Co?
- Tak. Jestem wnukiem Snowa. Wnukiem mordercy.
====================================================
Ohayo!
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie jestem zadowolona z tego bloga. USUNĄĆ TO WSZYSTKO NAJLEPIEJ!
Trochę się pomieszało. Po tej tajemnicy możecie sobie zadawać pytania: Ale dlaczego? Przecież torturował go, a tak poza tym był jego dziadkiem. - Powodów jest wiele. W dalszych częściach je poznacie.
Takie surprised? Będzie jeszcze OGROM rozdziałów, w których coś się działo w przeszłości. Już wiecie dlaczego powiesiła się Grace. (Ale to nie był główny powód. To bo jakby to wyglądało?:
- Peeta, jesteś wnukiem Snowa. A on jest moim ojcem.
- O shit, czego ja się tu dowiedziałam. Idę się powiesić.)
XD
Dziękuję za 28 tysięcy wyś na blogu. Byle do 30. Więcej nie potrzebuję.
Życzcie powrotu do zdrowia, bo choruję już tydzień i wysmarkałam tonę chusteczek i użyłam 2 żele do nosa. *Kaszlu kaszlu*
Nie wiem kiedy next, bo jak na razie nie ciągnie mnie do pisania na tym blogu, nic mnie nie zachęca. Mogłabym sobie spokojnie zrobić wakacje na miesiąc, dwa i widzieć dziennie po 8 wyś. Ale i tak dobrze, więc dzięki. Cześć.
Płonący Kosogłos
Chciała być ze wszystkimi w zgodzie, ale to wydawało się niemożliwe. Kiedy tylko Paul na nią spojrzał, ta odwracała wzrok, dotykając swej twarzy, na której zakwitły rumieńce. Kłóciła się ze sobą w myślach, że nie powinna zachowywać się jak zakochana panienka. W tej chwili musiała sprawiać wrażenie dostojnej, pewnej swoich poczynań i planów, u której strach nie wchodził w rachubę.
Ale oszukałaby samą siebie. Bała się. Bardzo.
Syn piekarza polerował swoją broszkę, którą otrzymał od ukochanej. Miała swoje powody, by jej nie nosić, ale chciała zostawić mu to na pamiątkę, gdyby jednak coś w dalszym ciągu nie poszło po jej myśli.
Opierając się o ścianę, dźgnęła chłopaka w bok. Reakcja była wręcz natychmiastowa.
- Co się stało? - uniósł wzrok. - Jesteś blada. Ja ... martwię się.
- Chcę z tobą porozmawiać. - wymusiła u siebie uśmiech. - Chodź.
Pociągnęła go za rękaw, prowadząc do pustego pokoju o bladoróżowych ścianach. Przepełniony był smutkiem i niczym więcej. Trochę ich to przygnębiło, gdyż wspomnienia z wcześniejszych czasów nie były warte zapamiętania, a właśnie to pomieszczenie tak wyglądało. Dobrze wiedzieli, iż mogą się spodziewać nawet sali tortur owianej nicością i cierpieniem.
Chłopak był nieco zniesmaczony, tudzież przerażony.
- Ten pokój... - szepnął.
- Tak. - kiwnęła głową. - Miała być tutaj izolatka, jednak wygląd nie zachęca, prawda?
- Po coś zupełnie innego mnie tu przyprowadziłaś. Wiem to. Jakich informacji potrzebujesz?
- Obiecałeś mi, że zdradzisz tajemnicę waszej rodziny. Czy ma mieć ona wpływ na to co może się stać w przyszłości? - zapytała z nutą niepewności. - Myślę, że ten czas nadszedł, Peeta.
- I tak właśnie wróciła stara Katniss Everdeen. - rzekł. - Tak, może mieć wpływ.
- A więc byłoby dobrze, gdybyś mówił więcej.
- Inaczej mnie traktujesz w tym otoczeniu. - poskarżył się. - Nie czuję się tu dobrze i na siłach.
- Nie zmieniaj tematu. - skarciła go, przyszpilając do ściany. - Jeżeli się cykasz, to idź się ubierać w sukienki, a nie baw w żołnierza. Ta sprawa jest bardzo ważna.
Blondyn wybuchł głośnym śmiechem, co doprowadziło dziewczynę do frustracji. Od razu ją odepchnął, patrząc na nią troskliwym wzrokiem. Tym razem to on wydawał się mieć wszystko pod kontrolą.
- Co się dzieje? Kiedyś byłaś silniejsza. - pstryknął ją w nos. - I ten wyraz twarzy...
- Twój strój wcale ciebie nie odzwierciedla. Puść mnie i wykonuj moje rozkazy. Jestem dowódcą tej załogi i żądam twojego oddania.
- Zimne spojrzenie. - przyjrzał się jej dokładniej. - Ten sam ton. Katniss... Czy ty i Grace nie byłyście przypadkiem kuzynkami?
- Słucham?! - żachnęła się. - Odpowiedz na moje pytanie, idio...
Nagle przymknęła powieki, opierając się o ukochanego.
- Katniss, co ci jest!?
- Nie wzywaj lekarzy, proszę. - wydusiła. - To chwilowe, ból zaraz przejdzie.
Dziewiętnastolatek osunął się wraz z nią na ziemię, przypierając ją do siebie. Wtedy mógł słyszeć jej cichy oddech i czuć przyjemny zapach.
- Powiedz mi. Dlaczego mam słabość... do czerwonowłosych?
- Nie wygaduj głupot. Paul mi powiedział o tym, że musisz być na coś chora.
- O, właśnie. Twój braciszek mi miłość wyznał.
- Z tobą jest naprawdę źle.
- Muszę się z wami inaczej odnosić, mimo to, że cię kocham.
- Dobra, nie zmuszaj mnie więcej w taki sposób do wygadania się. - prychnął niezadowolony.
Szatynka od razu się ocknęła, szeroko się uśmiechając na znak, iż jest szczęśliwa z wygranej.
- Bałem się... Że mnie za to znienawidzisz.
- Dlaczego miałabym to zrobić? Peeta, myśl logicznie. Nie da się ot tak kogoś darzyć negatywnym uczuciem. Trzeba spróbować go zrozumieć, a potem ingerować.
- Ale tu właśnie chodzi o to, że możesz mnie nie zrozumieć.
- Mów. Jeżeli jest to okropne wyznanie, chcę mieć to za sobą.
- Celestia... Celestia jest moją rodziną. - powiedział, nie patrząc w jej szare oczy.
- C-Co?
- Tak. Jestem wnukiem Snowa. Wnukiem mordercy.
====================================================
Ohayo!
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie jestem zadowolona z tego bloga. USUNĄĆ TO WSZYSTKO NAJLEPIEJ!
Trochę się pomieszało. Po tej tajemnicy możecie sobie zadawać pytania: Ale dlaczego? Przecież torturował go, a tak poza tym był jego dziadkiem. - Powodów jest wiele. W dalszych częściach je poznacie.
Takie surprised? Będzie jeszcze OGROM rozdziałów, w których coś się działo w przeszłości. Już wiecie dlaczego powiesiła się Grace. (Ale to nie był główny powód. To bo jakby to wyglądało?:
- Peeta, jesteś wnukiem Snowa. A on jest moim ojcem.
- O shit, czego ja się tu dowiedziałam. Idę się powiesić.)
XD
Dziękuję za 28 tysięcy wyś na blogu. Byle do 30. Więcej nie potrzebuję.
Życzcie powrotu do zdrowia, bo choruję już tydzień i wysmarkałam tonę chusteczek i użyłam 2 żele do nosa. *Kaszlu kaszlu*
Nie wiem kiedy next, bo jak na razie nie ciągnie mnie do pisania na tym blogu, nic mnie nie zachęca. Mogłabym sobie spokojnie zrobić wakacje na miesiąc, dwa i widzieć dziennie po 8 wyś. Ale i tak dobrze, więc dzięki. Cześć.
Płonący Kosogłos
Nowy rozdział! *.*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał, ale... Zaraz... PEETA WNUKIEM SNOWA?! TO CHYBA JAKIEŚ ŻARTY XD Ale z drugiej strony jeśli jego matka jest córką Snowa, to już wiem, czemu z niej taka (....) Wiesz, o co mi chodzi :) Ale ta informacja... Zaskoczyłaś mnie, nie powiem (NAWET JAK)
Ciekawe, czemu Katniss zrobiła się słabo... Może jest w ciąży [:)]... Albo jest na coś chora...
Haha, to mnie rozwaliło:
,,- O, właśnie. Twój braciszek mi miłość wyznał.
- Z tobą jest naprawdę źle. "
HAHAHA DOBRE :D Zamiast jakoś zareagować, to potraktował ją jakby jakaś niedorozwinięta była lub majaczyła xd Padłam :")
Rozdział BARDZO mi się podobał ♥♥ Czekam na więcej :)
Viks Follow
Myślałam, że was tym nie zaskoczę, ale jak widać - myliłam się :")
UsuńCo do Katniss - jedno i drugie planowałam, nie zdradzę więcej co jej może być.
Taa, taka poważna rozmowa i wyjeżdżają z czymś takim xD
Cieszę się.
Płonący Kosogłos
PEETA WNUKIEM SNOWA? TEGO WSTRĘTNEGO DZIADA? Nie to zły sen. Powiedz że to zły sen. Powiedz.
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały i czekam na next.
Zapraszam do mnie www.hangingtree.blox.pl
Jak widać Peeta nie ma wad po dziadku xd
UsuńDziękuję.
Naprawdę wpadnę, ale nie wiem kiedy :")
Płonący Kosogłos
Oł maj gasz...
OdpowiedzUsuńCO!!!???? ŁAT!?!? Ale to nie 1 kwietnia!!!!!! Nie żartuj! PEETA JEST WNUKIEM S N O W A ! ! !
Raz, dwa trzy... powoli... Zaraz to odpowiednio sobie uświadomię i będzie dobrze...
NIE, NIE, NIE BĘDZIE DOBRZE!
Bosh! Co za... Ej, naprawdę chyba muszę zadzwonić po karetkę. Nie żartuję, to jest niemożliwe! I to się nazywa właśnie : ZABIJ CZYTELNIKA :)
Ale niepokoi mnie jedno.. Te relacje między Katniss i Peetą. Nie chcę tutaj być wścibska, lub wyjść na jakąś osobę, która wszystkiego się czepia, czy coś takiego, ale oni tak nigdy się do siebie nie odzywali... Te teksty są śmieszne, ale w niektórych sytuacjach.. no nie wiem jak to ująć :/// Jakby to nie byli oni, jakby w życiu nic nie przeszli i teraz zachowują się jak dzieci..? :) To jest moje osobiste zdanie ;) ( Jestem po prostu szczera ;D )
Aaaaa może po prostu Katniss się naćpała czegoś? :D ( OMG... jakie ja mam skojarzenia ) Albo, albo jest w ciąży!? Zdecydowanie wolę tę drugą opcję :) Hmmm, jeśli się ma wyjaśnić reszta w kolejnych rozdziałach to nie mogę się doczekać :"D ( a jeśli nie to też :D )
Szkoda, że nic cię nie ciągnie do pisania na tym blogu.. no, ale jest to twoją sprawą. Są tu naprawdę osoby, którym zależy na tym blogu ( na przykład ja ) i choćby jak widzisz Viks.. Czasem wydaje mi się, że jesteś na nas obrażona..? Może tylko ja mam takie dziwne myśli :/?
No nic. Rozdział jest super :) Podobał mi się, lecz jak już mówiłam te rozmowy Peety i Kat. Tak, czy inaczej jestem teraz z tobą szczera, więc mam nadzieję, że się na mnie za to nie obrazisz :)
Pozdrawiam^^^
PinQ Everlark Hutcherson Lawrence
Ha, nie, to nie 1 kwietnia :D
UsuńWcale mnie to nie obraziło. Co do tej konwersacji między nimi - coś się musiało zmienić. Ja pisałam to umyślnie, wiedziałam co robić. Przygotowywanie do wojny jest taką odmianą, gdzie trzeba być poważnym i kroczyć przed siebie. Zmiana nastawienia i zachowania tylko świadczy o tym, że się boją śmierci, albo rozstania. No a przy żołnierzach nie dobrze jest się przekomarzać, więc te odzywki do siebie muszą być chłodne.
Że jestem na was obrażona? Może to tak wygląda, bo wkładam w tego bloga całe swoje serce i prawie nikt tego nie docenia (patrzę na to pod względem komentarzy)
Nie wspomnę o tobie i o Viks, bo obie komentujecie, za co jestem mega wdzięczna. Może jestem zła na samą siebie, gdyż nie znajduję czasu na wyrażenie swojej opinii na czyiś blogach, np. na waszych. Bardzo szybko piszę tą odp, bo jestem chora, albo musze się nauczyć na jutrzejszy dzień. Mam wiele spraw w zanadrzu i zaległości w szkole.
Płonący Kosogłos