Nie mija dobra godzina, a jestem cała w mące. Włosy, ramiona, dłonie, oraz nogi są białe, co jakby dodawało mi wieku. Na swoim języku, czuję dużą ilość cukru, który dodaje mi smaku. Nie wiedziałam, że pieczenie może sprawić tak ogromną przyjemność. Bonusem jest to, że Peeta jest przy mnie, więc dodaje mi to uśmiechu na twarzy. Jednak trochę czuję się głupio, że cała jestem brudna, a on jest czyścioszkiem, który nawet rąk sobie nie ubrudził. W tej chwili wkłada już gotowe ciasto do lodówki, a ja skradam się na paluszkach do małej torby, w której znajduje się mąka.
- Katniss, słyszę Cię.- chichota.
- Ach tak? A czy ty mi coś właśnie sugerujesz?
- Niee... Ależ skąd. - kręci głową. Jest wciąż odwrócony, więc to moja jedyna okazja na to aby się pośmiać.