- Haymitch, szybciej. - pośpieszam dawnego mentora, bo porusza się jak ślimak.
- Mam już swoje lata, skarbie. - marudzi.
- Wolisz iść, czy żebym Cię niosła, ale spalić się ze wstydu? -marszczę brwi. - Z resztą i tak nie raz spaliłeś się ze wstydu, ale alkohol zrobił swoje i o tym nie wiesz. - mruczę pod nosem.
- Niby taka delikatna jesteś, ale surowa. Ja nie wiem co o Tobie naopowiadali Kapitolińczycy. Ale w pewnym sensie Cię nienawidzą.