Prim.
Niewinna, acz pewna swoich poczynań istota, która rozświetlała moją zawiłą drogę na nowo.
Rue.
Siejąca zamęt w mojej zbolałej głowie od nadchodzących zgorzkniałych wspomnień, jakie do jej śmierci zdołałam zachować w sercu.
Mama.
Tak mało brakowało, bym pogodziła się z jej chłodnym nastawieniem do świata. O ile z ojcem potrafiłam się dogadać, o tyle waśń pomiędzy mną, a nią narastała z każdym minionym dniem.
I wreszcie Peeta.
Mężczyzna pełen zagadek, które otoczyły jego umięśnione ciało, niczym złota poświata rodem wzięta z baśni.