Witam ponownie na moim blogu. Nie mam pojęcia, czy ktoś jeszcze wchodzi na stronę pod tym adresem. Powodów do tak ogromnej, długiej nieobecności mam wiele, ale wszystko wytłumaczę w następnej notce, która nie wiem kiedy się pojawi. Być może rozdział zostanie opublikowany dopiero w rocznicę bloga, czyli 28 grudnia, ale nie obiecuję.
Dlatego na razie zacznę od czegoś bardziej obiecującego, czyli LBA.
Dziękuję wszystkim, którzy mnie nominowali, to bardzo miłe.
Menu
▼
czwartek, 24 listopada 2016
poniedziałek, 26 września 2016
,,Spójrz na mnie" - One shot
- Paul? - dźwięk znajomego imienia zawisł w powietrzu, ostatecznie przerywając rozterki egzystencjalne.
Wymawianie przez nią jego imienia było dla niego cudownym dźwiękiem, melodią, którą słyszał każdego dnia, rozumiejąc, iż zakochał się w tym głosie. Chłopak nie należał do osób, które lubiły przebywać w takim otoczeniu, jednak z biegiem czasu życie musiało się diametralnie zmienić. Nie miał szczególnej ochoty na towarzystwo, lecz nie wypadało ignorować potencjalnej rozmówczyni, którą okazała się średniego wzrostu blondynka o pięknych oczach w kolorze morza. Spojrzał na jej twarz. Wyglądała jak wzburzone fale podczas sztormu. Nie miał zamiaru jej zbywać, gdyż z pewnością zostałoby to źle odebrane.
Odwrócił wolno głowę, starając się w międzyczasie przybrać nieco przyjemniejszy wyraz twarzy, który zamaskowałby wszechogarniającą go obojętność.
- Paul, nie patrz na mnie wzrokiem mordercy. Jeżeli chciałbyś mnie zabić, to dawno byś to zrobił, więc po co udawać? - zaśmiała się.
Ten czarujący głos należał do Grace - dziewczynie o śnieżnobiałej cerze i uśmiechu, za który mógłby zginąć.
- Nie chcę Cię zabijać. - pogładził kciukiem jej zarumieniony policzek. - Tęskniłbym wtedy za Twoimi odpałami.
- Bardzo śmieszne. - burknęła niezadowolona. - A teraz proszę o trochę uwagi z twojej strony i miłość.
- Miłość? - uniósł prawą brew. - Gdzie ja Ci miłość kupię?
- Czasem naprawdę jesteś niepoważny.
- Ty jedno, ja drugie. - złapał ją za rękę, po czym usiadł przy dębowym drzewie. - Nie jestem pewny, czy było to dobrym pomysłem.
- Myślisz, że jeśli Everdeen się pałęta po lesie, to my nie możemy? - zawtórowała i wyrwała swoją dłoń. - Może jeśli nabierzesz do siebie dystansu, to przestaniesz płakać do lustra przez swój marny wygląd.
- Ty tak zawsze zmieniasz temat?
Głowę jego nawiedziła kolejna fala przemyśleń. Nie wyglądał już na tryskającego niezmierzoną energią, jak niegdyś. Coś niezaprzeczalnie spędzało mu sen z powiek, ale wtem dostał szyszką w brzuch. Zawarczał z determinacją, po czym podszedł do ukochanej i wziął na ręce. Żadne ciosy, które mu zadawała na niego nie działały. Każdy krzyk zdawał się być coraz głośniejszy i odbijający w jego umyśle.
- Cholera! Paul! Postaw mnie na ziemię! Idiota, nienawidzę Cię!
- Gadaj zdrów - parsknął. - Najpierw przeproś.
- Chyba cię porąbało dosłownie! - syknęła, kopiąc go w ramię.
Zagadkowy ton jej głosu wywołał u niego trochę mieszane uczucia. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Ściągnął wargi i delikatnie, acz z lekką powściągliwością skinął głową, uderzając ją w czoło.
- Dobra, dobra. - powiedziała. - Sorry.
- Ładniej.
- Wielkie sorry.
- Grace, przypominam, że to ty chciałaś mnie nauczyć manier.
- Pokabaczkowało Cię?! Nie będę cię przepraszać! Jeszcze czego! Skoro zabolał cię mój het shot szyszką w brzuch, to co zrobisz, kiedy kopnę cię w krocze? - zbuntowała się.
Syn piekarza zaczął się rozglądać na boki, po czym na jego ustach pojawił się błogi uśmiech. Ku jego uciesze, znalazł mały strumyk płynący swobodnie, dający życie temu lasowi.
Ruszył w jego stronę i z impetem puścił dziewczynę. PLUSK!
Blondynka przez dłuższy czas nie wynurzała się z wody, co go nieźle obruszyło i zmartwiło.
- Przestań żartować. - żachnął się. - To jest płytkie.
Nagle coś owinęło się wokół jego stopy. Na szczęście/bądź nieszczęście, były to jej dłonie. Chłopak od razu stracił równowagę i znalazł się w tym samym miejscu co ona. Zażenowany tym zachowaniem, wypluł resztę cieczy.
- HAHA! - wybuchnęła głośnym śmiechem. - Paul! Wyglądasz jak płaszczka.
- Śmiechu warte, koń by się uśmiał. - wyszedł na brzeg, ściągając mokrą koszulę. - Chodź tu, bo się przeziębisz.
- Nie chcę! - krzyknęła i zanurkowała.
- Spójrz na mnie.
Grace się wychyliła i wykonała polecenie.
- Co widzisz w moich oczach? - zapytał.
- Ślicznotkę.
- Rany, Grace. Ja nie wiem dlaczego się w tobie zakochałem. Masakra.
- Widzę iskierki, piękny odcień błękitu. - odparła niewzruszona. - Kiedyś były puste.
- Były puste, bo nie miałem się o kogo martwić.
Wyskoczyła z wody, ścierając kropelki z twarzy, które ją całe zapełniły. Powoli się do niego przesunęła, gdy siedział na pniaku.
- A teraz spójrz na mnie. - szepnęła. - Co widzisz?
- Nic.
Zdenerwowana zafundowała mu kuksańca w bok.
- Teraz ty udajesz głupka.
- Czego się nie robi dla głupiej. - zbliżył swoje wargi do jej ust. Dzieliły ich milimetry.
Złączyli się w pocałunku, lekko dygocąc pod wpływem zimna i wiatru wiejącego z północy. Nic nie mogło im przeszkodzić, nawet przypatrywanie się temu przez ciemnowłosą dziewczynę z łukiem w ręku.
Wymawianie przez nią jego imienia było dla niego cudownym dźwiękiem, melodią, którą słyszał każdego dnia, rozumiejąc, iż zakochał się w tym głosie. Chłopak nie należał do osób, które lubiły przebywać w takim otoczeniu, jednak z biegiem czasu życie musiało się diametralnie zmienić. Nie miał szczególnej ochoty na towarzystwo, lecz nie wypadało ignorować potencjalnej rozmówczyni, którą okazała się średniego wzrostu blondynka o pięknych oczach w kolorze morza. Spojrzał na jej twarz. Wyglądała jak wzburzone fale podczas sztormu. Nie miał zamiaru jej zbywać, gdyż z pewnością zostałoby to źle odebrane.
Odwrócił wolno głowę, starając się w międzyczasie przybrać nieco przyjemniejszy wyraz twarzy, który zamaskowałby wszechogarniającą go obojętność.
- Paul, nie patrz na mnie wzrokiem mordercy. Jeżeli chciałbyś mnie zabić, to dawno byś to zrobił, więc po co udawać? - zaśmiała się.
Ten czarujący głos należał do Grace - dziewczynie o śnieżnobiałej cerze i uśmiechu, za który mógłby zginąć.
- Nie chcę Cię zabijać. - pogładził kciukiem jej zarumieniony policzek. - Tęskniłbym wtedy za Twoimi odpałami.
- Bardzo śmieszne. - burknęła niezadowolona. - A teraz proszę o trochę uwagi z twojej strony i miłość.
- Miłość? - uniósł prawą brew. - Gdzie ja Ci miłość kupię?
- Czasem naprawdę jesteś niepoważny.
- Ty jedno, ja drugie. - złapał ją za rękę, po czym usiadł przy dębowym drzewie. - Nie jestem pewny, czy było to dobrym pomysłem.
- Myślisz, że jeśli Everdeen się pałęta po lesie, to my nie możemy? - zawtórowała i wyrwała swoją dłoń. - Może jeśli nabierzesz do siebie dystansu, to przestaniesz płakać do lustra przez swój marny wygląd.
- Ty tak zawsze zmieniasz temat?
Głowę jego nawiedziła kolejna fala przemyśleń. Nie wyglądał już na tryskającego niezmierzoną energią, jak niegdyś. Coś niezaprzeczalnie spędzało mu sen z powiek, ale wtem dostał szyszką w brzuch. Zawarczał z determinacją, po czym podszedł do ukochanej i wziął na ręce. Żadne ciosy, które mu zadawała na niego nie działały. Każdy krzyk zdawał się być coraz głośniejszy i odbijający w jego umyśle.
- Cholera! Paul! Postaw mnie na ziemię! Idiota, nienawidzę Cię!
- Gadaj zdrów - parsknął. - Najpierw przeproś.
- Chyba cię porąbało dosłownie! - syknęła, kopiąc go w ramię.
Zagadkowy ton jej głosu wywołał u niego trochę mieszane uczucia. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Ściągnął wargi i delikatnie, acz z lekką powściągliwością skinął głową, uderzając ją w czoło.
- Dobra, dobra. - powiedziała. - Sorry.
- Ładniej.
- Wielkie sorry.
- Grace, przypominam, że to ty chciałaś mnie nauczyć manier.
- Pokabaczkowało Cię?! Nie będę cię przepraszać! Jeszcze czego! Skoro zabolał cię mój het shot szyszką w brzuch, to co zrobisz, kiedy kopnę cię w krocze? - zbuntowała się.
Syn piekarza zaczął się rozglądać na boki, po czym na jego ustach pojawił się błogi uśmiech. Ku jego uciesze, znalazł mały strumyk płynący swobodnie, dający życie temu lasowi.
Ruszył w jego stronę i z impetem puścił dziewczynę. PLUSK!
Blondynka przez dłuższy czas nie wynurzała się z wody, co go nieźle obruszyło i zmartwiło.
- Przestań żartować. - żachnął się. - To jest płytkie.
Nagle coś owinęło się wokół jego stopy. Na szczęście/bądź nieszczęście, były to jej dłonie. Chłopak od razu stracił równowagę i znalazł się w tym samym miejscu co ona. Zażenowany tym zachowaniem, wypluł resztę cieczy.
- HAHA! - wybuchnęła głośnym śmiechem. - Paul! Wyglądasz jak płaszczka.
- Śmiechu warte, koń by się uśmiał. - wyszedł na brzeg, ściągając mokrą koszulę. - Chodź tu, bo się przeziębisz.
- Nie chcę! - krzyknęła i zanurkowała.
- Spójrz na mnie.
Grace się wychyliła i wykonała polecenie.
- Co widzisz w moich oczach? - zapytał.
- Ślicznotkę.
- Rany, Grace. Ja nie wiem dlaczego się w tobie zakochałem. Masakra.
- Widzę iskierki, piękny odcień błękitu. - odparła niewzruszona. - Kiedyś były puste.
- Były puste, bo nie miałem się o kogo martwić.
Wyskoczyła z wody, ścierając kropelki z twarzy, które ją całe zapełniły. Powoli się do niego przesunęła, gdy siedział na pniaku.
- A teraz spójrz na mnie. - szepnęła. - Co widzisz?
- Nic.
Zdenerwowana zafundowała mu kuksańca w bok.
- Teraz ty udajesz głupka.
- Czego się nie robi dla głupiej. - zbliżył swoje wargi do jej ust. Dzieliły ich milimetry.
Złączyli się w pocałunku, lekko dygocąc pod wpływem zimna i wiatru wiejącego z północy. Nic nie mogło im przeszkodzić, nawet przypatrywanie się temu przez ciemnowłosą dziewczynę z łukiem w ręku.
czwartek, 22 września 2016
60 ,,Tajemnica rodziny Peety"
Tajemnicę skryj w sercu.
Zaciśnij pięść, a jeden palec połóż na swych ustach.
A jeśli jesteś w stanie...
To szepnij parę słówek.
Melodia cicho gra na swych skrzypcach.
Fale wystukują rytm na skałach.
A tajemnica twa wciąż zamknięta w umyśle.
Więc szepnij, że mnie kochasz.
Czy to nie jest to co myślę?
Zaciśnij pięść, a jeden palec połóż na swych ustach.
A jeśli jesteś w stanie...
To szepnij parę słówek.
Melodia cicho gra na swych skrzypcach.
Fale wystukują rytm na skałach.
A tajemnica twa wciąż zamknięta w umyśle.
Więc szepnij, że mnie kochasz.
Czy to nie jest to co myślę?
poniedziałek, 5 września 2016
59 ,,Wyznanie Paula"
Ja nie mam duszy.
Skradłeś mi ją wraz z sercem.
Uciekłeś.
Pozostałam z niczym.
Oddaj.
Oddaj mi siebie.
Możesz zatrzymać to co odebrałeś.
A kiedy po raz kolejny cię ujrzę,
zakopię cię.
Bo jesteś moim skarbem.
Bo tylko ja mogę odnaleźć do ciebie drogę.
Skradłeś mi ją wraz z sercem.
Uciekłeś.
Pozostałam z niczym.
Oddaj.
Oddaj mi siebie.
Możesz zatrzymać to co odebrałeś.
A kiedy po raz kolejny cię ujrzę,
zakopię cię.
Bo jesteś moim skarbem.
Bo tylko ja mogę odnaleźć do ciebie drogę.
piątek, 26 sierpnia 2016
58 ,,Grace lekiem na bóle Paula"
Przeszłość
Płakałam.
Przyjaciel wrogiem.
Pomoc z najmniej oczekiwanej strony,
Miłość i zazdrość.
Zdrada.
Miłość wrogiem.
Samotność przyjacielem.
====================================================
Po chłopaka plecach przeszedł dreszcz. Przestał racjonalnie myśleć, gdy został pocałowany przez blondynkę w policzek. Zarumienił się ogniście, po czym przytakiwał kiwnięciem głowy na odpowiedź, że się zgadza. Nie potrafił mówić, ich usta nie chciały ze sobą rozmawiać.
Płakałam.
Przyjaciel wrogiem.
Pomoc z najmniej oczekiwanej strony,
Miłość i zazdrość.
Zdrada.
Miłość wrogiem.
Samotność przyjacielem.
====================================================
Po chłopaka plecach przeszedł dreszcz. Przestał racjonalnie myśleć, gdy został pocałowany przez blondynkę w policzek. Zarumienił się ogniście, po czym przytakiwał kiwnięciem głowy na odpowiedź, że się zgadza. Nie potrafił mówić, ich usta nie chciały ze sobą rozmawiać.
niedziela, 21 sierpnia 2016
57 ,,Śpiewaj mi do snu" [Peetniss]
*Uwaga! Informacja! Do końca tej historii będę pisać w narracji trzecioosobowej. Lepiej mi ona wychodzi, a przy okazji mogę trochę poćwiczyć ;) Oczywiście mój wierszyk na początek (Z niczym się nie wiąże)*
Nienawidzę cię za to,
Że cię kocham.
Zrównanie tempa bicia serca.
Wzrasta szczęście, gdy cię widzę.
Wiem i tak,
Że tą twoją miłością nie jestem ja.
Mimo to cię potrzebuję.
Bo tylko widząc ciebie,
Jakoś żyję.
Bo wiem,
Że kochasz inną.
I nie wygram z tą dziewczyną.
Bo nie mnie kochasz,
Lecz ją.
Nienawidzę cię za to,
Że cię kocham.
Zrównanie tempa bicia serca.
Wzrasta szczęście, gdy cię widzę.
Wiem i tak,
Że tą twoją miłością nie jestem ja.
Mimo to cię potrzebuję.
Bo tylko widząc ciebie,
Jakoś żyję.
Bo wiem,
Że kochasz inną.
I nie wygram z tą dziewczyną.
Bo nie mnie kochasz,
Lecz ją.
środa, 10 sierpnia 2016
56 ,,Wydawałeś się taki dobry"
Bo kiedy ja płakałam z rozpaczy, uświadamiając sobie, że urodzę ci potomka,
ty bawiłeś się i miałeś kobiety pod dostatkiem.
I pamiętając, co właśnie mi zrobiłeś,
czuję obrzydzenie narastające każdego dnia.
Chciałabym o tobie zapomnieć, mając nadzieję, że nigdy więcej cię nie zobaczę.
Ale to dziecko i tak przypomni mi o okropnym chłopaku, którego znałam tylko z widzenia w dwunastce.
=======================================================
ty bawiłeś się i miałeś kobiety pod dostatkiem.
I pamiętając, co właśnie mi zrobiłeś,
czuję obrzydzenie narastające każdego dnia.
Chciałabym o tobie zapomnieć, mając nadzieję, że nigdy więcej cię nie zobaczę.
Ale to dziecko i tak przypomni mi o okropnym chłopaku, którego znałam tylko z widzenia w dwunastce.
=======================================================
niedziela, 24 lipca 2016
55 ,,Pojedynek między Mellarkami"
Zrównaj się ze mną.
Zagraj na lirze wiatru.
Wyśpiewaj co o mnie myślisz.
Złączmy nasze usta w całość.
Nim będzie za późno.
Boję się Peeta.
Daj mi się schować w swoich ramionach.
============================================
Zagraj na lirze wiatru.
Wyśpiewaj co o mnie myślisz.
Złączmy nasze usta w całość.
Nim będzie za późno.
Boję się Peeta.
Daj mi się schować w swoich ramionach.
============================================
sobota, 23 lipca 2016
54 ,,Poznajcie Pannę Grace"
Przeszłość
To ja.
Skrzywdzona Grace Beasun.
Załamana.
Zakochana po uszy w synu piekarza.
Nie czujesz tego zapachu pieczywa roznoszącego się po całym Panem?
Nie?
Ja też.
Zmysły znikają.
Klątwa wpadła na kolację.
A ja jej nie słyszałam.
================================================
To ja.
Skrzywdzona Grace Beasun.
Załamana.
Zakochana po uszy w synu piekarza.
Nie czujesz tego zapachu pieczywa roznoszącego się po całym Panem?
Nie?
Ja też.
Zmysły znikają.
Klątwa wpadła na kolację.
A ja jej nie słyszałam.
================================================
-Oczami Grace-
Wymierzyłam siarczystego policzka jednemu, który na mnie niespodziewanie ruszył. Otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i poprawiłam swój fartuszek.
Mężczyźni byli zszokowani moją reakcją, a gdy zacisnęłam mocno pięści i napięłam mięśnie, czwórka dwudziestolatków udała się w popłoch jak stado dzikich koni.
- Idioci! - krzyknęłam. - Ten kto zadrze z moim rodzeństwem, ten zadrze też ze mną!
poniedziałek, 11 lipca 2016
53 ,,Melodia...To bicie serca"
Co to za melodia?
Co to za dźwięk?
To bicie mojego serca, księżniczko.
Naprawdę?
Zagraj coś jeszcze.
(Ech te moje pomysły)
=================
Co to za dźwięk?
To bicie mojego serca, księżniczko.
Naprawdę?
Zagraj coś jeszcze.
(Ech te moje pomysły)
=================
-Oczami Johanny-
Był chłodny wieczór, ale postanowiłam się przejść. I wiem, że nie wzięcie swetra było najlepszą decyzją jaką w życiu podjęłam.
Opatulił mnie własnymi ramionami, a ja się w nich potajemnie skryłam przed niebezpieczeństwami. W końcu nie musiałam udawać twardej, poważnej kobiety.
Spotkałam go w parku, gdzie siedział na ławce nasłuchując rozmowy ptaków na drzewach. Sowy.
Zagadałam do niego. Rozbawiłam, choć było widać, iż wymusił u siebie uśmiech. Odpowiadał na każde moje pytanie chłodno, ale było słychać, że zgodnie z prawdą.
Kiedy powiedział, że chyba się zakochał, pomyślałam, że chodziło o mnie. I tak właśnie to się wszystko zaczęło.
Chciałam, aby dostrzegł we mnie samo dobro. To, jak opisywał swoją ukochaną, urzekło mnie, mimo iż nie brzmiało jakby był to opis dotyczący mnie. Być może nabuzowany energią... nie wiedział co mówi. Biedaczek.
Dosłownie wszystko kojarzyło mi się z szarą codziennością. Kiedyś w objęciach ojca, nie czułam się bezpiecznie. Wręcz przeciwnie. Jakby jego ramiona zamieniły się w pręty klatki, z których nie mogłam wyjść, uciec...
Strach przeplótł się z moim krzykiem, nikt mnie nie słyszał. Nawet Katniss i Annie.
Dopiero Paul Mellark otworzył przede mną swój własny świat i pokazał, że nie wszystko jest stracone i można odbudować na nowo niektóre rzeczy i przywrócić swojemu życiu parę pięknych kolorów tęczy.
Narracja trzecioosobowa
Milczeli przez chwilę. Wpatrywali się w granatowe niebo zalane milionami złotych punkcików.
Mogli tak pozostać, leżeć i wypatrywać białych smug płynących leniwie po księżycu - dziurawym gdzieniegdzie półokręgu. Świat był taki spokojny i nie mogło umknąć to uwadze ciemnowłosej piękności, której oczy załzawiły się na samą myśl, że już za rok może nawet w tym miejscu leżeć martwa.
Dlaczego nie mogłoby to trwać wiecznie? Dlaczego nie mogliby spać pod śpiącym niebem, z daleka od gwaru świata, wpatrywać się w siebie bez słów i nie myśleć o upływających minutach? Najlepiej Katniss wyciągnęłaby rękę i z rozmarzeniem sięgnęłaby po jedną z gwiazd nad jej głową. Pomyślałaby życzenie.
Kątem oka spojrzała na jego twarz. Jego policzki były lekko zarumienione, oblane malusieńkimi piegami. W odbiciu tafli błękitnych oczu zauważyła konstelacje gwiazd, którą w tej chwili dostrzegł. Uśmiechnęła się do siebie, co ją trochę zdziwiło. Zawsze ludzie starali się, aby w końcu jej kąciki ust się uniosły, ale tylko ona mogła do tego doprowadzić w tych czasach. Wpatrywała się w niego intensywnie, jakby próbowała zapamiętać każdy detal jego twarzy, a gdy tylko ją na tym przyłapał, ta westchnęła odwróciwszy wzrok. Jej twarz stała się czerwona jak burak.
- Widzisz to? - wskazał palcem na niektóre punkty jednocześnie układając się wygodniej na kocyku. - Tam jesteś ty. Strzelec.
- Uch, Paul. - burknęła. - Że też się na to zgodziłam.
- To jedyne miejsce, gdzie możesz oddzielić się od świata ludzi. - wziął głęboki wdech. - Czasem wydaje mi się... Jakby jakiś Kapitolińczyk został żywo wyciągnięty z baśni. Rozumiesz? Przez ten jego wygląd.
- Na przykład tak jak ta Wróżka? - zapytała niepewnie. - Wierzysz w magię?
- Według mnie... To jest śmieszne. - odparł bez chwili namysłu. - Zastanawiasz się co kryło się za jej słowami?
- Nie, jeszcze nie. Ale jeżeli jest to prawda, to nie zmienisz przyszłości. Chyba że z pomocą drugiej osoby.
- Zatem pomóż mi, Katniss. - odpowiedział. - Nie chcę odczuwać bólu. Jedynym ukojeniem jest czyjaś obecność, jedyne antidotum na to, aby ukoić ból mojego złamanego serca. Zmień ze mną moją przyszłość, ufam ci. Proszę.
Nie wiedział, że otoczy go tak wielka fala ciepła. Kiedy się odwracał, było widać ludzi w tle dziwnego światła stroboskopowego. Nie podobało mu się to. Ale wolał cieszyć się chwilą, każdą minutą spędzoną z Katniss. Nie wiedział, że tak bardzo zacznie ona rosnąć mu w oczach. Nie wiedział, że będzie do niej pałać jakimiś pozytywnymi uczuciami, tak silnymi jak nienawiść. Ale to nie była nienawiść. To była miłość.
Wystarczyły dwa spotkania aby poznać drugą osobę, z którą wcześniej wiązał plany mające na celu jej zniszczenia, zemsty.
A teraz, kiedy zasnęła w jego ramionach, nie miał serca jej budzić, szczególnie ze względu na to, że ta piękność w końcu kiedyś usłyszy prawdę i to z jego ust. Ale ta prawda ujrzy światło dzienne dopiero wtedy, gdy przeciwstawi się wnuczce Snowa. Bo właśnie Paul podjął decyzję. Ma cel; przeciwstawić się Celestii i żyć u boku najpiękniejszej, najwaleczniejszej kobiety na świecie - Katniss Everdeen.
Paul odzyskał honor zdobywając powoli mały kawałeczek serca czarnowłosej. Ona o tym nie wiedziała.
Ona wiedziała o jego zamiarach niepozytywnych. On się w niej zakochał. Ona go próbowała poznać i polubić. On zdecydował zniszczyć plany Celestii. Ona chciała chronić przyjaciół wraz z Peetą. On o niej marzył.
Rozbaw mnie.
Tak dawno się nie śmiałem.
Spowoduj na mojej twarzy uśmiech.
Tak dawno nie unosiłem kącików ust.
Powiedz coś.
Tak dawno cię nie słyszałem.
Pokaż się.
Tak dawno cię nie widziałem.
Pozwól się dotknąć.
Tak dawno cię nie całowałem.
Nagle usłyszawszy krzyki spanikowanych ludzi, poderwali się z miejsc jak oparzeni. Zostawili koc i ruszyli biegiem przed siebie, czyli tam gdzie znajdowało się całe to zbiegowisko i tłum gapiów wykrzykujący czyjeś imię.
- NANCY!
Czarnoskóra szatynka leżała w kałuży krwi. Ale nie to najbardziej ich przeraziło. Tylko strzała znajdująca się w jej sercu, ociekająca jakimś zielonym płynem, który atakował pewną małą karteczkę. Cienką czcionką napisane były dwa słowa.
Gra rozpoczęta.
Zawisł nad nimi zarys postaci mężczyzny swoistego w draperie trującego czarnego dymu.
Katniss jęknęła tłumiąc płacz.
Strzała.
Czy ludzie mogą oskarżyć ją o zabójstwo?
Tylko ona potrafiła tak dobrze posługiwać się łukiem.
Ale nie mogła się o to martwić. Peeta. Gdzie on jest?
W dodatku na śmierć zapomniała o której godzinie miała wrócić. A na pewno dużo wcześniej.
- Peeta! - krzyknęła zmartwiona.
Na szczęście po krótkim nawoływaniu, odpowiedziano na jej krzyki. Gdy tylko go ujrzała, zatopiła się w jego ramionach zapominając o ataku na jedną z Kapitolinek i o Paulu.
Blondyn poczuł ukłucie zazdrości w sercu, coś nim poruszyło. Nienawidził tego uczucia.
Miał ochotę rozszarpać brata i... być na jego miejscu.
Podejrzewał, iż jednak są razem. Nie miał im już tego aż tak za złe. Z jego oczu biła tęsknota i żal, ale nie wściekłość, bądź furia. Żal. Żal, że nie jest się na czyimś miejscu i nie czuje się słodkiej woni miłości i miodu. Że nie można mieć na ustach smaku czyiś warg.
Grace. Do jego nozdrzy doszedł zapach jej perfum, które sama wyrabiała.
Fiołkowe oczy.
Śnić je będę.
To nie aluzje.
Szara tafla w mych myślach buzuje.
To oczy Katniss, do Grace już nic nie czuję.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki trochę przesłodzony rozdział, nie wiem czemu. #Paulniss
Dziwna jestem, nie będę ich shippować.
Peetniss forever <3
Przepraszam tak czy inaczej za opóźnienie publikacji. Jeszcze w tą sobotę nowy rozdział MOŻE ;)
5 komentarzy = rozdział
Liczę na was, strasznie się starałam. Chyba to najbardziej staranny rozdział w historii tego bloga. Może ten rozdział nie należy do najdłuższych, ale cieszę się, że pisanie go sprawiło mi ogromną przyjemność. Przypominam, że mam 13 lat (krytyka mile widziana) i nie umiem jeszcze zbyt dobrze pisać. Ale sądzę, iż wychodzi mi to coraz lepiej. Następnym razem rozdział będzie dłuższy.
Zapraszam na wattpada, gdzie znajduje się opowiadanie o miraculum;
KLIK ---------> Miraculum, klikej, tosz to drugi romansik, czytej.
Tak więc... Do zobaczenia!
Mam taką nadzieję
Płonący Kosogłos
sobota, 2 lipca 2016
52 ,,Krzyk duszy"
-Oczami Katniss-
Panuje tu całkowita cisza, a ja słyszę rozdzierający krzyk swojej pozostałości duszy. Z każdym, nawet drobnym przewinieniem traciłam mały jej kawałek, aż w końcu zrobiła się wielka dziura, której nikt nie zdoła załatać. Nawet Peeta. Pokrywa lodu, która osiadła na moim sercu powoli topnieje, aż w końcu krew, którą kiedyś uznawałam za łzy, zacznie znowu pompować tak jak należy.
Bałam się spojrzeć w lustro. Albo raczej w samo potłuczone szkło, przez co miałam zniekształconą twarz. A kiedy już się odważyłam... W moich oczach zgasła całkowita szarość, a pojawiła się czerń. Czerń tak głęboka, jak otchłań rozpaczy w której przebywałam nie mając nawet gdzie i komu się wypłakać. Każdy dzień oznaczał; łączenie się bólu i krzyku z nadzieją przeplatającą się z samą codziennością, która zmieniła się tak szybko jak odzyskałam,a zarazem straciłam Peete. Twarz mi bladła, skóra przybierała kształty kości, nic nie jadłam. Głodziłam się, chciałam umrzeć. Nawet usta miałam tak sine, że gdy chciałam je nawilżyć, jęczałam z bólu.
A teraz? Dostałam odpowiedź na każde pytanie, które mnie dręczyło i szło za moimi śladami, robiąc za sobą szeroką ścieżkę dla nieupoważnionych.
- Katniss? - Paul wyrywa mnie z zamyślenia. - Wszystko dobrze?
wtorek, 28 czerwca 2016
Drugie Liebster Blog Award (LBA)
No dzień dobry! :D Przyszłam do was dzisiaj z LBA ^^
Do tego nominowała mnie Posy232 z bloga:
na który serdecznie zapraszam!
Może przejdźmy do pytań!
sobota, 25 czerwca 2016
51 ,,Rzemyk z ciastkiem"
Narracja trzecioosobowa
PAUL
Usiadł swobodnie na obrotowym fotelu trzymając jedno z pamiątkowych zdjęć w obramowaniu.
Roześmiana, z kręconymi złotymi włosami i pięknymi niebieskimi oczami, wyglądała jak księżniczka.Och Grace, dlaczego?, pomyślał zrozpaczony.
Na jej głowę kapnęły trzy mało zauważalne łzy. Nie mogę płakać, próbował się zmotywować. Muszę być silny, napełniony energią.
Ale szczęście mógł znaleźć tylko przy niej. Obejmując ją, obdarowując pocałunkami. Chciał z nią uciec, ale nie zdążył. Nie mógł znieść myśli, że ona kocha obu. Że to co Katniss powiedziała, mogło być prawdą. To nie brata najbardziej winił za śmierć jego ukochanej, tylko samego siebie. Nie miał zamiaru nazywać go bratem, ale czasem czuł takie małe kłucie w sercu, kiedy było wspominane jego imię.
sobota, 18 czerwca 2016
50 ,,Together?"
-Oczami Katniss-
Ehh, dlaczego miecz, a nie strzały i łuk?
Sięgam po rękojeść miecza, który znalazłam u stóp człowieka zamienionego w kamień. Zaczynam ciąć nim wszystkie liany i liście drzew, to co tylko mi się napotyka na drodze. W oddali stoi ogromne drzewo, jakby ono oznaczało samo centrum nieznanego mi dotąd miejsca. Podbiegam z lekką powagą na twarzy i ze spokojem dotykam rzecz znajdującą się na gałęzi nad moją głową.
- Sznurek, Katniss. Wiesz co z nim zrobić. - mówi jakiś głęboki głos z dziury, którą dopiero teraz zauważyłam. Wiatr daje mi po twarzy i rozwiewa moje pojedyncze ciemne kosmyki. - Sznurek. Kochanka. Powieś się ze mną...
- Kim jesteś? - rozglądam się we wszystkie strony mając nadzieję, że postać ukaże się.
sobota, 11 czerwca 2016
49 ,,Twoja dusza jest tak czarna, jak Twoje sumienie."
Mija wiosna. Tak szybko, w oka mgnieniu, a ja jeszcze nie zdążyłam jej poczuć. Wszystko co mnie otacza jest sztuczne, jakby świat zbudowany był z plastiku, a nie z galaktyk, ciepłych, jasnych poświat, ludzi, roślin, zwierząt.
Nowe rany zastępują stare, zagojone. Nie mówiąc już o tym, jak ten czas szybko mija, można by powiedzieć, że nie jest tak źle.
Nic nie sprawia mnie o dreszcze tak jak ten chłód, który czuję z daleka. Jakby ktoś na środku ulicy postawił ogromną i otwartą zamrażarkę wypełnioną mrożonkami.
sobota, 28 maja 2016
48 ,,Zemsta syna piekarza"
-Oczami Peety-
Opieram się o drzewo lekko znużony. Oblizuję suche i popękane wargi z niesmakiem, przypominając sobie, co przed chwilą zrobiłem. Ból szarpie mnie niemiłosiernie jak pazurami, z których nie potrafię się uwolnić. Nim sobie uświadomię, że się na nią cały czas patrzę, jest już za późno. Przyłapuje mnie, ale według każdego mężczyzny to żaden problem.
Ohh, kiedy ostatni raz mnie przytuliła? To było takie delikatne. Jej ciemne włosy muskały moje policzki, aż mnie to załaskotało, a szare niczym popiół oczy wpatrywały się we mnie z troską.
Gdybym tak w nie bardziej spojrzał, zatraciłbym się, są takie głębokie. Dlaczego dopiero teraz to zauważyłem? Dlaczego dopiero teraz dostrzegam takie cudowne szczegóły w Katniss?
niedziela, 22 maja 2016
47 ,,Myślę, że cię nienawidzę."
Nie chce mi się stać, siedzieć, ani biegać. Cały ten dzień zniechęca mnie do dalszego działania. Po co ja mam żyć? To pytanie zadaję sobie po raz setny, ale nie potrafię na nie odpowiedzieć. Przecież i tak umrzemy. Może dlatego, aby coś przeżyć? Aby znaleźć jakiś morał? W takim razie nie jestem aż tak zdolna, aby cieszyć się z tego wszystkiego. Już nawet nie mam co wspominać, chociaż usilnie da się to zrobić.
Na osiemnaste urodziny dostałam piękny łuk, a teraz niespodzianką będzie wojna. Właśnie podczas niej, zanurzę się w jej czeluściach, a ta będzie się cieszyć, bo z niej zapewne nie wyjdę.
Wiatr opatula mnie swoim chłodnym oddechem, a ja unoszę się na fali złotego światła. Dodaje mi to niewidzialnych skrzydeł, jak tlen, który daje nam życie.
Po śpiewce życzeń, grzecznie podziękowałam i wybiegłam, aby nie mieli wielkich pretensji, że zepsułam sobie niespodziankę.
Siadam na jednej z pobliskich ławek nie zważając na przechodniów w kolorowych ubraniach, przypominających papugi albo flamingi.
Po śpiewce życzeń, grzecznie podziękowałam i wybiegłam, aby nie mieli wielkich pretensji, że zepsułam sobie niespodziankę.
Siadam na jednej z pobliskich ławek nie zważając na przechodniów w kolorowych ubraniach, przypominających papugi albo flamingi.
Czemu robią z siebie takie pośmiewisko? Czemu po śmierci Snowa wyglądają tak samo?
Nie powinni zmienić czegoś w swoim ekskluzywnym życiu? Na przykład tego, aby nie byli samolubni i chciwi?
Nie powinni zmienić czegoś w swoim ekskluzywnym życiu? Na przykład tego, aby nie byli samolubni i chciwi?
sobota, 14 maja 2016
46 ,,Master Piekarz"
Zamiast przygotowywać się do walki, wpatruję się w stary, okurzony telewizor, w którym widzę piękny las. Pod obramowaniem urządzenia spoczywa znak,pokazujący na jakim programie jestem.
Siedzę na wielkiej skórzanej kanapie skulona przytulając poduszkę wypchaną pierzem. Na szklanym stoliku stoi wielki porcelanowy słonik, co mnie trochę przeraża bo jest taki sam jak wtedy, kiedy byłam w kryjówce Celestii. Wszystko jest tu takie nowoczesne, prócz urządzeń, co zżerają prąd. Ściany wyglądają jakby były zrobione z jedwabiu, a sufit i podłoga z jakiegoś innego materiału. Wróciłam do Kapitolu, to jest jeszcze gorsze. Ludzie nie mają o tym pojęcia. Haymitch jak i Victoria upewniali mnie, że ja się tu nie ukrywam, po prostu jestem w tym miejscu bezpieczna, a to jest najważniejsze. Nikt prócz nich, Gale'a i Peety nie wie, że zmieniłam tymczasowo mieszkanie.
Siedzę na wielkiej skórzanej kanapie skulona przytulając poduszkę wypchaną pierzem. Na szklanym stoliku stoi wielki porcelanowy słonik, co mnie trochę przeraża bo jest taki sam jak wtedy, kiedy byłam w kryjówce Celestii. Wszystko jest tu takie nowoczesne, prócz urządzeń, co zżerają prąd. Ściany wyglądają jakby były zrobione z jedwabiu, a sufit i podłoga z jakiegoś innego materiału. Wróciłam do Kapitolu, to jest jeszcze gorsze. Ludzie nie mają o tym pojęcia. Haymitch jak i Victoria upewniali mnie, że ja się tu nie ukrywam, po prostu jestem w tym miejscu bezpieczna, a to jest najważniejsze. Nikt prócz nich, Gale'a i Peety nie wie, że zmieniłam tymczasowo mieszkanie.
czwartek, 5 maja 2016
45 ,,Pewność wzrasta, kondycja spada"
(...) ,,- Nigdy wcześniej nie ratowałem swojej ukochanej przed Furiami. - Zrobił zaniepokojoną minę, kiedy zobaczył, że moje oczy napełniają się łzami. - Nie płacz.
- Jak mam nie płakać? - spytałam go. - Właśnie powiedziałeś, że mnie kochasz."
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W przesiąkniętych niepokojem źrenicach Victorii, dostrzegam błysk. Widzę w nich też wyraźną determinację, a przede wszystkim przeszłość. Wiedziała, że w końcu zapytam jak była traktowana poza dwunastką, a ten czas właśnie nadszedł.
środa, 20 kwietnia 2016
44 ,,To nie był duch, to nie był umarły."
Nie mam siły już na niego patrzeć. Co chwilę przypominam sobie jakim uczuciem mnie darzył, a ja tego nie doceniałam. Teraz tylko mam za swoje, cierpię tak jak on kiedyś, kiedy tego kompletnie nie odwzajemniłam.
Patrzyłam na niego wilkiem i uznawałam go za największego wroga.
Szkoda, że nie można cofnąć czasu. Być może nawet nie doszło by do tych wszystkich powstań w dystryktach,zamieszek, ani do śmierci wielu niewinnych ludzi.
Ale byłyby igrzyska.
Byłaby rebelia.
Byłyby większe cierpienia niż teraz. Mam mieszane uczucia, już nie wiem co jest lepsze. Przeszłość czy teraźniejszość.
Patrzy na nią tym wzrokiem, co powoduje że uśmiechają się do siebie, jakby znali się niemal całe życie, od urodzenia. Denerwuje mnie to i ogarnia mnie wielka zazdrość i rozpacz. Kpi sobie ze mnie, próbuje doprowadzić mnie do tego najgorszego stanu, abym się już poddała i upadła.
Jednak to za mało, zaraz sprawią mi jeszcze większy ból pewnie.
Słyszę głośne kołatanie trzech serc. Każde z nich dla kogoś bije. To jest taki łańcuch, który prawdopodobnie u mnie się by nie urwał, gdyby nie rozłąka z najbliższymi.
Jak niby mam żyć ze świadomością że ktoś patrzy na mnie z góry, skoro mam tak ogromnego pecha i nadchodzą kolejne przykrości?
Byłaby rebelia.
Byłyby większe cierpienia niż teraz. Mam mieszane uczucia, już nie wiem co jest lepsze. Przeszłość czy teraźniejszość.
Patrzy na nią tym wzrokiem, co powoduje że uśmiechają się do siebie, jakby znali się niemal całe życie, od urodzenia. Denerwuje mnie to i ogarnia mnie wielka zazdrość i rozpacz. Kpi sobie ze mnie, próbuje doprowadzić mnie do tego najgorszego stanu, abym się już poddała i upadła.
Jednak to za mało, zaraz sprawią mi jeszcze większy ból pewnie.
Słyszę głośne kołatanie trzech serc. Każde z nich dla kogoś bije. To jest taki łańcuch, który prawdopodobnie u mnie się by nie urwał, gdyby nie rozłąka z najbliższymi.
Jak niby mam żyć ze świadomością że ktoś patrzy na mnie z góry, skoro mam tak ogromnego pecha i nadchodzą kolejne przykrości?
środa, 13 kwietnia 2016
43 ,,Pionek w cudzej grze"
Mrugam co chwilę, aby wybudzić się z tego okropnego, lecz też i pięknego snu. Moja ręka wygląda obrzydliwie, a gdy tylko na nią popatrzę, to zbiera mnie na wymioty.
Jeżeli posunęłam się do tak odważnego kroku, to mogę powiedzieć że jestem zdrowo walnięta. Ale udało mi się. Poczułam ostrze na swojej skórze i dostrzegłam wielkie plamy swojej krwi na ubraniach. Jestem z siebie dumna, ale takie coś może wydarzyć się tylko w moich snach, gdzie wszystko ustawiam tak jak ma być.
Czemu nie potrafię się wybudzić z tego koszmaru, którego mogę nazwać też normalnym snem? Dawno śniłam coś takiego...Coś tak realnego dla mnie.
Jak to możliwe, że tylko jedna osoba potrafi mnie przekonać do zrezygnowania? Ranimy siebie nawzajem i osoby, które by nas znały równie dobrze jak my siebie, nie mieliby pojęcia jaka jest pomiędzy nami relacja. Dobra czy zła. Sama nie wiem co nas w końcu łączy. Przyjaźń? Raczej tak, w końcu tylko chyba na to mogę liczyć, mimo iż mam większe pragnienia od zwykłej z nim rozmowy.
Spogląda na mnie tymi swoimi błękitnymi oczyma, piękniejszymi od nieba pełnego gwiazd.
Ma dobrze zadbaną cerę, a to co co mnie najbardziej dziwi - wygląda na wyczerpanego i smutnego. Czemu? Czemu sprawia mi to ból, czemu mi to nie przeszło?
Może go zawiodłam, tak jak samą siebie? Nie wykazałam się swoją postawą, ani trochę. Moje zachowanie nie jest dobre, ja to wiem. Ale ja po prostu przestałam w siebie wierzyć i było to już dawno, wtedy kiedy straciłam malutką Primrose.
Jeżeli posunęłam się do tak odważnego kroku, to mogę powiedzieć że jestem zdrowo walnięta. Ale udało mi się. Poczułam ostrze na swojej skórze i dostrzegłam wielkie plamy swojej krwi na ubraniach. Jestem z siebie dumna, ale takie coś może wydarzyć się tylko w moich snach, gdzie wszystko ustawiam tak jak ma być.
Czemu nie potrafię się wybudzić z tego koszmaru, którego mogę nazwać też normalnym snem? Dawno śniłam coś takiego...Coś tak realnego dla mnie.
Jak to możliwe, że tylko jedna osoba potrafi mnie przekonać do zrezygnowania? Ranimy siebie nawzajem i osoby, które by nas znały równie dobrze jak my siebie, nie mieliby pojęcia jaka jest pomiędzy nami relacja. Dobra czy zła. Sama nie wiem co nas w końcu łączy. Przyjaźń? Raczej tak, w końcu tylko chyba na to mogę liczyć, mimo iż mam większe pragnienia od zwykłej z nim rozmowy.
Spogląda na mnie tymi swoimi błękitnymi oczyma, piękniejszymi od nieba pełnego gwiazd.
Ma dobrze zadbaną cerę, a to co co mnie najbardziej dziwi - wygląda na wyczerpanego i smutnego. Czemu? Czemu sprawia mi to ból, czemu mi to nie przeszło?
Może go zawiodłam, tak jak samą siebie? Nie wykazałam się swoją postawą, ani trochę. Moje zachowanie nie jest dobre, ja to wiem. Ale ja po prostu przestałam w siebie wierzyć i było to już dawno, wtedy kiedy straciłam malutką Primrose.
piątek, 1 kwietnia 2016
42 ,,Chora na odczucie brak towarzystwa"
Mówią, żebym się nie poddawała, że może być tylko lepiej. Ale ludzie nie potrafią niczego przepowiedzieć. Pod moje nogi wciąż będą podkładane kłody i będę się przez to potykać. Ale ja wstanę i będę szła dalej tak jak teraz gdy walczę o mojego chłopca z chlebem, który uratował nie tylko mi życie ale też Prim i mamie rzucając przypalony chleb w moją stronę.
Wszyscy próbują mnie w jakiś sposób zmotywować, ale jest to moim zdaniem złe, bo zamiast skupiać uwagę na sobie, skupiają tą uwagę na mnie.
Z każdą minutą tracę coraz więcej małych cząsteczek nadziei. Już jutro zostaną jej resztki, aż w końcu to co miało wytrwać zniknie...
Mijają dwa długie tygodnie oczekiwania na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Peety. Żadnego znaku, żadnego listu, żadnych odwiedzin... Czuję, że dał mi znak. Ale na to, że mój czas się już skończył. Mój list powinien do niego już dawno dotrzeć, a jedyne co on mógł zrobić, to go przeczytać i nie dawać mi satysfakcji z odpowiedzi. Myślałam że to uczucie, którym go darzę, ustanie... ale miłość tak szybko nie przechodzi. Miłość to tylko ból. Dlatego więc, aby więcej już nie cierpieć... ułagodzę ten ból serca nożem. Oczywiście, że będzie boleć, ale na początku. Potem pójdzie bez problemu. Przestanę cierpieć, odwiedzę wreszcie moich bliskich. Czekam na tą wizytę od tylu lat i wreszcie mam powód do śmierci.
Wszyscy próbują mnie w jakiś sposób zmotywować, ale jest to moim zdaniem złe, bo zamiast skupiać uwagę na sobie, skupiają tą uwagę na mnie.
Z każdą minutą tracę coraz więcej małych cząsteczek nadziei. Już jutro zostaną jej resztki, aż w końcu to co miało wytrwać zniknie...
Mijają dwa długie tygodnie oczekiwania na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Peety. Żadnego znaku, żadnego listu, żadnych odwiedzin... Czuję, że dał mi znak. Ale na to, że mój czas się już skończył. Mój list powinien do niego już dawno dotrzeć, a jedyne co on mógł zrobić, to go przeczytać i nie dawać mi satysfakcji z odpowiedzi. Myślałam że to uczucie, którym go darzę, ustanie... ale miłość tak szybko nie przechodzi. Miłość to tylko ból. Dlatego więc, aby więcej już nie cierpieć... ułagodzę ten ból serca nożem. Oczywiście, że będzie boleć, ale na początku. Potem pójdzie bez problemu. Przestanę cierpieć, odwiedzę wreszcie moich bliskich. Czekam na tą wizytę od tylu lat i wreszcie mam powód do śmierci.
środa, 30 marca 2016
41 ,,Obdarta z resztek nadziei"
Kogoś mi przypomina. Jej podniosły styl mówienia podpowiada mi, że znam więcej osób niż myślę. Ubiór,a także sama twarz pokazała z jakiego jest dystryktu. Jedenastka. Dystrykt gdzie nie brakuje jedzenia, ale i tak panuje wieczny głód, który tylko był dla tamtych ludzi bezlitosny. Mnie też zmuszał do działania i chciał, abym walczyła. Jak tylko coś się nie powiodło, śmiał się i chciał więcej moich niepowodzeń. Żył moim smutkiem, ale teraz już głód nawet mi w oczy nie spojrzy. Nie pozwolę ludziom czegoś takiego przeżywać, wystarczy cierpienia, wszystko daje jakiś ból.
No jasne! Już wiem kim ta kobieta jest! To matka Rue!
Przeżyła tortury, smutki, a co najgorsze śmierć własnej córki, którą uważałam za swoją siostrę. Brnęła dalej i teraz może osiągnąć nic innego jak spokój i zrozumienie z mojej strony. Nie uratowałam jej oczka w głowie, jej promyczka, jej skarbu. Mimo to... chce mi w jakiś sposób pomóc, poprzez jej zagadki, których raczej nie zdołałabym rozwiązać. Peeta też zawsze był taki tajemniczy i lubił wymyślać rymowanki, wiersze i różne krótkie powieści mające na celu pokazanie, że wszystko jest możliwe. Przychodził kiedyś do szkoły i wspominał tamte wszystkie lata w niej spędzone, każdy kącik w którym przebywał i rozmawiał z przyjaciółmi. Otaczał go krąg znajomych, nie czuł braku towarzystwa. Ja natomiast tylko miałam Madge i... i Victorię.
No jasne! Już wiem kim ta kobieta jest! To matka Rue!
Przeżyła tortury, smutki, a co najgorsze śmierć własnej córki, którą uważałam za swoją siostrę. Brnęła dalej i teraz może osiągnąć nic innego jak spokój i zrozumienie z mojej strony. Nie uratowałam jej oczka w głowie, jej promyczka, jej skarbu. Mimo to... chce mi w jakiś sposób pomóc, poprzez jej zagadki, których raczej nie zdołałabym rozwiązać. Peeta też zawsze był taki tajemniczy i lubił wymyślać rymowanki, wiersze i różne krótkie powieści mające na celu pokazanie, że wszystko jest możliwe. Przychodził kiedyś do szkoły i wspominał tamte wszystkie lata w niej spędzone, każdy kącik w którym przebywał i rozmawiał z przyjaciółmi. Otaczał go krąg znajomych, nie czuł braku towarzystwa. Ja natomiast tylko miałam Madge i... i Victorię.
środa, 23 marca 2016
40 ,,If it weren't for the baby"
Ręce drżą mi pod wpływem podekscytowania, a także ciekawości czy dostanę odpowiedź w postaci listu. Długopis jakby sam pisał, a moja dłoń w ogóle nie pracowała, słowa układają się w całość i wreszcie sądzę, że to co pisze na tej kartce ma jakikolwiek sens. Nie jestem dobrą mówczynią i z tego nie słynę, źle się mogę z tym kojarzyć, bo przecież pamiętam jak w jedenastce powiedziałam o małej Rue, a pewien starzec dostał kulką w głowę.
Wiem, że przyczyniam się do wielu śmierci, a przede wszystkim do umierania niewinnych ludzi, których nawet nie zdążyłam poznać. Jestem mało przyjazna i z tym mam problem. Nawet teraz, gdy nie ma już rebelii, a także jej szczątek, odganiam wszystkich moją postawą i małomównością, jakiej nie pokazywałam podczas przemówień.
Na białej kartce papieru widzę kilka niewyraźnych słów przeze mnie napisanych, jednak nie przeszkadza mi to, bo Peeta się po wszystkich doczyta. Wszystko jest napisane tak jak chciałam: krótko,zwięźle i na temat.
Wiem, że przyczyniam się do wielu śmierci, a przede wszystkim do umierania niewinnych ludzi, których nawet nie zdążyłam poznać. Jestem mało przyjazna i z tym mam problem. Nawet teraz, gdy nie ma już rebelii, a także jej szczątek, odganiam wszystkich moją postawą i małomównością, jakiej nie pokazywałam podczas przemówień.
Na białej kartce papieru widzę kilka niewyraźnych słów przeze mnie napisanych, jednak nie przeszkadza mi to, bo Peeta się po wszystkich doczyta. Wszystko jest napisane tak jak chciałam: krótko,zwięźle i na temat.
Odpowiedz.
Wytłumaczmy sobie wszystko.
Uszczęśliw mnie.
Nie udawaj złego, bądź sobą.
Katniss.
piątek, 18 marca 2016
39 ,,Kocha, nie kocha."
Myślałam, że będzie jak dawniej po spotkaniu z Peetą w pociągu. Jak zwykle wszystko obraca się przeciwko mnie i staje się moim największym wrogiem tak jak dotychczas, gdy byłam twarzą rebelii. Nie mam pojęcia o co mu chodziło, ale to nie jego odejście mnie najbardziej boli, tylko zrozumienie, że nic o nim nie wiem. Jest tyle niewyjaśnionych z nim spraw, że nie potrafię tego naliczyć. Chciałabym sobie z nim wszystko wytłumaczyć, ale z drugiej strony też nie... Nienawidzę bolesnej prawdy, mimo iż ktoś rozmawia ze mną szczerze, a nie kłamie mi prosto w oczy. Nie potrafię się zdecydować czego tak na prawdę chcę, mam tak namieszane w głowie, że nie potrafiłabym tego wszystkiego uporządkować. Wszystko jest w niewłaściwym miejscu i nie po kolei.
Już nie poczuję bezpieczeństwa, ani zrozumienia drugiego człowieka. Bliskie mi osoby odeszły tak szybko, że nawet nie pozostawiły za sobą śladu, który mógłby mi chociaż ukazać jakieś wspomnienie godne zapamiętania.
Został mi tylko Gale...
Już nie poczuję bezpieczeństwa, ani zrozumienia drugiego człowieka. Bliskie mi osoby odeszły tak szybko, że nawet nie pozostawiły za sobą śladu, który mógłby mi chociaż ukazać jakieś wspomnienie godne zapamiętania.
Został mi tylko Gale...
sobota, 12 marca 2016
Bohaterowie
Imię i nazwisko: Katniss Everdeen
Lat: 19
Miejsce zamieszkania: Tymczasowo w Kapitolu
Zawód: Żołnierz
Partner: w skomplikowanym związku z Peetą Mellarkiem
Imię i nazwisko: Peeta Mellark
Wiek: 19
Miejsce zamieszkania: Tymczasowo w Kapitolu
Zawód: Żołnierz, piekarz
Partnerka: w skomplikowanym związku z Katniss Everdeen
Wiek: 40
Miejsce zamieszkania: Tymczasowo w Kapitolu
Zawód: były mentor
Partnerka: Effie Trinket
Lat: 19
Miejsce zamieszkania: Tymczasowo w Kapitolu
Zawód: Żołnierz
Partner: w skomplikowanym związku z Peetą Mellarkiem
Imię i nazwisko: Peeta Mellark
Wiek: 19
Miejsce zamieszkania: Tymczasowo w Kapitolu
Zawód: Żołnierz, piekarz
Partnerka: w skomplikowanym związku z Katniss Everdeen
Miejsce zamieszkania: Tymczasowo w Kapitolu
Zawód: były mentor
Partnerka: Effie Trinket
Imię i nazwisko: Effie Trinket
Wiek: 34
Miejsce zamieszkania: Kapitol
Zawód: była opiekunka
piątek, 11 marca 2016
38 ,,Skrzywdzona przez los"
- Katniss, skarbie, proszę. Postój jeszcze chwilę. - nalega Haymitch, który próbuje mnie tu jeszcze przez chwilę przetrzymać.
- Nie dam rady. Haymitch, ja chcę wrócić do Gale'a, teraz. - moje nogi ledwo utrzymują ciężar ciała. Mogłabym tu jeszcze przez kilka minut zostać, jednak chcę wózek. Jeszcze nie potrafię utrzymać równowagi, Bóg wie kiedy będę mogła swobodnie chodzić, a tym bardziej biegać i polować na zwierzynę w moim drugim domu - lesie. Nie mogę spojrzeć na mojego mentora, muszę patrzeć na tych ludzi, którzy nie wiadomo ile tu czekali, aby tylko mnie zobaczyć. Gdy tylko w oddali zauważam Cressidę i Polluxa, mój głos się momentalnie podnosi. - Oni kręcą film?
- Chcą zrobić materiał na Twój temat. - odpowiada posłusznie, gdy tylko słyszy moje pytanie. Potem jest ich jeszcze więcej, a ja nawet nie wiem skąd je wynajduję. Uświadamiam sobie, że za każdym kolejnym pytaniem zadanym przeze mnie, jestem niesamowicie upierdliwa.
- Po co?
- Nie dam rady. Haymitch, ja chcę wrócić do Gale'a, teraz. - moje nogi ledwo utrzymują ciężar ciała. Mogłabym tu jeszcze przez kilka minut zostać, jednak chcę wózek. Jeszcze nie potrafię utrzymać równowagi, Bóg wie kiedy będę mogła swobodnie chodzić, a tym bardziej biegać i polować na zwierzynę w moim drugim domu - lesie. Nie mogę spojrzeć na mojego mentora, muszę patrzeć na tych ludzi, którzy nie wiadomo ile tu czekali, aby tylko mnie zobaczyć. Gdy tylko w oddali zauważam Cressidę i Polluxa, mój głos się momentalnie podnosi. - Oni kręcą film?
- Chcą zrobić materiał na Twój temat. - odpowiada posłusznie, gdy tylko słyszy moje pytanie. Potem jest ich jeszcze więcej, a ja nawet nie wiem skąd je wynajduję. Uświadamiam sobie, że za każdym kolejnym pytaniem zadanym przeze mnie, jestem niesamowicie upierdliwa.
- Po co?
piątek, 4 marca 2016
37 ,,Noc płomieni"
Wózek inwalidzki jest moim powozem, którym sama mogę prowadzić, czyli jestem woźnicą. Dwa miesiące użalam się nad sobą i tak bez przerwy, jakbym w ogóle nie spała, tylko płakała. Co minutę czuję na swoich policzkach kolejne łzy goryczy spowodowane winą, którą się obarczam, a nie Peete. Przeze mnie ma te ataki i to przeze mnie trafił w ręce Kapitolu. Krótko mówiąc - znalazł się w centrum piekła, w którym ja co roku będę musiała udawać, że wszystko ze mną dobrze i tłumaczyć się, że Peeta gdzieś wyjechał i już nie wróci. Już nawet wolę sobie nie wyobrażać co mógł tam przejść. Jakie tortury na nim stosowali, aby tylko zwrócić go przeciwko mnie, aby był ich tajną bronią. Nie chcę sobie w głowie układać jakiejś historii, która ma stać się w przyszłości, bo jak sądzę byłaby okropna tak jak moja przeszłość, gdzie podkładali mi pod nogi kłody.
Trzeba czekać, aż zobaczę z powrotem swojego starego przyjaciela, którego kiedyś winiłam za śmierć Prim. Teraz jestem pewna, że to nie on, po prostu to nie wypaliło. Nie wiadomo czy się w ogóle wybudzi, jednak wolę nie myśleć o tym najgorszym. Wystarczy, że przestał mnie kochać Peeta.
Trzeba czekać, aż zobaczę z powrotem swojego starego przyjaciela, którego kiedyś winiłam za śmierć Prim. Teraz jestem pewna, że to nie on, po prostu to nie wypaliło. Nie wiadomo czy się w ogóle wybudzi, jednak wolę nie myśleć o tym najgorszym. Wystarczy, że przestał mnie kochać Peeta.
sobota, 27 lutego 2016
36 ,,Martwa o północy"
Rozłąka, kłótnia, złamane serce, kłamstwo, litość, zaniedbanie, nie wyleczone rany, przyjaźń i do kolejnych słów, których nienawidzę zaliczam: trudne do rozszyfrowania słowa, które wypowiedział wczoraj Peeta tutaj, gdzie widziałam go po raz ostatni.
Czasem wydaje mi się, że czas staje w miejscu, a ja czekam aż ktoś mnie w końcu odwiedzi, lecz bez skutku. Żadnych znaków, które pokazałyby mi, że jednak ktoś w tym szpitalu przeżyje. Chyba jeszcze nikt stąd nie wyszedł, a ja się do tego mogę zaliczyć. Mogę tu umrzeć, a ja się w ogóle nie odezwę. Nie mam do kogo. Nie mam z kim rozmawiać. Jedynym zajęciem jest wpatrywanie się w tarczę starego zegara, który pokazuje ile czasu tutaj zmarnowałam, ile tu spędziłam sekund, minut, godzin... Już tego nie liczę, ale za to wpadłam w trans słysząc co chwilę: Tik-tak.
Tik-tak. I znowu kolejne. Będzie się tak powtarzać, aż w końcu moje uszy będą mieć tego dość. Drugim uzależniającym zajęciem jest obliczanie blizn na moim drobnym ciele, które jest wyczerpane leżeniem. I trzeba tak bez pomyłki... Muszę być pewna ile mam szwów, ile siniaków, a także malutkich zadrapań. Jestem przyzwyczajona do poruszania się, a nie do ciągłego leżenia w szpitalnym łóżku, które odgradza mnie od lasu.
Czasem wydaje mi się, że czas staje w miejscu, a ja czekam aż ktoś mnie w końcu odwiedzi, lecz bez skutku. Żadnych znaków, które pokazałyby mi, że jednak ktoś w tym szpitalu przeżyje. Chyba jeszcze nikt stąd nie wyszedł, a ja się do tego mogę zaliczyć. Mogę tu umrzeć, a ja się w ogóle nie odezwę. Nie mam do kogo. Nie mam z kim rozmawiać. Jedynym zajęciem jest wpatrywanie się w tarczę starego zegara, który pokazuje ile czasu tutaj zmarnowałam, ile tu spędziłam sekund, minut, godzin... Już tego nie liczę, ale za to wpadłam w trans słysząc co chwilę: Tik-tak.
Tik-tak. I znowu kolejne. Będzie się tak powtarzać, aż w końcu moje uszy będą mieć tego dość. Drugim uzależniającym zajęciem jest obliczanie blizn na moim drobnym ciele, które jest wyczerpane leżeniem. I trzeba tak bez pomyłki... Muszę być pewna ile mam szwów, ile siniaków, a także malutkich zadrapań. Jestem przyzwyczajona do poruszania się, a nie do ciągłego leżenia w szpitalnym łóżku, które odgradza mnie od lasu.
piątek, 26 lutego 2016
35 ,,The sun is going down"
Nigdy nie sądziłam, że kiedyś tu trafię. Białe ściany wyglądają na puste, jednak coś dodaje im tego uroku. Tu nie ma krwi. Zero tej czerwonej, wilgotnej mazi, którą mój organizm produkuje, choć nie jestem pewna, czy żyję. Chociaż myślałam kiedyś o życiu po śmierci,teraz mogę sprawdzić, czy umarłam. Przechodzę przez ściany z łatwością, a chodząc po każdym pokoju, widzę dużo ludzi, którzy są nieźle poturbowani,a ich nie które części ciała zostały niestety amputowane, choć nie wiem jaki był tego powód.Żal mi tych ludzi, ponieważ wszystko to co mamy jest nam potrzebne, a oni to w tej chwili stracili.
W kolejnym pomieszczeniu dostrzegam ciemnowłosą, młodą kobietę leżącą, bądź śpiącą w łóżku szpitalnym, które ociepla ją poprzez ciepłą wełnianą pierzynkę.Na jej ciele widać było bardzo rozległe rany, które już zdążyli opatrzyć lekarze, a na jej czole pojawiło się kilka szwów, które ledwo dostrzegłam. Wszystko byłoby dobrze, gdybym nie była tą dziewczyną. Właśnie tą, co przeżyła jakimś cudem 74 Igrzyska Głodowe, a gdyby było tego mało, to jeszcze trzecie Ćwierćwiecze Poskromienia. Nie ma się czym chwalić, ponieważ zabijanie ludzi, aby tylko przetrwać na arenie to okropieństwo. Gdyby tylko mogli tamci zmarli trybuci wrócić do bycia żywymi, od razu ruszyliby na mnie, aby mnie wykończyć, jednak ja sama mogę to zrobić.
Zabiłam się już tysiąc razy, a jednak muszę znowu wrócić do życia. Aby żyć dla kogoś, dla tego dawniejszego chłopca z chlebem, który czeka, aż się obudzę, który mi się właśnie przedtem bacznie przyglądał.
W kolejnym pomieszczeniu dostrzegam ciemnowłosą, młodą kobietę leżącą, bądź śpiącą w łóżku szpitalnym, które ociepla ją poprzez ciepłą wełnianą pierzynkę.Na jej ciele widać było bardzo rozległe rany, które już zdążyli opatrzyć lekarze, a na jej czole pojawiło się kilka szwów, które ledwo dostrzegłam. Wszystko byłoby dobrze, gdybym nie była tą dziewczyną. Właśnie tą, co przeżyła jakimś cudem 74 Igrzyska Głodowe, a gdyby było tego mało, to jeszcze trzecie Ćwierćwiecze Poskromienia. Nie ma się czym chwalić, ponieważ zabijanie ludzi, aby tylko przetrwać na arenie to okropieństwo. Gdyby tylko mogli tamci zmarli trybuci wrócić do bycia żywymi, od razu ruszyliby na mnie, aby mnie wykończyć, jednak ja sama mogę to zrobić.
Zabiłam się już tysiąc razy, a jednak muszę znowu wrócić do życia. Aby żyć dla kogoś, dla tego dawniejszego chłopca z chlebem, który czeka, aż się obudzę, który mi się właśnie przedtem bacznie przyglądał.
sobota, 20 lutego 2016
34 ,,Primrose Everdeen"
Nogi nie potrafią unieść ciężaru mojego ciała, które wygląda marnie jakbym zaraz miała umrzeć z głodu. Wystające żebra przypominają mi o okrutnym dzieciństwie, które było tylko w połowie wesołe. Głód nasilał się z minuty na minutę, a jedzenia nie można było wyczarować samym wzrokiem wbitym w pusty stół okryty białym obrusem. Trzeba było je zdobyć. Nie ważne jak. Śmietnik... Błaganie o choćby kilka okruchów chleba, albo nawet o jeden. Brzuch nie tylko mi nie dawał spokoju. Prim i mamie zbladły twarze na widok mych dłoni, które nic nie trzymały.
Nie można ich zawieźć... Nie pozwolę, aby znowu marniały w moich oczach, aby były jeszcze chudsze. - słyszę moje postanowienia w głowie, które były nie całe dwa lata temu bardzo ważne. Ledwo łapię oddech na samą myśl, że nie ma przy mnie mojej siostry. Mojej małej Prim, którą kiedyś uspokajałam śpiewaniem kołysanki gdy płakała, pokazując, że nie może zasnąć.
Nie można ich zawieźć... Nie pozwolę, aby znowu marniały w moich oczach, aby były jeszcze chudsze. - słyszę moje postanowienia w głowie, które były nie całe dwa lata temu bardzo ważne. Ledwo łapię oddech na samą myśl, że nie ma przy mnie mojej siostry. Mojej małej Prim, którą kiedyś uspokajałam śpiewaniem kołysanki gdy płakała, pokazując, że nie może zasnąć.
W oddali łąki, wejdźże do łóżka
Czeka tam na Cię z trawy poduszka.
Skłoń na niej główkę,oczęta zmruż,
Rankiem cię zbudzi słońce, twój stróż.
Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,
stokrotki polne zaradzą złu.
Najsłodsza mara tu ziszcza się,
tutaj jest miejsce, gdzie kocham Cię.
(...)
Najsłodsza mara tu ziszcza się,
tutaj jest miejsce, gdzie kocham Cię.
Gdzie kocham Cię.
- powtarzam to dalej w swojej obolałej głowie.
Gdzie kocham Cię.
piątek, 19 lutego 2016
33 ,,Po prostu zamknij oczy. Zaraz te cierpienia przeminą."
Niepokój przemija, a nadchodzi pełne skupienie i zainteresowanie całą o to sytuacją, a raczej ratunkiem najwspanialszego Finnicka Odaira, który sam sobie czasem nawet nie potrafi pomóc, co trochę może każdego człowieka zdziwić. Po raz kolejny wpadł w tarapaty i ja jako Kosogłos, który oczywiście uratuje każdego z opresji, znajdzie drogę powrotną do swojej brygady. Nie, tu nie było ironii. W ogóle.
- Katniss? Nie żeby coś...- zaczyna mówić ciszej, przez co mniej usłyszałam.
- Cicho. - uciszam go, choć i tak bardzo chciałabym pomoc z jego strony, lecz to nie możliwe w tej chwili.
Szukanie małej kropki na dwudziestu guzikach nie jest proste, a moje oczy są tylko zmęczone. Po chwili poddaję się i aby nabrać Finnicka, że mu nie pomogę i niech sobie sam uratuje tyłek, próbuję mówić bardzo przekonująco, aby na prawdę mi uwierzył.
- Sorry, ale dla ciężarnej to nie lada wyzwanie. Zawołaj Peete, to będzie się z tym cackał. - cicho zaczynam chichotać, a gdy następuje grobowa cisza, próbuję oddać dźwięk, który pokazuje, że odchodzę.
- Jesteś w ciąży?! - zaczyna nie dowierzać, jednak spodziewałam się innej reakcji. - Nie uwierzę.
- Radź sobie sam! - słowa przeze mnie wypowiedziane są ledwo słyszalne, jednak jestem pewna, że wszystko usłyszał, ponieważ te ściany mogą być bardzo cienkie, jednak za mocne, abym je jakoś zburzyła własnymi rękoma.
- Nie pójdziesz.
- Ach tak?!
- Masz za miękkie serce, a tym bardziej nie chciałabyś wyjść na tą słabszą przy Twoich psychofanach. - śmieje się szyderczo, przez co na moich ramionach pojawia się gęsia skórka.
- No dobrze. Mogę potwierdzić Finnicku, że znasz mnie zbyt dobrze. - potwierdzam zniesmaczona. - Zlituję się ze względu na Annie i wasze dziecko.
- Oo, dziękuję. Jesteś bardzo litościwa jak na dziewczynę, której serce przestało być nie dawno skute lodem. Chwała Bogu. Dzięki Ci Peeto Mellark, który sprowadził na ten świat pokój i miłość...- zaczyna mówić jakieś kazanie.
- UCISZ SIĘ!
- Okej, okej. - tak więc właśnie nastała cisza, przez którą nareszcie mogłam się skupić i słyszeć swoje własne myśli.
- Katniss? Nie żeby coś...- zaczyna mówić ciszej, przez co mniej usłyszałam.
- Cicho. - uciszam go, choć i tak bardzo chciałabym pomoc z jego strony, lecz to nie możliwe w tej chwili.
Szukanie małej kropki na dwudziestu guzikach nie jest proste, a moje oczy są tylko zmęczone. Po chwili poddaję się i aby nabrać Finnicka, że mu nie pomogę i niech sobie sam uratuje tyłek, próbuję mówić bardzo przekonująco, aby na prawdę mi uwierzył.
- Sorry, ale dla ciężarnej to nie lada wyzwanie. Zawołaj Peete, to będzie się z tym cackał. - cicho zaczynam chichotać, a gdy następuje grobowa cisza, próbuję oddać dźwięk, który pokazuje, że odchodzę.
- Jesteś w ciąży?! - zaczyna nie dowierzać, jednak spodziewałam się innej reakcji. - Nie uwierzę.
- Radź sobie sam! - słowa przeze mnie wypowiedziane są ledwo słyszalne, jednak jestem pewna, że wszystko usłyszał, ponieważ te ściany mogą być bardzo cienkie, jednak za mocne, abym je jakoś zburzyła własnymi rękoma.
- Nie pójdziesz.
- Ach tak?!
- Masz za miękkie serce, a tym bardziej nie chciałabyś wyjść na tą słabszą przy Twoich psychofanach. - śmieje się szyderczo, przez co na moich ramionach pojawia się gęsia skórka.
- No dobrze. Mogę potwierdzić Finnicku, że znasz mnie zbyt dobrze. - potwierdzam zniesmaczona. - Zlituję się ze względu na Annie i wasze dziecko.
- Oo, dziękuję. Jesteś bardzo litościwa jak na dziewczynę, której serce przestało być nie dawno skute lodem. Chwała Bogu. Dzięki Ci Peeto Mellark, który sprowadził na ten świat pokój i miłość...- zaczyna mówić jakieś kazanie.
- UCISZ SIĘ!
- Okej, okej. - tak więc właśnie nastała cisza, przez którą nareszcie mogłam się skupić i słyszeć swoje własne myśli.
niedziela, 14 lutego 2016
Spadająca gwiazda. - Valentine's Day (one part)
Żar w kominku jak i ciepły, wełniany kocyk ogrzewają moje zlodowaciałe stopy od chłodu panującego za drzwiami domu. Zima tego roku jest okropna, nie można nawet liczyć nawet na zabawę na zewnątrz, która od razu poprawiłaby nie tylko dzieciom humor, ale też mnie i Peecie. Drewno wrzucone do ognia zaczyna dymić, jednak nie przeszkadza mi to zbytnio. Gdyby pojawiła się szansa na wyjście na dwór, od razu wybiegłabym z drewnianej chatki i szukała zwierzyny, która sama w lesie poszukuje jedzenia.
Bidon, w którym znajduje się gorąca herbata, ogrzewa moje dłonie, które zamarzły przez długie wpatrywanie się przez otwarte okno na spadające płatki śniegu z nieba. To stanowisko zajął wysoki, umięśniony dość mężczyzna o jasnej czuprynie, nie zwracając uwagi na zimno, które daje każdemu w kość, prócz jemu. Ściemnia się bardzo szybko, choć nie powinno. Od kilku godzin Peeta czeka, aż się pojawi księżyc,a słońce zniknie w otchłani ciemności, jaką daje noc.
Jestem pewna, że nie zapomniał o tym dniu, w końcu czekał na to od kilku miesięcy, a dokładniej mówiąc - od tamtej chwili w której staliśmy się prawdziwie kochającą się parą. Właśnie sześć miesięcy temu wyznałam mu miłość, którą o dziwo bez wahania odwzajemnił. Moje serce nie jest już skute lodem tylko czekające na więcej gorąca drugiej osoby.
- Katniss! Chodź tu! - do mych uszu dochodzi męski głos, który mnie nawołuje do przyjścia. - Spadająca gwiazda!
Jego słowa od razu mnie zachęcają do opuszczenia ocieplonego miejsca. Koc jak i poduszkę biorę ze sobą, gdyby moje ciało znowu się sparaliżowało z powodu mrozu.
Gdy tylko podchodzę do parapetu, wiatr daje mi popalić, jednak w tej chwili nie zwracam na to zbytnio uwagi tylko na gwiazdę, która lata po ciemno niebieskim niebie.
- Zamknij oczy. - opatula mnie swoimi ramionami i szepcze do ucha, co mnie łaskocze. Na jego komendę, moje powieki opadają w dół i moje ciało zaczyna się rozluźniać. - Pomyśl jakieś życzenie.
Do mojej głowy przychodzi tyle życzeń, które chciałabym aby się spełniły, by moje życie stało się idealnie proste. Chciałabym poprosić o zdrowie, o długie życie, o pieniądze, bądź o szczęście, lecz jedno jest tym najważniejszym, jednak nie jest to z tych podanych.
Gdy otwieram swoje oczy, czuję na sobie wzrok ukochanego, który pewnie czeka aż powiem o czym pomyślałam.
- Jeżeli w każde Walentynki ma być taka pogoda, to podziękuję. Ale jeżeli co roku będzie spadać w ten dzień jedna choćby gwiazda, będę tylko o jedno prosić. - mówię, a gdy się zacinam, Peeta podnosi pytająco brwi.
- O czym pomyślałaś, kochanie? - uśmiecha się szeroko.
- Abym widziała ten Twój uśmiech codziennie na twarzy, nawet wtedy kiedy bym cierpiała, kiedy byłabym tak bardzo pogrążona w smutku, że bolałoby mnie serce od tego. Nawet wtedy kiedy bym umierała, chciałabym, aby ten uśmiech został na długo, chcę to widzieć. - mówię a on wygląda na złego, choć chyba próbuje to zamaskować.
- Ten dzień Katniss... Jest dla nas. Więc nie mów teraz o śmierci, bo gdybym nawet ja umierał, płakałabyś do ostatku sił, a nie uśmiechałabyś się. Lecz to prawda.Sam chciałbym widzieć cię codziennie uśmiechniętą i szczęśliwą. - cmoka mnie w czoło i gdy chce zamknąć okno, puszcza mnie i odpycha z dużą siłą od siebie.
- Czemu mnie odpychasz? - zaczynam smutnieć.
- Bo Cię kocham. - odpowiada sucho. - Jeżeli przywiążesz się do mnie aż tak mocno, będziesz cierpieć bardziej niż ja kiedyś, gdy mnie odtrącałaś.
- Ale ja już się do Ciebie przywiązałam za mocno. Za późno, Peeta. - uśmiecham się lekko i wtulam w niego jak w jakiegoś pluszaka.
- Ej Katniss. Co ja bym bez Ciebie zrobił. - dotyka mojego podbródka i w ten sposób patrzymy się w siebie jak w obrazek.
Po chwili nasze usta się dotykają i pocałunek staje się tak czuły, że moje ciało staje się całe sparaliżowane, tym razem nie z powodu mrozu panującego na dworze, lecz przez dotyk jego ciepłych warg.
Gdyby Walentynki były codziennie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc to koniec specjalnego posta xD Pozdrawiam osobę, która zaproponowała mi napisać taki specjał ^^ Proszę o opinie, które dadzą mi solidnego kopa w tyłek :v
sobota, 13 lutego 2016
32 ,,Mamy Kosogłosa"
Dochodzę do wniosku, że nawet sokole oko nie zauważyłoby kryjówki Celestii, która znajduje tak głęboko w ziemi, że nawet zwierzęta mieszkające w podziemiach, nie znalazłyby jej. Baza ich wygląda na bardzo małą, jednak gdy wchodzi się do niej można by pomyśleć, że mogłoby się tam pomieścić nawet ze sto pięćdziesiąt ludzkich dusz. Od razu, gdy próbuję ugryźć jednego ze strażników, wyrywam się, a mężczyźni wymieniają między sobą spojrzenia i mnie zostawiają, co zaczyna mnie dziwić. Idą do jakiegoś pomieszczenia, a po tym zapada długotrwała cisza, przez którą nie potrafię dobrze myśleć. W jednym z pokoi znajduje się szklany stolik, na którym stoi mały porcelanowy słonik.
Po godzinie postanawiam usiąść na skórzanej kanapie i wyluzować. Czekam dłuższą chwilę, aż ktoś mnie odwiedzi, jednak na razie nie ma tu nikogo prócz mnie. Dzięki oświetleniu mam pewność, że są nie mądrzy. Widzę w oddali jakiś tunel, który być może doprowadzi mnie do Finnicka. To ode mnie teraz zależy, czy choć jedna osoba z nas przeżyje. I tą osobą ma być właśnie on, dzięki któremu Peeta przeżył na arenie, choć mógł już nas dawno zabić gdyby nie Haymitch. Rozglądam się niepewnie po bokach po dwa razy, a gdy nabieram odwagi i sił, ruszam przed siebie z nadzieją, która się powiększa z minuty na minutę.
Przechodzę ponad kilkanaście metrów i nie widzę końca tego tunelu. Jednak może jest jakieś sekretne wejście, które jest tak dobrze schowane jak ta cała ich baza, która jest na prawdę bardzo mało zauważalna. Nagle słyszę cichy szmer, który do mnie dochodzi z ściany z prawej strony.
- Finnick? - zaczynam nawoływać go szeptem, aby tylko nikt mnie nie usłyszał i nie schwytał.- Finnick?!
- Katniss. Tu jestem. - jestem pewna, że to on, choć jego głos w tej chwili jest ledwo słyszalny dla mych uszu.
- Finnick.- powtarzam jego imię po raz trzeci nieświadoma.
- Widzisz te śrubki? W tym kółeczku? - pyta, lecz dalej bardzo cicho.
Rozglądam się i nerwowo wypatruję tego co mam zobaczyć. Na szczęście śrubki są dobrze zauważalne, więc wielkiego z tym problemu nie mam. Podchodzę do nich i pod wpływem emocji zaczynam walić pięściami w ścianę usatysfakcjonowana znalezieniem przyjaciela.
Po godzinie postanawiam usiąść na skórzanej kanapie i wyluzować. Czekam dłuższą chwilę, aż ktoś mnie odwiedzi, jednak na razie nie ma tu nikogo prócz mnie. Dzięki oświetleniu mam pewność, że są nie mądrzy. Widzę w oddali jakiś tunel, który być może doprowadzi mnie do Finnicka. To ode mnie teraz zależy, czy choć jedna osoba z nas przeżyje. I tą osobą ma być właśnie on, dzięki któremu Peeta przeżył na arenie, choć mógł już nas dawno zabić gdyby nie Haymitch. Rozglądam się niepewnie po bokach po dwa razy, a gdy nabieram odwagi i sił, ruszam przed siebie z nadzieją, która się powiększa z minuty na minutę.
Przechodzę ponad kilkanaście metrów i nie widzę końca tego tunelu. Jednak może jest jakieś sekretne wejście, które jest tak dobrze schowane jak ta cała ich baza, która jest na prawdę bardzo mało zauważalna. Nagle słyszę cichy szmer, który do mnie dochodzi z ściany z prawej strony.
- Finnick? - zaczynam nawoływać go szeptem, aby tylko nikt mnie nie usłyszał i nie schwytał.- Finnick?!
- Katniss. Tu jestem. - jestem pewna, że to on, choć jego głos w tej chwili jest ledwo słyszalny dla mych uszu.
- Finnick.- powtarzam jego imię po raz trzeci nieświadoma.
- Widzisz te śrubki? W tym kółeczku? - pyta, lecz dalej bardzo cicho.
Rozglądam się i nerwowo wypatruję tego co mam zobaczyć. Na szczęście śrubki są dobrze zauważalne, więc wielkiego z tym problemu nie mam. Podchodzę do nich i pod wpływem emocji zaczynam walić pięściami w ścianę usatysfakcjonowana znalezieniem przyjaciela.
środa, 10 lutego 2016
Największy prezent na urodziny. Koffam was :3
Otóż wczoraj zobaczyłam bardzo zacną liczbę wyświetleń: 7000 <3 Wiedziałam, że wbijecie mi to wcześniej XD Zakładałam z tatą, że będzie to dzisiaj, jednak zrobiliście to wczoraj!
I właśnie dostałam największy prezent na urodziny. Was. Nie sądziłam, że ktoś w ogóle zacznie czytać te moje niedokładności, ale jak już wchodzicie na tego bloga to nie zatrzymuję :3 Być może będziecie zdziwieni moim wiekiem, ale trudno xD Może nie, bo piszę jak dziewięciolatka (bez obrazy xd) Jutro stanę się starsza o rok ;d I to będzie mam nadzieję nie pechowe <3 Ma ten blog miesiąc, więc życzmy mu co najmniej rok. Tylko gdyby były jeszcze te komentarze ;-;
No to, następny rozdział moi ludziowie w... sobotę :D I niech los zawsze wam sprzyja fani Peety i Katniss <3
I właśnie dostałam największy prezent na urodziny. Was. Nie sądziłam, że ktoś w ogóle zacznie czytać te moje niedokładności, ale jak już wchodzicie na tego bloga to nie zatrzymuję :3 Być może będziecie zdziwieni moim wiekiem, ale trudno xD Może nie, bo piszę jak dziewięciolatka (bez obrazy xd) Jutro stanę się starsza o rok ;d I to będzie mam nadzieję nie pechowe <3 Ma ten blog miesiąc, więc życzmy mu co najmniej rok. Tylko gdyby były jeszcze te komentarze ;-;
No to, następny rozdział moi ludziowie w... sobotę :D I niech los zawsze wam sprzyja fani Peety i Katniss <3
wtorek, 9 lutego 2016
31 ,,Porwana"
- Żołnierzu Everdeen! Sprawdź czy jest tu zagrożenie. Mellark, oraz Hawthorne pójdą na plac, a Cressida oraz Pollux będą kamerować Kosogłosa. - rozkazuje Paylor.
- A ja?- skarży się Johanna.
- Ty... Ty pójdziesz po kanapki. Wróć do pociągu, potem będziesz nosić plecaki.
- Super. A co ja jestem? Ja chcę walczyć, a nie ciągnąć za sobą bagaże! -warczy wściekła.
- Może iść ze mną Johanna? - uśmiecham się.
- Chyba jasno powiedziałam co ma zrobić.
- Idę z Katniss. - mówi stanowczo Peeta.
- Nie ma mowy.
- Ktoś musi się poświęcić za Kosogłosa! Będę ją osłaniać.- wciąż nalega.
- Żołnierzu, nie denerwuj mnie. Inaczej przyłączysz się do Mason. - po tym co powiedziała Paylor, Peeta odwraca się zrezygnowany i biegnie do Gale'a, który jest spory kawałek od niego.
- Wow. Dużo tutaj ludzi. - rozgląda się Gale. - Chyba ich zmiechy wyżarły.
- Daruj sobie. - przekręcam oczami, po czym idę prosto przed siebie.
- Katniss! Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał! - krzyczy z daleka Peeta, co nie daje mi spokoju. Właśnie się ze mną pożegnał.
- Nie czas na pożegnania moja Drużyno Gwiazd.
Jakoś nie miałam wielkich okazji aby wybrać się sama do dystryktu czwartego, jedyną szansą na zobaczenie jak tam jest był obowiązkowy wyjazd do każdego dystryktu zaczynając od pierwszego. Odwiedziliśmy to miejsce z Peetą rok temu i naszym oczom ukazał się wielki, gęsty liściasty jak i iglasty las, przez który można było biec aż do plaży, na której znajdował się gładki oraz ciepły piasek, który przez morskie fale stał się mokry i można było się na nim swobodnie poruszać.
Mogę przysiąc, że gdybym nie znała się tak dobrze jak teraz na lasach, to bym się tu zgubiła, ale jeżeli posiadam taką wiedzę, to dobrze byłoby się porozglądać, ponieważ w każdej chwili mogą nas zaatakować strażnicy pokoju, którzy czekają na dobrą chwilę, aż mnie złapią i zabiją dla zemsty. Być może właśnie tutaj, niedaleko znajduje się ich mała baza, która może być niesamowicie niewidoczna dla ludzkich oczu.
- A ja?- skarży się Johanna.
- Ty... Ty pójdziesz po kanapki. Wróć do pociągu, potem będziesz nosić plecaki.
- Super. A co ja jestem? Ja chcę walczyć, a nie ciągnąć za sobą bagaże! -warczy wściekła.
- Może iść ze mną Johanna? - uśmiecham się.
- Chyba jasno powiedziałam co ma zrobić.
- Idę z Katniss. - mówi stanowczo Peeta.
- Nie ma mowy.
- Ktoś musi się poświęcić za Kosogłosa! Będę ją osłaniać.- wciąż nalega.
- Żołnierzu, nie denerwuj mnie. Inaczej przyłączysz się do Mason. - po tym co powiedziała Paylor, Peeta odwraca się zrezygnowany i biegnie do Gale'a, który jest spory kawałek od niego.
- Wow. Dużo tutaj ludzi. - rozgląda się Gale. - Chyba ich zmiechy wyżarły.
- Daruj sobie. - przekręcam oczami, po czym idę prosto przed siebie.
- Katniss! Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał! - krzyczy z daleka Peeta, co nie daje mi spokoju. Właśnie się ze mną pożegnał.
- Nie czas na pożegnania moja Drużyno Gwiazd.
Jakoś nie miałam wielkich okazji aby wybrać się sama do dystryktu czwartego, jedyną szansą na zobaczenie jak tam jest był obowiązkowy wyjazd do każdego dystryktu zaczynając od pierwszego. Odwiedziliśmy to miejsce z Peetą rok temu i naszym oczom ukazał się wielki, gęsty liściasty jak i iglasty las, przez który można było biec aż do plaży, na której znajdował się gładki oraz ciepły piasek, który przez morskie fale stał się mokry i można było się na nim swobodnie poruszać.
Mogę przysiąc, że gdybym nie znała się tak dobrze jak teraz na lasach, to bym się tu zgubiła, ale jeżeli posiadam taką wiedzę, to dobrze byłoby się porozglądać, ponieważ w każdej chwili mogą nas zaatakować strażnicy pokoju, którzy czekają na dobrą chwilę, aż mnie złapią i zabiją dla zemsty. Być może właśnie tutaj, niedaleko znajduje się ich mała baza, która może być niesamowicie niewidoczna dla ludzkich oczu.
niedziela, 7 lutego 2016
30 ,,Pamiętaj, że to ty masz przeżyć, a nie ja."
Sięgam po łuk i kołczan wypełniony strzałami, po czym szybko wychodzę na zewnątrz na zbiórkę. Gdy nadchodzi czas na kamerowanie, staję w wyznaczonym dla mnie miejscu i patrzę w obiektyw kamery, którą trzyma Cressida.
- Mieszkańcy Panem! - krzyczę i próbuję mówić przekonująco. - Ta walka dalej trwa! Gdyby jej nie było, nie miałabym po raz kolejny w dłoniach broni! - unoszę rękę do góry i pokazuje, że w dłoni mam łuk.- Ale to właśnie czas dla nas! Czas na to aby wreszcie nasz kraj stał się całkowicie wolny od zła, które grasuje wciąż na ulicach, choć o tym nie wiemy!
Wszystkie oczy są na mnie skierowane, jakbym mówiła coś na prawdę bardzo interesującego, jednak ja tylko próbuję motywować ludzi do pokonywania lęku i do walki z tym co złe, które niszczy nas doszczętnie. Coś sądzę, że będzie to długa przemowa, jednak trochę pouczająca i dająca nadzieję innym, że jutro nastąpi lepszy dzień. Gdy słyszę słowa, które tym razem wymawiam bardzo płynnie, sama sądzę, że to będzie koniec wojen i strachu jeśli tylko ją złapiemy.
- Weźcie to co potrzebne i stawmy czoła Celestii Snow! Kiedyś źródłem niebezpieczeństwa był jej dziadek, teraz tym źródłem jest właśnie ona! Dzisiaj!Wykorzystajmy broń i nienawiść do Snowa i schwytajmy to co nam zagraża! Połączmy siły, wzajemnie się wspierajmy! Wyzwolimy Panem od zła, które na nas tylko czeka! Pokonajmy strach,który rośnie z dnia na dzień! Może myślicie, że nie lękam się, ale jestem człowiekiem tak jak wy! Poprzesz Kosogłosa, poprzesz cały naród! -kontynuuję.
Gdy chowają kamerę, kieruję się do Peety, który w kółko powtarza sobie, że musi mnie chronić i nie dopuścić do mojej śmierci. Jak tylko na niego popatrzę, widzę w jego oczach strach i smutek, który nie znika aż do dzisiaj. To właśnie ja powinnam utrzymać go przy życiu, bo dzięki niemu nie umarłam z głodu, gdyby nie dał mi tego chleba, moja rodzina by głodowała, aż w końcu byłby to nasz koniec. Dzięki wygranej, mamy dość pieniędzy, aby wyżywić nawet cały nasz dystrykt,który nie jest już taki biedny jak kiedyś.
- Świetna robota, Kosogłosie. Już za chwilę puszczą to w całym Panem dzięki Beeteemu- odzywa się Paylor z uśmiechem.
- Ruszajmy już. Nie mam ochoty oglądać siebie znowu jak próbuję wzniecić powstanie.- podnoszę rękę do góry, po czym wszyscy za mną ruszają z bronią w ręku.
- Hej! Mi też się coś od życia należy! - warczy Johanna. - Świetna robota Katniss, niech zaczną się nas bać.
- Nie wzniecasz powstania. Dystrykty się pogodziły ze sobą, a ty zaczniesz walczyć o dobro Panemu. - mówi Gale.
- Ty mi się tu nie odzywaj nawet, Gale. - kręcę głową. - Ja wiem o czym gadałeś z Peetą.
- Hej, Kotna. Przełóżmy tą rozmowę na jutro.- nalega.
- Jeżeli przeżyjesz. - uśmiecham się chytrze i ruszam przed siebie stawiając wielkie kroki.
- Mieszkańcy Panem! - krzyczę i próbuję mówić przekonująco. - Ta walka dalej trwa! Gdyby jej nie było, nie miałabym po raz kolejny w dłoniach broni! - unoszę rękę do góry i pokazuje, że w dłoni mam łuk.- Ale to właśnie czas dla nas! Czas na to aby wreszcie nasz kraj stał się całkowicie wolny od zła, które grasuje wciąż na ulicach, choć o tym nie wiemy!
Wszystkie oczy są na mnie skierowane, jakbym mówiła coś na prawdę bardzo interesującego, jednak ja tylko próbuję motywować ludzi do pokonywania lęku i do walki z tym co złe, które niszczy nas doszczętnie. Coś sądzę, że będzie to długa przemowa, jednak trochę pouczająca i dająca nadzieję innym, że jutro nastąpi lepszy dzień. Gdy słyszę słowa, które tym razem wymawiam bardzo płynnie, sama sądzę, że to będzie koniec wojen i strachu jeśli tylko ją złapiemy.
- Weźcie to co potrzebne i stawmy czoła Celestii Snow! Kiedyś źródłem niebezpieczeństwa był jej dziadek, teraz tym źródłem jest właśnie ona! Dzisiaj!Wykorzystajmy broń i nienawiść do Snowa i schwytajmy to co nam zagraża! Połączmy siły, wzajemnie się wspierajmy! Wyzwolimy Panem od zła, które na nas tylko czeka! Pokonajmy strach,który rośnie z dnia na dzień! Może myślicie, że nie lękam się, ale jestem człowiekiem tak jak wy! Poprzesz Kosogłosa, poprzesz cały naród! -kontynuuję.
Gdy chowają kamerę, kieruję się do Peety, który w kółko powtarza sobie, że musi mnie chronić i nie dopuścić do mojej śmierci. Jak tylko na niego popatrzę, widzę w jego oczach strach i smutek, który nie znika aż do dzisiaj. To właśnie ja powinnam utrzymać go przy życiu, bo dzięki niemu nie umarłam z głodu, gdyby nie dał mi tego chleba, moja rodzina by głodowała, aż w końcu byłby to nasz koniec. Dzięki wygranej, mamy dość pieniędzy, aby wyżywić nawet cały nasz dystrykt,który nie jest już taki biedny jak kiedyś.
- Świetna robota, Kosogłosie. Już za chwilę puszczą to w całym Panem dzięki Beeteemu- odzywa się Paylor z uśmiechem.
- Ruszajmy już. Nie mam ochoty oglądać siebie znowu jak próbuję wzniecić powstanie.- podnoszę rękę do góry, po czym wszyscy za mną ruszają z bronią w ręku.
- Hej! Mi też się coś od życia należy! - warczy Johanna. - Świetna robota Katniss, niech zaczną się nas bać.
- Nie wzniecasz powstania. Dystrykty się pogodziły ze sobą, a ty zaczniesz walczyć o dobro Panemu. - mówi Gale.
- Ty mi się tu nie odzywaj nawet, Gale. - kręcę głową. - Ja wiem o czym gadałeś z Peetą.
- Hej, Kotna. Przełóżmy tą rozmowę na jutro.- nalega.
- Jeżeli przeżyjesz. - uśmiecham się chytrze i ruszam przed siebie stawiając wielkie kroki.
sobota, 6 lutego 2016
29 ,,Jeśli Cię zobaczę, to będzie to kiedyś w innym świecie"
Cała moja Drużyna Gwiazd stoi właśnie przede mną i patrzy na mnie ze zdumieniem. Pollux, Cressida, Gale, oraz Johanna, która jak się dowiedziałam- przyłączyła się aby walczyć. Kolejną z tych walczących będzie tutejsza prezydent Paylor, która nie chciałaby przegapić okazji na widok krwi wnuczki Snowa.
Jedna ciepła łza spływa po moim policzku aż do półotwartych ust, które nie potrafią w tej chwili żadnego słowa wypowiedzieć. Momentalnie przypominam sobie całą przeszłość, przez którą ból w sercu się nasila, a moje ciało przestaje udzielać mi posłuszeństwa. Stoję w bezruchu i wpatruję się w nich jak w obrazek. Za chwilę przeobrażę się w krwiożerczego Kosogłosa, którego żądza zemsty będzie się nasilać z minuty na minutę. Na moim kostiumie będzie spoczywać broszka od Madge, która od razu pokazuje kim jestem. Kto by pomyślał, że mała ozdoba, może przeobrazić się w symbol buntu.
Dzieci pobiegły do swoich rodziców, przez co mogę przestać udawać twardziela, który mówił, że potrafi ocalić każdego jak i zabić. Moje ciało zaczyna drżeć pod wpływem wiatru, a na moich ramionach pojawia się gęsia skórka spowodowana wieścią o 77 igrzyskach Głodowych, w których będę po raz kolejny uczestniczyła jako trybut i walczyła o przetrwanie. Tym razem będzie to walka z duchem Snowa, który spróbuje mnie zabić jednym dotknięciem. Sięgnę po łuk, oraz strzały,które będą przechowywane w skórzanym kołczanie. Muszę sobie przypomnieć o tym jak nienawidzę dawniejszego prezydenta.
- Katniss, wszystko dobrze? - pyta Cressida. -Później będziemy Cię kamerować.
- Tak...- uśmiecham się niepewnie. - Gdzie mój strój? Przecież kosogłos musi jakoś wyglądać, a szczególnie kiedy rusza na wnuczkę Snowa.
- Cześć, Kotna. - mówi z nutą ironii w głosie Gale.
- Cześć. - odpowiadam sucho.
- Johanno, od teraz będziemy do Ciebie mówić żołnierzu Mason. - tłumaczy Paylor.
- No niech będzie, ale mogło być lepiej. - warczy.
- Strój dostaniesz za chwilę, ponieważ już za niedługo będziemy rozpoczynać akcję ratunkową. Żołnierzu Mellark, gdzie znajduje się nasz wróg? - pyta prezydent.
- To trochę głupie, ale w dystrykcie czwartym. Finnick jest przynętą. - odpowiada blondyn w ciągu ledwo kilku sekund.
- Annie! - jęczę. Oni chcą ją złapać.
- Spokojnie żołnierzu Everdeen, już za niedługo wyruszamy. Musimy dostać potrzebną broń, oraz stroje.
Podchodzi do mnie Pollux i przytula jak najmocniej, jest cały zapłakany tak jak ja. Chyba obydwoje myśleliśmy, że spotkanie nasze odbędzie się dużo później, a tu tylko pół roku, jednak nie żałuję. Drużyna 451 zaczyna krwawy początek i skończy na schwytaniu Celestii, oraz odbiciu Finnicka.
Jedna ciepła łza spływa po moim policzku aż do półotwartych ust, które nie potrafią w tej chwili żadnego słowa wypowiedzieć. Momentalnie przypominam sobie całą przeszłość, przez którą ból w sercu się nasila, a moje ciało przestaje udzielać mi posłuszeństwa. Stoję w bezruchu i wpatruję się w nich jak w obrazek. Za chwilę przeobrażę się w krwiożerczego Kosogłosa, którego żądza zemsty będzie się nasilać z minuty na minutę. Na moim kostiumie będzie spoczywać broszka od Madge, która od razu pokazuje kim jestem. Kto by pomyślał, że mała ozdoba, może przeobrazić się w symbol buntu.
Dzieci pobiegły do swoich rodziców, przez co mogę przestać udawać twardziela, który mówił, że potrafi ocalić każdego jak i zabić. Moje ciało zaczyna drżeć pod wpływem wiatru, a na moich ramionach pojawia się gęsia skórka spowodowana wieścią o 77 igrzyskach Głodowych, w których będę po raz kolejny uczestniczyła jako trybut i walczyła o przetrwanie. Tym razem będzie to walka z duchem Snowa, który spróbuje mnie zabić jednym dotknięciem. Sięgnę po łuk, oraz strzały,które będą przechowywane w skórzanym kołczanie. Muszę sobie przypomnieć o tym jak nienawidzę dawniejszego prezydenta.
- Katniss, wszystko dobrze? - pyta Cressida. -Później będziemy Cię kamerować.
- Tak...- uśmiecham się niepewnie. - Gdzie mój strój? Przecież kosogłos musi jakoś wyglądać, a szczególnie kiedy rusza na wnuczkę Snowa.
- Cześć, Kotna. - mówi z nutą ironii w głosie Gale.
- Cześć. - odpowiadam sucho.
- Johanno, od teraz będziemy do Ciebie mówić żołnierzu Mason. - tłumaczy Paylor.
- No niech będzie, ale mogło być lepiej. - warczy.
- Strój dostaniesz za chwilę, ponieważ już za niedługo będziemy rozpoczynać akcję ratunkową. Żołnierzu Mellark, gdzie znajduje się nasz wróg? - pyta prezydent.
- To trochę głupie, ale w dystrykcie czwartym. Finnick jest przynętą. - odpowiada blondyn w ciągu ledwo kilku sekund.
- Annie! - jęczę. Oni chcą ją złapać.
- Spokojnie żołnierzu Everdeen, już za niedługo wyruszamy. Musimy dostać potrzebną broń, oraz stroje.
Podchodzi do mnie Pollux i przytula jak najmocniej, jest cały zapłakany tak jak ja. Chyba obydwoje myśleliśmy, że spotkanie nasze odbędzie się dużo później, a tu tylko pół roku, jednak nie żałuję. Drużyna 451 zaczyna krwawy początek i skończy na schwytaniu Celestii, oraz odbiciu Finnicka.
piątek, 5 lutego 2016
28 ,,Wrócę na arenę".
W mojej głowie jest kompletny chaos, nie potrafię nad nim zapanować. Nie umiem zebrać myśli. Dziewczynka w wieku Prim jest w stanie posunąć się tak bardzo do przodu, aby stać się tak jak jej własny dziadek, który zabił tysiące ludzi,myślał tylko o sobie, a mimo to Kapitolińczycy go kochali. Wyglądała na całkiem niewinną i bezbronną, jednak wygląd potrafi zmylić każdego. Niestety dopiero teraz do tego doszłam. Próbuje się zemścić, a bronią jej jest każdy ocalały Strażnik Pokoju, oraz nieszczęsny Finnick, który nic złego nie zrobił, tylko chciał uratować cały kraj przed zagładą.
A co najgorsze, ja nic nie zrobiłam. Pozwoliłam im go zabrać, a według mnie nie jest to sprawiedliwe.
Jak tylko przechodzę przez ulicę słyszę tyle dobrych opinii na mój temat, dzieci są podekscytowane moją obecnością i próbują mnie naśladować. W Kapitolu znajduje się mały targ, w którym za zgodą Prezydent Paylor sprzedaje się plastikową broń, a najwięcej jest łuków. Na specjalnych słupach wyświetlane są Kosogłosy, a także ja,upodobniona do tego właśnie ptaka. Napisy są prawie takie same: ,,Niech żyje Kosogłos! Niech żyje wolność! Niech żyje symbol buntu!" Nie mam pojęcia czemu ludzie mnie tak kochają, skoro ja tylko chciałam,aby już nigdy nie było Igrzysk Głodowych, aby małe dzieci w przyszłości nie poszły na arenę. Śmierć takich małych istotek jest dla mnie okropieństwem, nienawidzę patrzeć na tą ich krew, która wylała się pod wpływem ugodzenia nożem.
czwartek, 28 stycznia 2016
27 ,,Męczennik"
- Przestań tak na mnie patrzeć. Dziwnie się czuję. - marszczy brwi.
- W jakim sensie? Ja po prostu oczekuję prostej odpowiedzi. Tak lub nie. - odpieram.
- Jakbyś mi współczuła. Patrzysz na mnie jak w trzynastce.
- Pamiętasz tamto?
- No ba. Mam cały czas ten sam koszmar. Jak się na Ciebie rzucam i duszę, czekając aż do skutku jak umrzesz. A co najgorsze nie potrafię się z tego wybudzić.
Myślałam, że te ataki już mu przeszły, że przede mną stoi cały Peeta Mellark, jednak jest w nim mała cząstka torturowanego chłopca, którego obrócono przeciwko mnie przez Snowa i gończe osy. Wiedza o tym, że ukochana osoba jest w okropnym miejscu i czekanie na to aby ktoś ją uratował jest straszna. Tak jak wzrok wbity w te oczy, które pokazują smutek i ból przez wspomnienia, które go powoli niszczą, nie można mu pomóc, sam musi pokonać lęk.
- Ale mam też wspomnienia godne zapamiętania. Takich których nie chcę zapomnieć, ale są też takie, przez które mi serce na kilka minut zamarło.- ciągnie. - Kiedy zobaczyłem Ciebie jak się zgłosiłaś na trybuta, aby zastąpić Prim, wiedziałem że dystrykt dwunasty doczeka się zwycięzcy. Matka, ojciec i moi bracia też tak mówili.
- W jakim sensie? Ja po prostu oczekuję prostej odpowiedzi. Tak lub nie. - odpieram.
- Jakbyś mi współczuła. Patrzysz na mnie jak w trzynastce.
- Pamiętasz tamto?
- No ba. Mam cały czas ten sam koszmar. Jak się na Ciebie rzucam i duszę, czekając aż do skutku jak umrzesz. A co najgorsze nie potrafię się z tego wybudzić.
Myślałam, że te ataki już mu przeszły, że przede mną stoi cały Peeta Mellark, jednak jest w nim mała cząstka torturowanego chłopca, którego obrócono przeciwko mnie przez Snowa i gończe osy. Wiedza o tym, że ukochana osoba jest w okropnym miejscu i czekanie na to aby ktoś ją uratował jest straszna. Tak jak wzrok wbity w te oczy, które pokazują smutek i ból przez wspomnienia, które go powoli niszczą, nie można mu pomóc, sam musi pokonać lęk.
- Ale mam też wspomnienia godne zapamiętania. Takich których nie chcę zapomnieć, ale są też takie, przez które mi serce na kilka minut zamarło.- ciągnie. - Kiedy zobaczyłem Ciebie jak się zgłosiłaś na trybuta, aby zastąpić Prim, wiedziałem że dystrykt dwunasty doczeka się zwycięzcy. Matka, ojciec i moi bracia też tak mówili.
26 ,,Atak"
Uświadamiam sobie, że poprzez wydobycie z ust niewłaściwych słów i zrobienie jakiejś czynności można stracić bliską osobę. Ale u mnie jest jeszcze cień szansy na to, aby wytłumaczyć Peecie, że pocałunek z Gale'm nic dla mnie nie znaczy. Zostałam zmuszona. Boję się pomyśleć o tym co jeszcze ten człowiek może ze mną zrobić. Peeta to jedyna osoba, która pomoże mi ostatecznie wyjść z depresji spowodowanej dużym brakiem towarzystwa z jego strony. Obecność jego jest dla mnie lekarstwem, bez niego choruję przez dłuższy czas. On o tym wie. Wie wszystko. Mówił, że wie o Finnicku, że był przy mnie w trudnych chwilach, a ja nawet nie wiem gdzie teraz jest. Muszę się dowiedzieć gdzie przebywa i czy żyje. Nie potrafię zapomnieć o tych plamach krwi na wyschniętej trawie.
Powalczę o Finnicka. Nawet gdybym miała zapłacić za to życiem. Dzięki niemu Peety serce zaczęło dobrze funkcjonować, zaczęło bić z powrotem. Odróżniłam przyjaciela od wroga, teraz wystarczy tylko pomyśleć jak go ocalić. Jednak najpierw muszę przekonać Peete. Za dużo wycierpiał, jednak w pewnym sensie ten pocałunek to też moja wina. Mogłam nie wpuszczać Gale'a do środka, przecież wiedziałam co będzie chciał zrobić, jaki postawił sobie cel.
wtorek, 26 stycznia 2016
25 ,,Niechciany pocałunek"
Jego kąciki ust są wciąż uniesione, jakby coś go cały czas bawiło. Dzięki jego zapachowi, przypomniałam sobie tamte lata, gdy chodziłam z nim do lasu. Jak byłam w wieku Prim i poznałam Gale'a - czternastolatka na początku wrogo do mnie nastawionego. Z czasem zaczęliśmy sobie nawzajem ufać. Nauczył mnie robić banalne już dla mnie pułapki na zwierzęta, nie powiedzieliśmy władzom o tym że codziennie wyruszamy do miejsca pełnego drzew, nie wygadaliśmy się. Broniliśmy się nawzajem. Nie powiem. Byłam o niego nie raz zazdrosna, gdy tylko z jakąś dziewczyną rozmawiał zaczynałam być czerwona jak burak ze złości. Jedno jest pewne. Rywalizacja pomiędzy Peetą i Gale'm nadal trwa, a z czasem może stać się nawet niebezpiecznie. Jak się zobaczą, to mam nadzieję, że nie rzucą się na siebie. Z resztą nie ma o co walczyć. Powoli zmieniam się w zmiecha. A przez co? Przez bycie tym cholernym Kosogłosem, zabijającym setki, tysiące niewinnych ludzi. No, przyznam, że było pare,których zabiłam z nienawiści, ale to tylko dla pokoju na świecie.Ale mam przeczucie, że jeszcze jedna osoba nie zaznała pokoju. Ja.
- To już skreśliłaś swojego przyjaciela na zawsze? - patrzy na mnie z troską. Nigdy tak na mnie nie patrzył. - Kotna?
- To już skreśliłaś swojego przyjaciela na zawsze? - patrzy na mnie z troską. Nigdy tak na mnie nie patrzył. - Kotna?
poniedziałek, 25 stycznia 2016
24 ,,Najlepszy przyjaciel"
Nie mija dobra godzina, a jestem cała w mące. Włosy, ramiona, dłonie, oraz nogi są białe, co jakby dodawało mi wieku. Na swoim języku, czuję dużą ilość cukru, który dodaje mi smaku. Nie wiedziałam, że pieczenie może sprawić tak ogromną przyjemność. Bonusem jest to, że Peeta jest przy mnie, więc dodaje mi to uśmiechu na twarzy. Jednak trochę czuję się głupio, że cała jestem brudna, a on jest czyścioszkiem, który nawet rąk sobie nie ubrudził. W tej chwili wkłada już gotowe ciasto do lodówki, a ja skradam się na paluszkach do małej torby, w której znajduje się mąka.
- Katniss, słyszę Cię.- chichota.
- Ach tak? A czy ty mi coś właśnie sugerujesz?
- Niee... Ależ skąd. - kręci głową. Jest wciąż odwrócony, więc to moja jedyna okazja na to aby się pośmiać.
- Katniss, słyszę Cię.- chichota.
- Ach tak? A czy ty mi coś właśnie sugerujesz?
- Niee... Ależ skąd. - kręci głową. Jest wciąż odwrócony, więc to moja jedyna okazja na to aby się pośmiać.
niedziela, 24 stycznia 2016
Liebster Blog Award (LBA) 11 pytań, 11 odpowiedzi.
Do LBA dostałam nominację od Sia THG z bloga Igrzyska śmierci:Nowa historia.
Jestem w szoku trochę :D Ale bardzo dziękuję za tą nominację, bo dzięki niej trochę mnie poznacie :) Gdybyście chcieli coś o mnie wiedzieć, pytać w komentarzach, a ja odpowiem ;) No więc właśnie odpowiem na 11 pytań zadanych przez Sia i później będę nominować kilku blogerów :D
1. Twój ulubiony aktor/aktorka?
Przed obejrzeniem Igrzysk Śmierci nie miałam zbytnio jakiś faworytów, jednak gdy zobaczyłam rolę odegraną przez Jen i Josha, wszystko się zmieniło :) Teraz są moimi ulubionymi i oglądam każdy film, w których grają :D Czy razem, czy osobno - są świetni.
2. Co cenisz w ludziach?
Cenię to, że są sobą. Nie są fałszywi i potrafią pomagać. A do pomocy potrzebne są chęci, których oczywiście czasem nie ma, ale pomoc innym jest niesamowita :)
3. Do jakiego dystryktu chciałabyś należeć?
Gdyby chodziło o osoby zamieszkałe dystrykty, wybrałabym dystrykt dwunasty, oczywiście ze względu na Katniss, Gale'a, Haymitcha i Peete. Ale ogólnie to bardzo zaprzyjaźniłam się z dystryktem czwartym. Kocham morze,kocham wodę i w ogóle bardzo mi się spodobał :D Znicz dla Finnicka [*]
4. Czy masz jakieś dziwne nawyki?
Według moich kochanych przyjaciół - których oczywiście pozdrawiam xD czytanie jest strasznie nudne,a książka składająca się ze 100 stron jest nie do przeczytania. Jednak ja inaczej sądzę. Życie bez książek byłoby nudne i nie do zniesienia ;/ Teraz moim nawykiem jest ciągłe czytanie swojego bloga, czyli wypatrywanie jakiś błędów :P Lubię ideal xD5.Jesteś poukładana czy roztargniona?
Roztargniona! Już od razu się przyznaję. Czasem zapomnę o napisaniu rozdziału, a gdy sobie już o tym przypomnę to jest za późno i piszę rozdział na drugi dzień ;P W szkole nie potrafię się skoncentrować (Na szczęście jeszcze mi tydzień ferii został :D) i ten noo... Raczej nie kojarzę się z poukładaną osobą.
6. Jaki był powód powstawania Twojego bloga?
Oj...Było trochę tego ;P Pisanie to moja pasja, a jak zobaczyłam IŚ,WPO,K1 I K2, a w dodatku przeczytałam książki - trylogię, to od razu wiedziałam że czas na mnie, czas na to aby napisać coś! D: Dawniej moim ulubionym filmem był animowany pt: ,,Jak wytresować smoka" i też pisałam opowiadania :) 1 opowiadanie zgarnęło 900 komentarzy, a drugie 700, więc postanowiłam że czas na IGRZYSKA! No i tak sie zaczęło to blogowanie ;P
7.Kim chcesz zostać w przyszłości?
Piosenkarka prowadząca bloga :D Wiem że to raczej nie możliwe, ale marzenia jak marzenia, bez nich człowiek nie potrafi dobrze funkcjonować ;3
8. Co byś wolała: Żeby Katniss była z Gale'm czy z Peetą?
No skoro prowadzę bloga na temat Peety i Katniss to raczej PEETA ;P
No ale przyznam, że w IŚ Peeta był małą ciotą xD Ale w WPO zakochałam się w nim <3 Kochał Katniss i był gotów poświęcić za nią życie, co oznacza dowód miłości :) A w dodatku moim zdaniem Gale nie pokazywał w tej trylogii jaki jest romantyczny, więc Peeta moim zdaniem górą ;D
9. Oglądasz jakieś seriale?
Tak ;) Niestety w czwartek się skończy i już lecą jakieś nowe :/ Tytuł: ,,Za głosem serca" bardzo polecam! ;d
10. Twoje największe marzenie?
Żebym miała prawdziwych przyjaciół. Niektórzy są fałszywi. Chcę być w gronie prawdziwych przyjaciół.
11.Ulubiony film, prócz Igrzysk śmierci?
Tak serio? XD Nie mam XD IŚ forever :3 Choć na prawdę będę tęsknić za tym filmem :/ Już nie ma tego uczucia, które towarzyszyło mi podczas czekania na premierę Kosogłosa, już nie czekam. Teraz pora na mój blog, który kontynuuje ten cudowny film :)
No więc to koniec odpowiadania na pytania ;)
Nominuję:
- Aaliyah Hunger Games
- Anne
I tyle na razie :)
Pytania:
1. Czemu prowadzisz bloga?
2. Twoja ulubiona postać z ulubionego filmu?
3. Co Cię motywuje do dalszego pisania?
4. Który strój na paradzie trybutów Ci się najbardziej spodobał?
5. Twój ulubiony dystrykt?
6. Co sądzisz na temat przemocy?
7. Jakie masz postanowienia na ten rok?
8. Jakie masz marzenia?
9. Ulubione 3 piosenki?
10. Ulubiony cytat?
11. Pamiętasz jakiś sen z dzieciństwa? (Jeśli tak to opowiedz krótko)
No więc 11 pytań jest, 11 odpowiedzi, dziękuję za nominację! :D Liczę na jakieś pytania w komentarzach do mnie :) Szybko na nie odpowiem.
23 ,,Peeta... Łowca wiewiórek. Ja... Łowca tortów."
Nastał nowy dzień, który może nie być aż tak bardzo nudny jak myślę. Tą noc przespałam z Peetą, dzięki czemu jestem wypoczęta i czuję się na siłach. Humor mi niesamowicie dopisuje, jest to spowodowane brakiem koszmarów w nocy i wygodnym łóżkiem, oraz oparciem, które mi dał blondyn. Nie wiem która była dokładnie godzina, ale obudziłam się chyba w środku nocy, gdy Peeta siedział na łóżku i cicho do siebie szeptał. W kółko powtarzał: ,,Nazywam się Peeta Mellark. Mój dom to dystrykt dwunasty. Mam osiemnaście lat. Wygrałem wraz z Katniss Igrzyska Głodowe. Straciłem rodzinę przez bombardowanie. Jedyną osobą, dla której żyję jest Katniss Everdeen. Bez niej moje życie nie ma sensu. Jestem piekarzem i malarzem. Byłem w Kapitolu torturowany, jednak będę wracać tu co roku, udając że wszystko jest ze mną dobrze."
Powtórzył to jeszcze ze dwa razy i przestał gdy zobaczył mnie nie śpiącą już. Zaczęłam się o niego bardzo martwić, bo ostatnie zdanie było godne postawienia pytajnika. Czyli on udaje, że się dobrze czuje? Abym ja przestała się niepokoić i miała cały czas uśmiech na twarzy? Nie pozwalam na to. Cierpię kiedy on cierpi. Jestem smutna gdy on jest smutny. Jestem szczęśliwa gdy on jest szczęśliwy! Nie mam zamiaru cieszyć się jego sztucznym uśmiechem.
Powtórzył to jeszcze ze dwa razy i przestał gdy zobaczył mnie nie śpiącą już. Zaczęłam się o niego bardzo martwić, bo ostatnie zdanie było godne postawienia pytajnika. Czyli on udaje, że się dobrze czuje? Abym ja przestała się niepokoić i miała cały czas uśmiech na twarzy? Nie pozwalam na to. Cierpię kiedy on cierpi. Jestem smutna gdy on jest smutny. Jestem szczęśliwa gdy on jest szczęśliwy! Nie mam zamiaru cieszyć się jego sztucznym uśmiechem.
piątek, 22 stycznia 2016
22 ,,Kochasz mnie. Prawda czy fałsz?"
Nadchodzi czas, aby opuścić to piekielne miejsce wspomnień, jakim jest pałac prezydencki i sami ludzie z Kapitolu przebranymi za małpy. Powoli się żegnamy z nimi, za co Ci życzą nam szczęścia i oczywiście, aby dziecko gdy się urodzi było zdrowe. Po drodze rozmawiamy z Haymitchem. Powiedział, że z Effie jest wszystko dobrze i chciałaby z nami jutro porozmawiać na temat jakiejś niespodzianki za dwa dni, o której oczywiście ja i Peeta nie wiemy. Nic nie chciał nam powiedzieć z tego względu, że gdybyśmy się dowiedzieli o co chodzi, zepsulibyśmy wszystko, a i tak nic bym z niego nie wygarnęła, ponieważ alkohol robi swoje.
Gdy jesteśmy już w apartamencie, kieruję się do swojego pokoju, w którym widzę znajduje się ogromna szafa, większa niż łóżko dwuosobowe. Nie wiem czemu trafiło mi się takie łoże, skoro dowiedziałam się, że Haymitch ma jednoosobowe i śpi sam tak jak ja. Moje wątpliwości rozwija mała, biała karteczka na biurko na której starannie pisze zielonym flamastrem: ,,Lekarstwem jest łóżko, dzięki któremu łatwiej się pomieścić, spać, a w dodatku nie masz koszmarów"
Gdy jesteśmy już w apartamencie, kieruję się do swojego pokoju, w którym widzę znajduje się ogromna szafa, większa niż łóżko dwuosobowe. Nie wiem czemu trafiło mi się takie łoże, skoro dowiedziałam się, że Haymitch ma jednoosobowe i śpi sam tak jak ja. Moje wątpliwości rozwija mała, biała karteczka na biurko na której starannie pisze zielonym flamastrem: ,,Lekarstwem jest łóżko, dzięki któremu łatwiej się pomieścić, spać, a w dodatku nie masz koszmarów"