- Przestań tak na mnie patrzeć. Dziwnie się czuję. - marszczy brwi.
- W jakim sensie? Ja po prostu oczekuję prostej odpowiedzi. Tak lub nie. - odpieram.
- Jakbyś mi współczuła. Patrzysz na mnie jak w trzynastce.
- Pamiętasz tamto?
- No ba. Mam cały czas ten sam koszmar. Jak się na Ciebie rzucam i duszę, czekając aż do skutku jak umrzesz. A co najgorsze nie potrafię się z tego wybudzić.
Myślałam, że te ataki już mu przeszły, że przede mną stoi cały Peeta Mellark, jednak jest w nim mała cząstka torturowanego chłopca, którego obrócono przeciwko mnie przez Snowa i gończe osy. Wiedza o tym, że ukochana osoba jest w okropnym miejscu i czekanie na to aby ktoś ją uratował jest straszna. Tak jak wzrok wbity w te oczy, które pokazują smutek i ból przez wspomnienia, które go powoli niszczą, nie można mu pomóc, sam musi pokonać lęk.
- Ale mam też wspomnienia godne zapamiętania. Takich których nie chcę zapomnieć, ale są też takie, przez które mi serce na kilka minut zamarło.- ciągnie. - Kiedy zobaczyłem Ciebie jak się zgłosiłaś na trybuta, aby zastąpić Prim, wiedziałem że dystrykt dwunasty doczeka się zwycięzcy. Matka, ojciec i moi bracia też tak mówili.
- Peeta, wierzysz mi, że Cię kocham? - zmieniam niespodziewanie temat, jestem tak uparta, że potrafię postawić na swoim i nie dam za wygraną, jeśli chcę bardzo znać odpowiedź.
- Jak możesz kochać zmiecha? - pyta i prostuje się. - Lepiej odejdź, zanim będę mieć kolejny atak, nie będzie już tak bezpiecznie.
- To się da wyleczyć. - odpowiadam szybko próbując uratować sytuację.
- Miłość do mnie? Czy moje zachowanie, które jest niebezpieczne? Jak tylko ludzie się o tym dowiedzą, zaczną siać panikę i mnie spróbują zabić. Jestem potworem.
- Chyba wciąż masz atak, skoro sądzisz że miłość do Ciebie można wyleczyć. Wszystkie kobiety chcą spędzić z Tobą noc. - kręcę głową rozczarowana jego podejściem.
- A ty chciałabyś?
- Peeta! - krzyczę załamana.
- No co? Tylko pytam z ciekawości. Chcę wiedzieć czy jestem atrakcyjny.
- Najpierw odpowiedz na moje pytanie. Jeżeli to zrobisz, to ja też odpowiem na Twoje.
- Ta miłość przejdzie Ci w najbliższym czasie. Jestem tego pewien.
Poprzez jeden atak i spojrzenie na szkody wyrobione przez własne ręce, których się nie kontroluje, można zwątpić w wszystko. Nawet w miłość, w uczucie którym Cię darzy druga osoba. Nie wie się co jest kłamstwem, a co prawdą, nie potrafi się tego odróżniać, a mimo to jakoś się z tym żyje. Małymi schodkami Peeta do mnie wraca, ale kiedy już w całości wróci, minie kilka dobrych lat, aby wszystko to co go spotkało sobie przypomniał. Rany, które już dawno się zagoiły powrócą do okropnego stanu, serce jak i mózg przypomną sobie o przeszłości, która nie była za wesoła.
Igrzyska śmierci...Igrzyska Głodowe...Igrzyska Ćwierćwiecza Poskromienia... Zniszczą każdego psychicznie i fizycznie. Przejmują nad nami kontrolę. Robią z nami co chcą. Do końca życia... Do końca.
- Peeta,proszę. Przeżyliśmy wszystko. Razem. Myślisz, że o tym da się zapomnieć? Ratowaliśmy siebie wzajemnie, obydwoje chcieliśmy poświęcić za siebie życie. Myślisz, że potrafię zapomnieć? - zaczynam cicho łkać. Próbuję to kontynuować, ale do przekonywania innego człowieka jestem słaba.W końcu to on jest dobrym mówcą, a nie ja. To on słynie z bycia miłym i kochanym, nie ja. To z nim chce się przespać pół świata, nie ze mną.
Ludzie mnie nienawidzą, a jedyne co chcą zrobić, to mnie zamordować. Po prostu robią dobrą minę do złej gry. Uważają mnie Kapitolińczycy za wroga, ponieważ to przeze mnie zabito ich dzieci, przeze mnie był ten wybuch. Ale nie przeze mnie zginęła Prim. Doszłam do wniosku, że Gale nic nie zrobił. Snow i Coin wszystko zepsuli.
- Nie zapomnę o tamtych oczach, które pokazywały ból. Które były na mnie skierowane. Były torturowane, pokazywały co się działo podczas mojej nieobecności w Kapitolu. Nawet nie wiesz ile wylałam przez to łez. Ale nie żałuję, bo Cię będę dalej kochać Peeta. Zasługuję na tysiąc batów w plecy, albo w twarz na to abym na Ciebie zasługiwała. - ciągnę. Chcę coś jeszcze powiedzieć, ale przerywa mi Peeta.
- Czekaj, Katniss. przypomniało mi się coś. - dotyka mojego ramienia. - Ta wnuczka Snowa...
- Co z nią?
- Ja pamiętam jak dowiedziała się o jego śmierci.- wzdycha. Patrzy na mnie z troską tak jak kiedyś.- Ona chce się zemścić. Nie wiem gdzie jest, pewnie uciekła, ale nie da za wygraną. Ale nie musisz się o nią martwić, cały świat Cię wspiera i wie o Twojej stracie.
- Prim. - mówię ze łzami w oczach.- Peeta, Prim się nie da uratować, ale Finnicka musimy. - nagle sobie przypominam o starym przyjacielu.
- A co się z nim stało?
- On został poważnie zraniony przez Strażników pokoju! - smutnieję.
- Myślałem, że nie ma już Strażników. - wytrzeszcza oczy zdumiony. - Ale wiem gdzie on jest. Jutro zaczynamy go ratować.
- Gdzie jest? - pytam zniecierpliwiona.
- U wnuczki Snowa.
Drogi czytelniku. Pamiętaj o zamieszczeniu komentarza, bo jak nie to nici z next rozdziału.
super rozdział czekam na następny
OdpowiedzUsuńDopiero teraz przeczytałam ale jak zwykle mi się podoba
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent do pisania
Czasem piszesz lepiej nisz suzanne Collins
Też dopiero przeczytałam �� i teraz wszystko ma sens! Dlatego chcą ją zabić. ��
OdpowiedzUsuń