(...) ,,- Nigdy wcześniej nie ratowałem swojej ukochanej przed Furiami. - Zrobił zaniepokojoną minę, kiedy zobaczył, że moje oczy napełniają się łzami. - Nie płacz.
- Jak mam nie płakać? - spytałam go. - Właśnie powiedziałeś, że mnie kochasz."
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W przesiąkniętych niepokojem źrenicach Victorii, dostrzegam błysk. Widzę w nich też wyraźną determinację, a przede wszystkim przeszłość. Wiedziała, że w końcu zapytam jak była traktowana poza dwunastką, a ten czas właśnie nadszedł.
- Katniss, ja nie lubię zbytnio o tym mówić. - odwraca wzrok. - Kiedy ktoś o to pyta... Zmieniam temat. Po prostu mieszkanie w Kapitolu to istny koszmar, w którym musiałam żyć przez dłuższy czas.
Mimo iż próbuje zamaskować swój ból i strach, a także nienawiść skierowaną przeciwko władzy naszego państwa, wiem co może to oznaczać. Coś na co z pewnością nie zasługuje.
Patrzę na nią z litością, przez co w końcu się przełamuje i opowiada.
- Nie mam pojęcia kto jest ojcem tego dziecka. - odpiera ulękniona. Mówi to tak, jakby ktoś nałożył na nią blokadę i zmienił ton głosu. - W dodatku... Kiedy Snow dowiedział się, że jestem przyjaciółką Peety, kazał jednemu z władzy mnie pobić. Zostałam tak poszkodowana, że miałam połamane żebra i nogi. Nikt nie chciał mnie wyleczyć. Byłam oddana losowi.
- Nie bój się. - mówię poważnie. Czuję jak z minuty na minutę nabieram co raz więcej sił. - Nie kłam. Wiem, że się boisz.
- On... Powiedział, że Cię zabije. Że chce widzieć Twoją głowę.
- To normalne. U nich żądza zemsty na tym poziomie jest dziedziczna. - puszczam do niej oczko, a ta się śmieje.
- Przyszłam tu tylko po to, bo wiedziałam, że jesteś zła na Peete. Mam nadzieję, że mu wybaczysz. Wyjechał tylko po to, aby się wyleczyć i przyjechać zdrów jak ryba. Bez żadnych ataków, bądź jakiś dziwnych wyobrażeń, w postaci tego, że możesz zmienić się w potwora.
- Przyjechałaś tu, abym mu wybaczyła? - pytam zdziwiona.
- Wiem, że to nieodpowiednia chwila, ale powinniście sobie wszystko wytłumaczyć. Aby pomiędzy wami zapanował spokój i zgoda. Potem podczas walki będą problemy i może dojść do sprzeczki. Nie lepiej dojść do porozumienia, Katniss?
- Racja. - odpowiadam pełna entuzjazmu.
Nie mam pojęcia co ja bym bez niej zrobiła.
- Peeta jest na dworze. Haymitch prosił go o rozmowę, nie wiem o co dokładnie chodzi, ale musisz go porwać w obroty, hmm? - chichocze. Podnosi mnie to trochę na duchu. - Zabierz się za niego. Co prawda, nie jest to pies, ale faceta w końcu da się wytresować.
- Już nie przesadzajmy. - próbuję tłumić śmiech.
- Nie bój się. - mówię poważnie. Czuję jak z minuty na minutę nabieram co raz więcej sił. - Nie kłam. Wiem, że się boisz.
- On... Powiedział, że Cię zabije. Że chce widzieć Twoją głowę.
- To normalne. U nich żądza zemsty na tym poziomie jest dziedziczna. - puszczam do niej oczko, a ta się śmieje.
- Przyszłam tu tylko po to, bo wiedziałam, że jesteś zła na Peete. Mam nadzieję, że mu wybaczysz. Wyjechał tylko po to, aby się wyleczyć i przyjechać zdrów jak ryba. Bez żadnych ataków, bądź jakiś dziwnych wyobrażeń, w postaci tego, że możesz zmienić się w potwora.
- Przyjechałaś tu, abym mu wybaczyła? - pytam zdziwiona.
- Wiem, że to nieodpowiednia chwila, ale powinniście sobie wszystko wytłumaczyć. Aby pomiędzy wami zapanował spokój i zgoda. Potem podczas walki będą problemy i może dojść do sprzeczki. Nie lepiej dojść do porozumienia, Katniss?
- Racja. - odpowiadam pełna entuzjazmu.
Nie mam pojęcia co ja bym bez niej zrobiła.
- Peeta jest na dworze. Haymitch prosił go o rozmowę, nie wiem o co dokładnie chodzi, ale musisz go porwać w obroty, hmm? - chichocze. Podnosi mnie to trochę na duchu. - Zabierz się za niego. Co prawda, nie jest to pies, ale faceta w końcu da się wytresować.
- Już nie przesadzajmy. - próbuję tłumić śmiech.
***
Jestem przy przedostatnim schodku. Powoli stawiam stopę na ostatnim i się zatrzymuję. Boję się stanąć na płytkach, które ciągną się do progu, który prowadzi do niczego innego jak świeżego powietrza i DRZEW. Nie wiem kiedy byłam ostatnio w lesie. Mogłabym powiedzieć, że nie odwiedzałam go co najmniej rok. Mimo iż park nie przypomina mojego drugiego domu, napawam się śpiewem oddalonych od kilometr słowików. Między drzewami dostrzegam małe sztuczne źródełko, z którego pije wodę porzucony i zaniedbany kot. Robi mi się go trochę żal, bo uświadamiam sobie, że mógł przeżyć choć odrobinę tego samego co ja.
Zbieram się na odwagę i ruszam przed siebie, jakby nigdy nic. Od razu Peeta wbija we mnie wzrok. Siedzi z naszym staruszkiem na ławce i nasłuchuje, choć widać, że nie jest tym zbytnio zainteresowany. Podchodzę do nich i się sztucznie uśmiecham.
- O czym gadacie?
Były mentor zastanawia się przez chwilę, a blondyn czeka, aż odpowie za niego.
- O muzyce, skarbie. - zaczyna się rozglądać, jakby fascynowała go otaczająca przyroda. - Ładna dziś pogoda.
- Zbiera się na deszcz. - zauważam. Peeta śmieje się, co podbudowuje moją pewność. - No to zmieniając już to wszystko... O jakiej muzyce dokładnie rozmawiacie?
- A no to i owo. Wiesz, jakoś tak za szybko mija czas. Zdzwonimy się Peeta, mamy jeszcze kilka spraw do omówienia. Ja lecę,żegnajcie. - widzę jego zakłopotanie na twarzy.
Odchodzi pędem i zostawia nas samych. Nastaje grobowa cisza. Dochodzę w końcu do wniosku, że to właśnie ja mam się pierwsza odezwać.
- To co? Dowiem się w końcu, o czym gadaliście?
- Mniejsza z tym, co mówiła Ci Victoria? - próbuje zmienić temat.
- Coś nie nauczyli Cię kultury w tym Kapitolu. Byłam pierwsza!
- A to ci Katniss Everdeen. Masz coś dzisiaj zmienne nastroje. - uśmiecha się pod nosem.
- Wydaje Ci się. - zaczynam drżeć. W powietrzu jest trochę wilgoci, ale wciąż panuje przyjemna temperatura. Jednak długie przebywanie w jednym budynku, z którego w ogóle się przez ten czas nie wychodziło, powoduje, że przyzwyczaiłam się do ciepła.
Blondyn zauważa że mi zimno i natychmiast zdejmuje kurtkę, aby mnie okryć. Z trudem przyjmuję to, że jest taki hojny. Gęsia skórka znika mi ze skóry, a ja jestem zadowolona z samej siebie. I pomyśleć, że jeszcze dzisiaj chciałam się zabić z powodu tego, że taki idiota mnie nie kocha.
- J-Ja... Dużo o Tobie myślałem podczas mojego pobytu w stolicy. - zaczyna się jąkać, co trochę mnie śmieszy. Ostatnio za bardzo jest pewny siebie, a teraz pokazuje swoją kolejną twarz: dziecka. - Katniss... Czy ty mnie jeszcze kochasz?
Jestem w szoku. Dobrze, że siedzę na ławce, bo gdybym stała na dwóch nogach, to bym chyba zemdlała. Jeszcze ma się czelność pytać. Po tym co mi zrobił... Nie mam pojęcia co do niego czuję.
Miłość jest to najcudowniejsza i najokropniejsza rzecz w życiu. Najcudowniejsza, ponieważ wiesz, że druga osoba odwzajemnia Twoje uczucia, a najokropniejsza dlatego, że żyjesz w strachu, bo możesz tą osobę stracić.
- Nie. - odpowiadam zimno, choć kraja mi się serce.
- Wiedziałem. - jego cwana mina znika z twarzy. Teraz panuje u niego smutek. - Bo Ja Ciebie też nie kocham.
Wpatrujemy się w siebie z zaciekawieniem. Jakbyśmy próbowali odkryć uczucia drugiej osoby.
Czasem muszę wyglądać, jakbym chciała go zdzielić pięścią po twarzy, a czasem tak słodko, że się aż uśmiecha.
Teraz nie potrafię odgadnąć, co zamierza zrobić. Jakby się nad czymś wahał, ale nie do końca też. Jednak tego się na pewno nie spodziewałam. Złapał mnie szybko za biodra i przyciągnął do siebie, a następnie pocałował. Pogłębiłam ten pocałunek, ale potem powiedziałam sobie w myślach: ,,stop."
Momentalnie oderwałam się od niego, a ten nawet się nie dziwił.
- Przepraszam, musiałem.
Nie wiem czy odrodziło się we mnie drugie ja, ale jak dzikie zwierze podbiegłam do najbliższego drzewa i się po nim wspięłam. Musiałam wyglądać komicznie. Nie na co dzień widzi się jakąś dziewczynę, która nie dawno wyszła ze szpitala i wspina się po drzewach jak małpa.
Peeta był tym razem na prawdę w szoku. Wytrzeszczył oczy i otworzył buzię.
- Co ty wyprawiasz?! Spadniesz! - marszczy czoło. - Złaź! Nie jesteś zwierzęciem!
- Przynajmniej ja nie całuję kogoś, komu powiedziałam, że go nie kocham!
- To nie jest śmieszne! - zaczyna krzyczeć, ale na mnie to nie działa. - Zejdź!
- Nie! Wespnę się jeszcze wyżej! - jak ja go lubię denerwować.
Patrzę w górę i zastanawiam się, którą gałąź wykorzystać jako następną, by wejść wyżej. Nad moją głową jest cienki,długi konar, na który dostałabym się z łatwością. Jednak zapomniałam, że jestem w kapciach, a to nie sprzyja wygodnej wspinaczce na szczyt drzewa. Blondyn tylko czeka aż zejdę, ale ja bym mogła tu nawet spać.
Jestem co raz bliżej odrostu, ale kiedy spojrzę w dół, kręci mi się w głowie. W dodatku zaczynam się ślizgać i mam pewność, że zaraz spadnę, ale nie na pobliski pęd, tylko na twardy grunt. To będzie bolesne.
- KATNISS!
Udało mi się złapać gałąź, ale wciąż wiszę. Nie umiem utrzymać ciężaru swojego ciała, spadło to brzemię na moją rękę. Jestem już pewna, że za kilka sekund puszczę. Cztery... Trzy... Dwa... Jeden.
Myślałam, że będzie bolało, ale złapał mnie w ostatniej chwili blondyn.
- Nie trzeba było, wiesz?
- Właśnie nie zdajesz sobie sprawy, że uratowałem Ci tyłek.
Patrzę w górę i zastanawiam się, którą gałąź wykorzystać jako następną, by wejść wyżej. Nad moją głową jest cienki,długi konar, na który dostałabym się z łatwością. Jednak zapomniałam, że jestem w kapciach, a to nie sprzyja wygodnej wspinaczce na szczyt drzewa. Blondyn tylko czeka aż zejdę, ale ja bym mogła tu nawet spać.
Jestem co raz bliżej odrostu, ale kiedy spojrzę w dół, kręci mi się w głowie. W dodatku zaczynam się ślizgać i mam pewność, że zaraz spadnę, ale nie na pobliski pęd, tylko na twardy grunt. To będzie bolesne.
- KATNISS!
Udało mi się złapać gałąź, ale wciąż wiszę. Nie umiem utrzymać ciężaru swojego ciała, spadło to brzemię na moją rękę. Jestem już pewna, że za kilka sekund puszczę. Cztery... Trzy... Dwa... Jeden.
Myślałam, że będzie bolało, ale złapał mnie w ostatniej chwili blondyn.
- Nie trzeba było, wiesz?
- Właśnie nie zdajesz sobie sprawy, że uratowałem Ci tyłek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Macie. Nie jest co prawda strasznie długi, ale liczy się jakość, choć jest słaba.
Przepraszam za drobne (wcale nie) opóźnienie publikacji, ale coś mnie blokowało, aby pisać rozdziały na tym blogu. Oczywiście mam tą wenę ;)
Prosiłabym o komentarze. Ostatnio jestem załamana liczbą dzienną wyświetleń. Kiedyś cieszyłam się trzema setkami na dzień, a teraz muszę się nacieszyć marnymi dwudziestoma... Jeszcze ta liczba komentarzy mnie załamuje, czasem sobie myślę, czy by na prawdę nie zawieszać bloga, w końcu odchodzę w niepamięć z moimi pracami.
Zapraszam na drugiego bloga o Percy'm Jacksonie i Annabeth Chase. |Na pewno będzie śmieszniejszy niż ten blog| Link - klik - Percy i Annabeth - nieśmiertelna miłość półbogów
Półbogowie już tak mają, są sami w sobie fajni :D
Ten rozdział jest świetny 😂❤
OdpowiedzUsuńKatniss weszła na drzewo serio?xddd
haha
A teraz na poważnie.
Nie możesz zawiesić bloga!
ja się załamie;//
Miło mi, że Ci się podoba, ale ja już po prostu dłużej chyba tego bloga nie pociągnę.
UsuńNikt tego nie czyta, ani nie pisze komentarzy :(
Dobra... początek postanowiłam napisać tak jakbym nie przeczytała posta informującego o zawieszeniu, ale na końcu komentarza zamierzam na Ciebie za tamten post nakrzyczeć (a w tym wypadku bardziej... eee... nacapslockować? Taaak... love dream nie należy do normalnych ludzi..) To tak słowem wstępu :)
OdpowiedzUsuńOkeeeej... zacznę od wyglądu...
ACH!!!! JA PO PROSTU ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM SZABLONIE!!! JEST CUDOWNY!! TA KOLORYSTYKA!! NAGŁÓWEK!! ACH!!! PO PROSTU KOCHAM!!! Dobraaa... właśnie wyznałam miłość szablonowi... aż tak bardzo widać, że jestem forever alone? :')
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania :D Jest taki... lekki (niczym kosogłos... chociaż... nigdy nie trzymałam kosogłosa - możliwe, że to dlatego, że kosogłosy są stworzone przez Suzanne Collins na potrzeby powieści - więc nie wiem czy jest lekki czy ciężki... przyjmijmy jednak, że jest lekki, ok?) i naprawdę baaaaardzo przyjemnie czyta się Twoje rozdziały :D Plus... OŻYWIŁAŚ FINNICKA!!! ZA CO MASZ U MNIE GIGANTYCZNEGO PLUSA JAK Z POLSKI DO USA!! Albo jeszcze większego!! :D
A teraz... ten rozdział!!
HAHAHAHAHAAH!! JAK PRZECZYTAŁAM "Odchodzi pędem" to wyobraziłam sobie biegnącego Haymitcha... ale nie tak po prostu biegnącego, a biegnącego szaleńczym tempem niczym ja kiedy usłyszę magiczne słowa "Książki są", albo "Herbata", albo zobaczę, że w TV lecą IŚ albo HP... taaak... zabójcze tempo... i właśnie biegnącego takim tempem Haymitcha sobie wyobraziłam... i takiego wiesz... wpadającego na przykład na drzewo i w ogóle... nawet nie wiem czemu tak to sobie wyobraziłam... po prostu czasem tak mam :D
Ooo... le moment z tym jak Katniss powiedziała Peecie, że już go nie kocha był straaasznie smutny... po prostu łzy pojawiły się w moich oczach, a zaraz potem śmiałam się jak głupia, wyobrażając sobie Katniss wspinającą się na to drzewo... no cóż... zafundowałaś mi niezłą huśtawkę nastrojów :D
Rozdział jest naprawdę świetny :)
No i co... czas nacapslockować na Ciebie!!
CO TO MA ZNACZYĆ, ŻE NIKT NIE KOMENTUJE?! NO PRZEPRASZAM BARDZO... A OSOBA KTÓRA NAPISAŁA KOMENTARZ POWYŻEJ MOJEGO? A JA?? HMMM...?! NO WŁAŚNIE!!
ACH... DOBRA... DARUJĘ CI JEDNAK TE CAPSLOCKOWANIE, BO POD TAMTYM POSTEM JUŻ ZOSTAWIŁAM KOMENTARZ I NIE CHCĘ SIĘ POWTARZAĆ :D
Życzę Ci więcej wiary w siebie, weny, więcej komentarzy i wyświetleń :D
Pozdrawiam
(zakochana w Finnicku i Samie i innych bohaterach książkowych i aktorach, ta nieogarnięta miłośniczka niemiłosiernie długich komentarzy, co się nie poddała) love dream
W sumie mogłam dodać ze Haymitch wpada na latarnię... albo na jakiś znak XD
UsuńEj, ja muszę żyć żeby PISAC DALEJ :D daje ostatnią szansę temu blogowi, mam nadzieje ze teraz będzie lepiej :D
Taaaaa szablon jest cudowny, ja to wiem :3
Ja, podobnie jak love dream, spokojnie napiszę ten komentarz, jakbym nie widziała posta o zawieszeniu bloga... Bez nerwów, bez emocji, chociaż mam ochotę walnąć klawiaturą w ścianę, schować się pod kołdrą i sama zwiesić swojego bloga. Ale... Spokój to podstawa. Muszę mieć dobre fengshui czy jak to tam się zwało...
OdpowiedzUsuńRozdział był... Naprawdę uspokajający po tym, co przeczytałam wyżej. I zapewnił mi naprawdę dużą huśtawkę nastrojów! Z jednej strony jest mi smutno, bo no mówią sobie, że się nie kochają (!!!). No właśnie, dlaczego oni tak sobie powiedzieli?! Wiesz przecież co to Peetniss forever, nie? No ja myślę. Oni muszą być razem♥
Wracając do tematu, to zaraz potem Peeta ją całuje i to jest takie ,,WTF?". Przecież zaledwie sekundę temu powiedział jej, że ją nie kocha, więc czemu ją pocałował? Chciał zaspokoić swoje ,,zachcianki" czy co? Ja wiem! On ją po prostu wciąż kocha! Jestem mistrzem :')
Ogólnie rozdział boski i naprawdę nieziemsko piszesz♥ Kontynuuj swoją pasję, ponieważ to co robisz, robisz genialnie ;)
A teraz idę się powkurzać post wyżej.
Viks
Ło no popatrz, jak ja potrafię zmieniać wasze nastrójniki xd Dziękuje, będę kontynuować |Jestem niezdecydowana|
Usuń