Jedna ciepła łza spływa po moim policzku aż do półotwartych ust, które nie potrafią w tej chwili żadnego słowa wypowiedzieć. Momentalnie przypominam sobie całą przeszłość, przez którą ból w sercu się nasila, a moje ciało przestaje udzielać mi posłuszeństwa. Stoję w bezruchu i wpatruję się w nich jak w obrazek. Za chwilę przeobrażę się w krwiożerczego Kosogłosa, którego żądza zemsty będzie się nasilać z minuty na minutę. Na moim kostiumie będzie spoczywać broszka od Madge, która od razu pokazuje kim jestem. Kto by pomyślał, że mała ozdoba, może przeobrazić się w symbol buntu.
Dzieci pobiegły do swoich rodziców, przez co mogę przestać udawać twardziela, który mówił, że potrafi ocalić każdego jak i zabić. Moje ciało zaczyna drżeć pod wpływem wiatru, a na moich ramionach pojawia się gęsia skórka spowodowana wieścią o 77 igrzyskach Głodowych, w których będę po raz kolejny uczestniczyła jako trybut i walczyła o przetrwanie. Tym razem będzie to walka z duchem Snowa, który spróbuje mnie zabić jednym dotknięciem. Sięgnę po łuk, oraz strzały,które będą przechowywane w skórzanym kołczanie. Muszę sobie przypomnieć o tym jak nienawidzę dawniejszego prezydenta.
- Katniss, wszystko dobrze? - pyta Cressida. -Później będziemy Cię kamerować.
- Tak...- uśmiecham się niepewnie. - Gdzie mój strój? Przecież kosogłos musi jakoś wyglądać, a szczególnie kiedy rusza na wnuczkę Snowa.
- Cześć, Kotna. - mówi z nutą ironii w głosie Gale.
- Cześć. - odpowiadam sucho.
- Johanno, od teraz będziemy do Ciebie mówić żołnierzu Mason. - tłumaczy Paylor.
- No niech będzie, ale mogło być lepiej. - warczy.
- Strój dostaniesz za chwilę, ponieważ już za niedługo będziemy rozpoczynać akcję ratunkową. Żołnierzu Mellark, gdzie znajduje się nasz wróg? - pyta prezydent.
- To trochę głupie, ale w dystrykcie czwartym. Finnick jest przynętą. - odpowiada blondyn w ciągu ledwo kilku sekund.
- Annie! - jęczę. Oni chcą ją złapać.
- Spokojnie żołnierzu Everdeen, już za niedługo wyruszamy. Musimy dostać potrzebną broń, oraz stroje.
Podchodzi do mnie Pollux i przytula jak najmocniej, jest cały zapłakany tak jak ja. Chyba obydwoje myśleliśmy, że spotkanie nasze odbędzie się dużo później, a tu tylko pół roku, jednak nie żałuję. Drużyna 451 zaczyna krwawy początek i skończy na schwytaniu Celestii, oraz odbiciu Finnicka.
*
- Kochanie, spokojnie. Jeszcze tylko małe poprawki. - mówi Effie,która chyba zapomniała o niespodziance, która miała być dzisiaj. Dmucha w broszkę, aby pozbyć się nadmiaru kurzu, a gdy mi ją zapina, jestem już gotowa do walki.
- Dziękuję Ci. - cmokam ją w policzek na pożegnanie. - Effie... Gdyby coś źle poszło...
- Nic źle nie pójdzie. Jesteś Kosogłosem. Prędzej by Cię schwytali i mieli satysfakcję z tego, że mają Katniss Everdeen. Ale tak nie będzie, bo jesteś symbolem buntu, a przy Tobie zawsze będą ludzie z Twojego dystryktu. - uśmiecha się.
Słyszę szur butów i kroki, które uświadamiają mi, że jestem gotowa do walki. Jako pierwszy wyłania się zza ściany Peeta, który patrzy na mnie z zainteresowaniem, ale też z przygnębieniem. Wygląda na dość zmartwionego. Gdy mnie przyłapuje na wpatrywaniu się w niego, jego oczy nagle zaczynają patrzeć na kołczan pełen strzał: normalnych, zapalających i wybuchających.
- Katniss, jedna osoba z nas, z tej dwójki przetrwa. - mówi ociężale. - I będziesz nią ty.
- Peeta, nie! Przestań.
- Obiecaj mi to. - jego oczy się zaszkliły, przez co moje uraniają kilka słonych łez. - Jeśli mnie kochasz, obiecaj mi to.
- Nie stracę Cię po raz kolejny!
- Jeżeli Cię zobaczę, to będzie to kiedyś w innym świecie.
- Nawet na to nie pozwalam! - od razu zaczynam protestować.
- Może urodziłem się po to aby Cię chronić i po tym umrzeć? - jego głos staje się bardziej chrypliwy.
- Peeta, straciłam Prim, jeżeli Ciebie stracę, to zobaczysz mnie szybciej niż sądzisz. - nagle uświadamiam sobie, że naszej rozmowy nasłuchuje Effie, która jest cała zapłakana.
- Nie. Będziesz żyć. Szczęśliwie. Z Gale'm. - odpowiada ponuro. - Przy nim będziesz bezpieczna. Obiecał mi to.
- Co!? To już zniżasz się do takiego poziomu, że zmuszasz mnie do bycia z nim?! - zaczynam się denerwować.
- Chcę, abyś była szczęśliwa. - wzrusza ramionami.
- A ja chcę być z Tobą szczęśliwa. Na prawdę sądzisz że zapomniałabym o Tobie?
- Jestem wciąż zmiechem, kto wie kiedy dostanę kolejny atak. Jeśli umrę wcześniej narobię mniej szkód. - mówi i muska mnie ustami.
- Żołnierzu Everdeen i żołnierzu Mellark, ruszamy. Jeżeli mnie zabraknie, Kosogłos przejmie dowództwo. Jasne? - nagle wchodzi Paylor i tłumaczy, że gdy coś pójdzie nie po jej myśli, zostanę dowódcą Drużyny Gwiazd.
- Tak jest. - odpowiadamy z Peetą chórem.
Głównym dla mnie zadaniem jest schwytanie wnuczki Snowa, ale mam jeszcze jedno, które sama sobie dałam. Nie dopuścić do śmierci Peety.
Kiedy czytam twój blog moja głowa automatycznie wytwarza dalszy ciąg filmu XD jakby to się działo dalej xD
OdpowiedzUsuńWszystko jest naprawdę boskie, ale jak czytam o tych jej lamentach to aż mnie w środku skręca od poziomu słodkości i wrodzonej głupoty głównej bohaterki ;) no, ale nie dziwię ci się ona po prostu musi taka być. Sorry, że to pierwszy komętarz, ale obiecuje, że teraz już będę chwalić cię regularnie <3
OdpowiedzUsuń