Nadchodzi czas, aby opuścić to piekielne miejsce wspomnień, jakim jest pałac prezydencki i sami ludzie z Kapitolu przebranymi za małpy. Powoli się żegnamy z nimi, za co Ci życzą nam szczęścia i oczywiście, aby dziecko gdy się urodzi było zdrowe. Po drodze rozmawiamy z Haymitchem. Powiedział, że z Effie jest wszystko dobrze i chciałaby z nami jutro porozmawiać na temat jakiejś niespodzianki za dwa dni, o której oczywiście ja i Peeta nie wiemy. Nic nie chciał nam powiedzieć z tego względu, że gdybyśmy się dowiedzieli o co chodzi, zepsulibyśmy wszystko, a i tak nic bym z niego nie wygarnęła, ponieważ alkohol robi swoje.
Gdy jesteśmy już w apartamencie, kieruję się do swojego pokoju, w którym widzę znajduje się ogromna szafa, większa niż łóżko dwuosobowe. Nie wiem czemu trafiło mi się takie łoże, skoro dowiedziałam się, że Haymitch ma jednoosobowe i śpi sam tak jak ja. Moje wątpliwości rozwija mała, biała karteczka na biurko na której starannie pisze zielonym flamastrem: ,,Lekarstwem jest łóżko, dzięki któremu łatwiej się pomieścić, spać, a w dodatku nie masz koszmarów"
- Świetnie. Już nawet myślą o wygodnym łóżku dla mnie i Peety.- mruczę pod nosem.
Nie mija minuta, a do mojego pokoju wtarga niespodziewanie Peeta z dziwnym wyrazem twarzy. W dłoni trzyma taką samą karteczkę jaką ja mam na biurku.
- Też to dostałaś?- pyta niepewnie.
- Widać już wszyscy wiedzą, że jesteś specjalistą od odganiania koszmarów w nocy. - uśmiecham się. - Twoja obecność od tego zależy.
- Twoja też.-odpowiada zimno.
- Peeta... Możemy porozmawiać? - po moim pytaniu, zbliża się i odgarnia mi ciemne włosy z czoła. Uśmiecha się lekko i siada na miękkiej, pachnącej kwiatami pościeli.
- Jasne. Pewnie chcesz wiedzieć na temat tamtego zdjęcia na niebie...- wzdycha z żalem.Patrzę na niego znacząco, na co ten bierze głęboki oddech i zaczyna cicho mówić, jakby ktoś zaczął nas podsłuchiwać, a to co on chce powiedzieć jest tak tajne, że nikt prócz mnie nie może wiedzieć. - Widziałem jak pijesz alkohol Haymitcha. Jak płakałaś i chciałaś się otruć tymi cholernymi lekami. Widziałem jak chodziłaś na polowania, Twoje szczęście w oczach kiedy zobaczyłaś tą małą,niewinną perłę. Jak... Jak Finnick przy Tobie był. Każdy twój ruch, a mimo to... Ja nie zareagowałem, choć chciałem. - zerka na mnie niepewnie i mówi dalej.- Nie chciałem widzieć twoich łez, tylko uśmiech na twarzy, który był tak rzadki jak...-zacina się.-Ja po prostu byłem zmuszony.
- Peeta...- jedyne słowo które w tej chwili potrafię z siebie wydusić.
- Czasem... Oni po prostu chcieli aby wszystkie wspomnienia mi wróciły, abym ja wrócił. - ciągnie. - A jedyną osobą, która mi może w tym pomóc... To ty.
- To ja...- powtarzam cicho.
Widzę w jego błękitnych tęczówkach smutek i niepokój, który rośnie co sekundę, więc bez wahania próbuję uratować tą trudną dla nas sytuację.
- Słuchaj, ja sądzę, że mój stary Peeta Mellark już dawno wrócił. - przeczesuję jego blond włosy palcami, a loki odgarniam na bok.
- Katniss, nie...- zaczyna kręcić głową, jakby chciał powrócić do normalnego stanu. - Czasem nie wiem co jest prawdą, a co jest kłamstwem.
- A więc pytaj - próbuję mówić zachęcająco.
- Urodziłem się w dystrykcie...- zawiesza głos.
- Dwunastym.- kończę.
- Straciłem rodzinę przez Snowa. Prawda czy fałsz?
- Prawda. - odpowiadam.
- Jestem zmiechem. Prawda czy fałsz?
- Fałsz. - mówię, a on marszczy brwi, jednak pyta dalej.
- Twój ulubiony kolor to zielony, a mój pomarańczowy. Prawda czy fałsz?
- Prawda.
- Ten pocałunek na Ćwierćwieczu Poskromienia na plaży był prawdziwy. Prawda czy fałsz? - spogląda na mnie chytrze.
- Prawda.
- Kochasz mnie. Prawda czy fałsz? - nagle nasze czoła się przez przypadek stykają, przez co ja odpowiadam głośno i szczerze:
- Prawda.
Nagle jego źrenice powracają do normalnego stanu,takiego jaki był przedtem na imprezie w Kapitolu.
Ulubiona gra w Prawda lub fałsz :3 Rozdział ciekawy.
OdpowiedzUsuńEkstra rozdział. Z niecierpliwością czekam na następny. Ta opowieść jest niesamowita. Masz talent.
OdpowiedzUsuń