Menu

piątek, 18 marca 2016

39 ,,Kocha, nie kocha."

Myślałam, że będzie jak dawniej po spotkaniu z Peetą w pociągu. Jak zwykle wszystko obraca się przeciwko mnie i staje się moim największym wrogiem tak jak dotychczas, gdy byłam twarzą rebelii. Nie mam pojęcia o co mu chodziło, ale to nie jego odejście mnie najbardziej boli, tylko zrozumienie, że nic o nim nie wiem. Jest tyle niewyjaśnionych z nim spraw, że nie potrafię tego naliczyć. Chciałabym sobie z nim wszystko wytłumaczyć, ale z drugiej strony też nie... Nienawidzę bolesnej prawdy, mimo iż ktoś rozmawia ze mną szczerze, a nie kłamie mi  prosto w oczy. Nie potrafię się zdecydować czego tak na prawdę chcę, mam tak namieszane w głowie, że nie potrafiłabym tego wszystkiego uporządkować. Wszystko jest w niewłaściwym miejscu i nie po kolei. 

Już nie poczuję bezpieczeństwa, ani zrozumienia drugiego człowieka. Bliskie mi osoby odeszły tak szybko, że nawet nie pozostawiły za sobą śladu, który mógłby mi chociaż ukazać jakieś wspomnienie godne zapamiętania. 
Został mi tylko Gale...


Każdy koszmar kończy się w sumie tak samo. Niektóre mają zamiar powtarzać się nawet co noc, aby mnie tylko wykończyć psychicznie. Już jestem ku upadkowi, nie dam rady unieść tego ciężaru spoczywającego na mych barkach. Te koszmary nadchodzą niespodziewanie dla innych ludzi, ale ja jestem tym wyjątkiem, który zawsze czeka na to najgorsze, pojawiające się jakby na zawołanie.Mam pewność, że w nocy po raz kolejny zobaczę wybuchającego chłopca z chlebem, którego będę widzieć tylko w snach... Rzeczywistość jest okropna, można marzyć,, lecz gdy nadchodzi ciemność, a my śpimy... Nasza wyobraźnia się budzi i rządzimy nią. Kierujemy naszymi fantazjami, ale ja ich nie kontroluję. Rozpadam się powoli, aż zostanie ze mnie proch.
Chcę być już tam na łące, gdzie stokrotki próbują pokonać to zło. Gdzie jest ciepło i bezpiecznie, a także przytulnie. Chcę zobaczyć się z tymi, z którymi się nie zdążyłam pożegnać. 
Może napisali do mnie jakieś listy? Może tak na prawdę one nie dochodzą? Może czekają, aż ktoś odpowiedni mi je przekaże? Mam ochotę ich odwiedzić, ale i tak to na razie nie nastąpi. Już niedługo moje cierpienia przeminą... Będę mogła się swobodnie cieszyć.

Na razie pozostaje mi tylko marzyć. Trzeba ruszyć dalej, aby pozostawić po sobie jakiś ślad. Haymitch kazał mi przyjść do pracowni Cressidy, a także Polluxa, gdzie mieli mi pokazać film, mający za zadanie nawoływać ludzi do dalszej walki o najważniejsze - wolność, którą próbujemy odzyskać już od samego początku. Słyszałam, jak Effie pochwaliła się, że w szkole mówią o mnie jak najwięcej i że jestem żywą legendą. Dostałam wiele propozycji przyjścia do budynków szkolnych jako gość, jednak odmówiłam, bo byłam w złym stanie psychicznym jak i fizycznym. Jestem pewna, że każde dziecko ucieszyłoby się na mój widok ze względu na moją odwagę i buntowniczość. Gdyby nie ja, to w tym roku byłyby kolejne Dożynki, które odmieniły kiedyś moje życie na dobre. 
Postanawiam odpocząć i tym razem nie czuwać przy łóżku Gale'a, choć nie jest to łatwe. Muszę być obok niego, bo tylko on mi został. Nikt się mną nie przejmuje w tej chwili bardziej niż on, choć teraz leży w śpiączce.Za pewne ucieszy się słysząc, że Peeta odszedł i nie ma już konkurencji. Może jego duch który pałęta się po tym szpitalu czeka na odpowiednią chwilę, a gdy ona nadejdzie... Wróci z powrotem do mnie i już nigdy nie zostawi, a tym bardziej nie zrani. Przecież wie co ja przeżyłam i co odczuwałam przez te ostatnie okropne, a także długie lata, które były tymi najgorszymi. Chyba nikt nie miał takiego pecha jak ja, a tym bardziej nie wylał tyle łez co moje oczy. 

Mogę nazwać się błąkającą małą dziewczynką, która nie potrafi się zdecydować w jakim dokładnie kierunku iść. Ma przed sobą kilka dróg, a musi wybrać tylko jedną. Jeśli wybierze tą złą, jej życie będzie wciąż istnym koszmarem, w którym będzie aż do śmierci. Nie boję się umierania. Nie boję się tego, mimo iż widać jak chorzy śmiertelnie ludzie się z tym męczą. Najchętniej sięgnęłabym po garść tabletek i zapadła w sen jak śpiąca królewna, którą chciałabym być tylko w połowie... Nie mam zamiaru być obudzoną przez pocałunek, chcę dalej śnić...

Nie widzę przed sobą blondyna o niebieskich oczach, lecz szatyna, któremu na twarzy zagościł szeroki i szczery uśmiech, pocieszając mnie, że nie jest aż tak źle. Dopiero przed chwilą tu wparował, jednak nie załamuję się, że mnie rzadko odwiedza, a raczej cieszę się z jego obecności, którą muszę się delektować. Szkoda że nie ma tu Annie i Maxa, ale mam nadzieję, że już następnym razem ich zobaczę i z całą rodziną Odair porozmawiam. 
Siada obok mnie i patrząc na moje zmęczone, podkrążone oczy, które znowu wylały tysiące łez w nocy, przytula mnie mocno, ale też tak, abym mogła swobodnie oddychać. Odwzajemniam to i czekam, aż ciszę przerwie Finnick.
Na szczęście nie muszę na to długo czekać.

- Twoja matka musi być z Ciebie dumna.

- Jest jeszcze gorsza niż przedtem. Ucieka od wspomnień bardziej niż ja. - odpieram zawiedziona nią. - Wygrały ze mną. Już nawet nie mam ochoty na nią patrzeć, bo nawet nie chciałaby zobaczyć sterty gruzów pozostałych z naszego starego domu w dwunastce. 

- Moja matka... Moja matka też taka jest. - przytula mnie jeszcze mocniej. - A raczej była.

- Co się stało? - pytam zainteresowana jego sprawą prywatną.

- Dowiedziałem się... - mówi ze smutkiem, a gdy tylko ciągnie to dalej, na swoim ramieniu czuję jego łzę. - Argh! Przepraszam. Ja zawsze próbuję udawać twardziela, jakim nie jestem. Zawsze chciałem, aby mój syn mówił do mnie, że jestem bohaterem. To nie ma sensu, przepraszam Katniss.

- Finnick... 

- Dzisiaj dowiedziałem się, że moja matka zmarła. - odpowiada szybko i widzę, że po wygadaniu się, odczuwa ulgę. - Myślałem, że już dawno nie żyła. Ale ona się mną nawet nie interesowała! Nie miałem pojęcia! Straciłem ją przedtem, mogłem ją mieć wciąż, ale już jej nie odzyskam.

- Przykro mi. - jedyne słowa, które pchają mi się do ust. Nie potrafię pocieszać. Zawsze odgrywam rolę tej skrzywdzonej.

- Annie nie mogła przyjść z Maxem. - próbuje zmienić niespodziewanie temat, jednak nie będę nalegała, aby kontynuował to co zaczął. - Są przeziębieni i postanowiłem, że będą się kurować w domu. 

Uśmiecham się do niego lekko, ale przypominając sobie o tamtych chwilach spędzonych z Peetą, znowu mój uśmiech znika z twarzy i pojawia się smutek, do którego jestem już od dawna przyzwyczajona. Nie mam ochoty się z nim tym dzielić, jednak Finnick jest moim przyjacielem, na którego mogę liczyć. Gale też jest wspaniały, ale nie dlatego że poznałam go lata temu i wiemy o sobie wszystko, lecz dlatego że uznawałam go zawsze za brata. 

- Co jest? - odrywa się ode mnie i marszczy czoło. - Co Cię tak gryzie?

- Peeta.

- No nie. Znowu? - przekręca oczami i kręci głową niezadowolony moją krótką odpowiedzią na jego pytanie. - Nie rozumiesz, że mógłby Ci zrobić krzywdę? Widziałaś przecież w jakim stanie jest Gale. Peeta to zmiech, to źródło zła, które Cię powoli niszczy.

- Nie pomagasz. - odpowiadam naburmuszona.

- Nawet Ci nie powiedział gdzie się uda. - próbuje mnie przekonać, kim na prawdę jest mój dawny chłopiec z chlebem.

- Ale ja wiem...

- Skąd ta pewność? Siedzisz tu już z miesiąc. Nie wyszłaś na dwór. Nikogo z jego bliskich nie spytałaś, gdzie może się znajdować. 

- Piecze teraz chleb, a potem zrobi tort w swojej piekarni, którą pewnie już odbudowano. - zaczynam myśleć o tym co teraz robi, ale dalsze mówienie Finnicka mi to przerywa.

- Katniss!

- Co? - pytam lekko zdenerwowana.

- Ty go dalej kochasz.

- Na prawdę? No nie wiedziałam. 

- Napisz do niego list. - jego odpowiedź mnie zaczyna dziwić. Przecież on go nienawidzi odkąd mu wszystko opowiedziałam. - Jeżeli odpowie, oznacza to, że Cię kocha, ale miał powód, aby odejść. Jeżeli nie odpowie, oznaczać będzie to, że Cię nienawidzi i nie chce mieć z Tobą nic wspólnego.

- Czemu mi pomagasz?

- Bo widzę jak cierpisz przez niego. Jak się na nim poznasz, to odczujesz nagłą ulgę. - puszcza mi porozumiewawczo oczko. - Napisz w liście, że chciałabyś się z nim spotkać i sobie wszystko wytłumaczyć. 

- Dziękuję.

Teraz wystarczy czekać na jego odpowiedź, bo to co powiedział Finnick odjęło mi mowę i podpowiedziało, że ostatni promyk nadziei to nie musi być koniec... To może być dopiero nowy początek. Finnick to mój prawdziwy przyjaciel, na którego zawsze, ale i to zawsze będę mogła liczyć bez względu na wszystko. Życzę mu jak najlepiej. Nie mogę myśleć o nim źle, nawet bym nie potrafiła. 
A co do odpowiedzi... To czeka mnie długie oczekiwanie na jakikolwiek znak, dobry czy zły, ważne że znak. 

~~~~~~~~~~~~~~
No heej ;-; Przepraszam, że jest tak mało rozdziałów, ale niestety, tak już będzie. Nie będą też tak bardzo przesadnie długie, bo gdy tylko napiszę jakieś zdanie, to oczywiście coś musi mi przeszkodzić w dalszym tworzeniu. Nie jest to idealny rozdział, bo wszystko piszę na szybko, tak jak teraz. Prosiłabym o motywacje w postaci komentarzy. Bardzo bym o nie prosiła. Następna notka niestety dopiero w piątek.

Nie pogardzę 2 komentarzami :') xd (tylko o te bardziej rozwinięte, nie typu: super, extra XD Chcę znać waszą opinię, co wam się podoba i co nie. ) A NO TAK. PRZECIEŻ JA NIE MOGĘ NA WASZE KOMENTARZE LICZYĆ. Do zobaczenia ;*


5 komentarzy:

  1. Ale mnie zaciekawiłaś ^^
    super jest
    postaraj się szybciej pliss ❤ ;C
    i niech się w końcu spotkają! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą komentarze,to będą szybciej rozdziały XD

      Usuń
  2. Kiedy kolejna notka? ;cc

    OdpowiedzUsuń