Menu

sobota, 11 czerwca 2016

49 ,,Twoja dusza jest tak czarna, jak Twoje sumienie."

Mija wiosna. Tak szybko, w oka mgnieniu, a ja jeszcze nie zdążyłam jej poczuć. Wszystko co mnie otacza jest sztuczne, jakby świat zbudowany był z plastiku, a nie z galaktyk, ciepłych, jasnych poświat, ludzi, roślin, zwierząt. 
Nowe rany zastępują stare, zagojone. Nie mówiąc już o tym, jak ten czas szybko mija, można by powiedzieć, że nie jest tak źle. 

Nic nie sprawia mnie o dreszcze tak jak ten chłód, który czuję z daleka. Jakby ktoś na środku ulicy postawił ogromną i otwartą zamrażarkę wypełnioną mrożonkami.

Wciąż nie wymyśliłam taktyki, aby zmusić Peete do wygadania się. Nawet gdyby mnie zapewniał, że wszystko jest dobrze, nie uwierzyłabym. Jest zimny, nieufny i często zły. Jego sam wyraz twarzy pokazuje, że to wszystko jest kłamstwem. Jego oczy, w jego oczach widzę tylko mgłę, przez którą nie da się przejść. Nie będę się oszukiwać, pogubiłam się.

Wojna ustawiona jest na następny rok, choć nie mam pojęcia dlaczego. Cały czas zadaję sobie jedno proste pytanie, pozostawione bez odpowiedzi: Nie można tego rozegrać tu i teraz? Tak z zaskoczenia? Aby liczba sił zbrojnych wroga nie powiększyła się znacznie bardziej od naszej?
Tłum Kapitolińczyków nie buntuje się, już wie, że tu jestem, na ich terytorium. Jeżeli ja nie okazuję strachu, to oni też. To tak jakby odwdzięczać się spokojem za spokój. A potem? Ból, walka, krew, śmierć, rozpacz.
 Prócz tego dostałam co najmniej dziesięć głuchych telefonów. Jeszcze dzisiaj rozmawiałam z niejakim mężczyzną z imieniem na literę: ,,P" i mam się z nim spotkać na ustaloną godzinę. Kiedy wszyscy będą spać. Nie chciałam nikomu o tym mówić, pewnie gdyby się o tym dowiedzieli, zaczęliby mi tego odradzać, ale jestem zbyt zainteresowana tą całą sprawą. Chociaż... Może gdybym powiedziała o tym Peecie, wreszcie by się ożywił. Ale kto tam wie? 


***
Godzina 23.00. W całym mieszkaniu panuje głucha cisza, ale schodząc po schodach na dół dziwnie się czuję. Wydaje mi się, jakby w odległym domu o kilka metrów paliła się świeca, a ludzie odprawiali głośno rytuał wypowiadając zaklęcie i oddając swoją krew na potrzeby spełnienia próśb wróżki. 
Przed dwunastą dzieją się różne rzeczy, ale nie mogę myśleć cały czas o tym najgorszym, próbuję się zmotywować w duchu, aby się nie bać. Spotkało Cię tyle nieszczęść, że teraz pozostało tylko czekać na dobro.

Otwieram drzwi. Do moich uszu dochodzą rozpaczliwe jęki bezdomnych psów, aby ktoś się w końcu nimi zaopiekował. Tyle że tu nikogo nie ma z dobrotliwym sercem. Nie zaliczam się do tych, co mają czystą duszę i sumienie. 

Gdy tylko stawiam krok, po moich ciemnych czekoladowych włosach spływają liczne krople wody z rynny. Kapcie przesiąkają błotem, a piżama... A piżama to już nie ważne. Gdybym tylko się przebierała, pewnie obudziłabym resztę. 
Nie wiem dokąd mam iść, ale intuicja podpowiada mi, że to światło w oddali do czegoś mnie doprowadzi. Jest bardzo chłodna noc, a ja nie pomyślałam o wzięciu jakiegoś bawełnianego swetra. Światłość znika. Na swoich ramionach czuję czyiś oddech, nie mogę nic innego robić, jak panikować.

- Myślałem, że nie przyjdziesz. - mówi nieznajomy ciepło.

Odwracam się niepewnie.  Od razu moją uwagę przykuwają oczy. Takie błękitne, bardziej błękitne od Peety. Kolejną różnicą jest dostrzeganie w nich szczęścia, a nie bólu. 
Ta twarz jest taka znajoma, taka dziecięca, rozbawiona, jakby ten człowiek żył tylko żartami i nie przyjmował odmów. Włosy. Bujne, kręcone ciemne blond włosy. Te rysy, zagłębienia, to wygląda tak znajomo. I jeszcze ten głos, dlaczego nie mogę sobie przypomnieć kim jest ten mężczyzna? 

- Może mi tak powiesz kim jesteś? Nie codziennie dostaję telefony, aby spotkać się z kimś o tej godzinie. - opatulam się ramionami, a gdy ten widzi, że jest mi zimno, zdejmuje bluzę i mi ją wręcza. - Nie trzeba było.

- Nie ma za co, Katniss. - uśmiecha się, pokazując swój powalający uśmiech.

On wypowiedział moje imię! Dobra, uspokój się. Zaraz, skąd on mnie zna?

- Skąd znasz moje imię?

Zachichotał.

- Może stąd, że całe Panem o Tobie trąbi?

Czuję jak się rumienię.

- Odpowiesz na moje wcześniejsze pytanie? Kim jesteś i dlaczego zadzwoniłeś?

- Odpowiedź na pytanie pierwsze: Nie dziwię się, że mnie nie poznajesz. Jestem Paul. Odpowiedź na pytanie drugie:Zadzwoniłem, bo chciałem Cię bliżej poznać. 

- Paul? - nie ukrywam zdziwienia. - Brat Peety?

- O rany, błagam. Tylko z nim mnie kojarzycie? 

- Znam tylko jednego Paula, a on był bratem Peety. - tłumaczę się szybko.

- Fakt, ale wolę nie mówić o tym. 

- Kiedyś... Kiedyś Madge wyznała mi, że się w Tobie podkochuje. To było tak dawno... - smutnieję.

- Bo we mnie się nie da nie zakochać. - puszcza do mnie oczko. - Ona nie żyje, prawda?

- Ta wojna zabrała tylu moich bliskich. - wzdycham. - To wszystko przeze mnie. Moje niezadowolenie bardzo wpłynęło na pokój w Panem.

- Nie przejmuj się. To nie Twoja wina. - obejmuje mnie ramieniem.

Wiem, że kłamie. On coś ukrywa, dlatego lepiej dmuchać na zimno. Wyrywam się i cofam do tyłu o krok.

 - Słuchaj, wiem, że jesteś dobry.  Tam poza tą ciemnością bije Twoje serce, które Ci próbuje podpowiedzieć, że dobroć wygra. 

- Do czego dążysz, aniele?

- Pamiętam pogrzeb Grace. - odpowiadam, a jego łobuzerski uśmiech niespodziewanie znika z twarzy. - Jak złożyłeś na jej grobie mały, niewinny bukiecik czerwonych róż. Były tak czerwone, tak krwiste... Że pomyślałam, że te kwiaty karmiły się nie rosą, lecz czyjąś krwią.

- Ehh, kolejna gadka, że jest komuś przykro. - przekręca oczami. 

- Nie prawda. 

Wzrusza ramionami.

- Za pewne myślisz, że popełniła samobójstwo. Tyle, że to kłamstwo. 

- Paul... Kto ją zabił? - panuje tu ciemność, ale nawet w niej widzę czyjeś gorzkie łzy, są prawdziwe. 

- Obiecałem sobie samemu, że będzie to tajemnica. - wyciera szybko policzki dłonią. - Mogę Cię o coś prosić?

- Tak?

- Proszę Cię o to, abyś stanęła na uboczu i opuściła silną wolę. Chcę Cię strzec przy tym najgorszym. 

- Sądzisz, że jestem słabeuszem? Założę się, że jestem od Ciebie silniejsza! - prycham obrażona. 

- Nie o to mi chodzi! - śmieje się. - Po prostu jeden z Twoich przyjaciół okaże się kiedyś wrogiem, a wróg stanie się przyjacielem. Twój żar ognia oświetli Ci całą drogę i niedola zniknie wraz z płaczem i żalem, a szczęście zostanie przywrócone trucizną Twych następnych lat na strzałach. 

- Powiedz mi o co chodzi.

- Nie.

- Jesteś uparty jak Peeta! - łapię go za nadgarstek. - Skoro nienawidzisz rodziny i od niej uciekłeś, to dlaczego wciąż się przed nią kryjesz? Pozostał Ci brat. Kochacie się, przecież on nic nie zrobił.

- Nic nie zrobił?! Nic?! - na jego twarzy dostrzegam ból. Trafiłam w dziesiątkę. - On ją zabił.  Ty właśnie nic nie wiesz!  Nie masz pojęcia jak bliska byłaś prawdy, a jak daleko od zadawania właściwych pytań. 

Łapię się za głowę przerażona jego słowami. To nie możliwe. Ona popełniła samobójstwo, a nie została zabita! Peeta nie może być winny, jest potulny jak baranek, nikomu nie zrobi krzywdy, a co dopiero dziewczynie, którą kocha! 

- Nie wierzę Ci. 

- Widzę ją każdego ranka. Jak wisi na gałęzi. Uśmiechała się. Peeta ją tam usadowił. - mówi ociężale. - Nikt nie chciałby widzieć osoby, którą się kocha na sznurku. 




 - Czy to Ci nie przypomina Drzewa Wisielców? - pytam cicho.

- Ja tu się żalę, a ty o zakazanych piosenkach mówisz.- uderza ręką w ścianę.

- Grace powiesiła się, aby wam coś przekazać. Że nie potrafiła zrezygnować z jednego, dlatego chciała, abyście zrobili to samo i byli z nią w innym świecie. 

- Przestań filozofować, Katniss. To mnie powinna wybrać, to ja ją bardziej kochałem. A teraz jej nie ma. To mnie boli. 


- Oczami Peety -

Puste łóżko, pierzyna tknięta, a poduszka zgnieciona. Cały pokój przeszukany, brak rezultatów. Zniknęła. Jakby uciekała przez rzeczywistością. Czasem nawet sądzę, że przed samym mną. Ale kto mądry w środku nocy po ulewie wychodzi na zewnątrz? Na pewno nie Katniss, chyba że w dwunastce. Widać, że nie przystosowała się do tych moich wszystkich zasad, a warunki tutaj panujące są okropne. 

Schodzę szybko po schodach, a kiedy jestem już na dole, narzucam na siebie płaszcz. Przekręcam klamkę i odskakuję jak oparzony. Słyszę czyjeś kroki i chowam się w kącie. Drzwi się otwierają i w progu widzę roześmianą Katniss i jakąś czarną postać w bladej poświacie. 

- Dobranoc. - uśmiecha się promiennie. - Agh! Zapomniałam Ci oddać bluzę! 

- Miłej nocy, Katniss. - bierze od niej ubranie i znika.

Szatynka rusza prosto do swojego pokoju i przez przypadek potyka się o schodek. Łapię ją gwałtownie za ramię i dzięki temu nie spada na dół. 

- Gdzie i z kim byłaś? - pytam żałośnie.

- Przypominam, że jestem dorosła. -  odpiera.

- Kim był ten mężczyzna?

- Śledzisz mnie? - zaczyna się denerwować. - Puść mnie Peeta. Nie masz pojęcia jak nasza wymiana zdań wpływa na relacje. Nie dość, że przedtem zachowywałeś się jak idiota odtrącając mnie, to teraz udajesz rodzica. 

Nie zważam na jej pretensje, rozumiem ją. 

- Kim on był?

- Jeszcze raz padnie takie pytanie, a dostaniesz ode mnie! - krzyczy poddenerwowana.

- Kim on był? 

Myślałem, że tego nie zrobi. Ale jest teraz zbyt impulsywna. Jej ręka skierowała się na moją twarz, ale nie wiedziała, że mam większy refleks w tej chwili od niej. Za pewne jest zmęczona, a ja nawet trochę wyspany. 

- Puść mnie!

- Dlaczego nic mi nie chcesz powiedzieć?! - marszczę brwi.

- Bo Ci nie ufam, Peeta. 

Cios prosto w serce. Straciła do mnie zaufanie, a nawet się mnie boi. Jest bystra i silna, ale nigdy nie miała pojęcia, że aż tak się zmienię. Muszę się kontrolować, aby podczas ataku nie dostać histerii, bo to by tylko doprowadziło do przemocy.
Już za późno. Nie ma szans, aby ją przetrzymać i dalej okłamywać. Ale ja wiem, że nie mogę wyznać jej prawdy. A jeśliby tak niespodziewanie przybył tutaj Paul? Nie byłoby żadnej nadziei.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nooo cześć! Pewnie niektórzy myśleli, że umarłam, ale powróciłam! Cała i zdrowa :D 
Akcja coraz bardziej się rozwija i sądzę, że polubicie Paula, jestem tego pewna, tylko z czasem ;) 
Nie będę się rozpisywać, dziękuję za cierpliwość, liczę na komentarze, bo przy tym rozdziale też się trochę napracowałam <3
Nie mam pojęcia kiedy następny rozdział :/
Być może jutro pojawi się LBA, bo zostałam po raz drugi nominowana! Dziękuję :)
Zapraszam również na bloga o Percabeth:
Blog o półbogach

Kto skomentuje jako czwarty na temat tego posta zostanie 300 komentarzem :D
Płonący Kosogłos

6 komentarzy:

  1. Juhu! Pierwsza! Jezu! Nie mam słów na ten rozdział! Czytałam z zapartym tchem! O ludu! Wszystko w wykrzyknikach! Dobra, ogar Wiktoria, uspokój się! On był taki, taki... No poprostu nie mam słów na tak przepiękny rozdział. Peeta się strasznie zmienił. Ja chcę dawnego Peetę! A Katniss? Jezu, co ten Paul jej dogadał? Peeta kogoś zabił? Idę się pociąć mydłem w płynie! Rozdział piszesz teraz! Bo jestem głodna, jak ty po moich rozdziałach ;-) Czekam na tak samo przepiękne rozdziały... Chociaż nie.. Już ponad 40 takich było :-)
    L.H.G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, spokojnie XD
      Dziękuję, miło mi ;)
      Peeta zmienił się, fakt. Ale to wszystko specjalnie, aby Katniss była bezpieczna. Paul zarywa! :'D
      No dzieje się, ale nikt się nie domyśla co będzie w 50 rozdziale.

      Pozdrawiam,
      Płonący Kosogłos

      Usuń
  2. Boshhh!!!!!! Ale zamieszałaś! Paul chyba cos tam ,coś tam kręci .... 😂😂😂. Na Peete to się wkurzyłam i zgadzam się z Katniss w 100%. Najpierw ją olewa a teraz zazdrosny..... ??? Szczerze mówiąc na serio boje się : co dalej z Peetniss!? Rozdział jak zwykle super, trzyma w napięciu i chciałabym nawet gdybyś niedługo dodała kolejny, choć wiem, ze nie jest to takie hop siup. ;) Czekam i mocno trzymał kciuki za Peetniss!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paul zarywa :D W końcu trzeba się jakoś zemścić na bracie ;3
      Nie ma co się bać, obiecuję że relacja między Peetniss rozluźni się i w 50 rozdziale będzie... gorąco.
      Faktycznie. Pisanie rozdziału jest bardzo trudne. Trzeba pilnować interpunkcji i ortografii, oraz poprawności napisanego zdania. W dodatku trzeba jeszcze wymyślić o czym ma być, bo ja nie piszę tego w żadnym zeszycie, tylko od razu wymyślam co pisać na blogspocie :D
      Trzymaj kciuki, warto!

      Płonący Kosogłos

      Usuń
  3. Niech tylko Paul nie podbija do Katniss bo mu walne XD
    Ahh ten Peeta... brak słów
    widać że się napracowalas ♡
    super rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie podbija ;/ Plz nie zabijaj go, jeszcze nie czas! Chociaż nie ukrywam. Walnęłabym go na miejscu Peety patelnią XD
      Dziękuję <3

      Płonący Kosogłos

      Usuń