Nie mija dobra godzina, a jestem cała w mące. Włosy, ramiona, dłonie, oraz nogi są białe, co jakby dodawało mi wieku. Na swoim języku, czuję dużą ilość cukru, który dodaje mi smaku. Nie wiedziałam, że pieczenie może sprawić tak ogromną przyjemność. Bonusem jest to, że Peeta jest przy mnie, więc dodaje mi to uśmiechu na twarzy. Jednak trochę czuję się głupio, że cała jestem brudna, a on jest czyścioszkiem, który nawet rąk sobie nie ubrudził. W tej chwili wkłada już gotowe ciasto do lodówki, a ja skradam się na paluszkach do małej torby, w której znajduje się mąka.
- Katniss, słyszę Cię.- chichota.
- Ach tak? A czy ty mi coś właśnie sugerujesz?
- Niee... Ależ skąd. - kręci głową. Jest wciąż odwrócony, więc to moja jedyna okazja na to aby się pośmiać.
Na swoich dłoniach czuję już łagodny w dotyku składnik, mam całą garść zapełnioną właśnie mąką, która już za chwilę znajdzie się w jego włosach i na twarzy. Właśnie tam będę celować. Peeta szybko się odwraca. Nie mija kilka sekund, a obydwaj jesteśmy biali.
- Czeka nas solidna kąpiel. - śmieje się wraz ze mną.
- Czeka nas solidny deser.- Poprawiam go.
- Nigdy się tak dobrze nie bawiłem. - cmoka mnie w czoło, po czym obejmuje mnie i wyciera wargi, na których znajduje się składnik potrzebny do wyrobu ciast.
- Ej! Za taką zabawę potrzebna mi większa nagroda. - mówię do niego z irytacją. Nie dotknęłam jego warg od chyba dwóch dni, a głód się wciąż nasila.
- Przykro mi, pocałuję Cię dopiero gdy będziesz czysta jak niemowlak.- wyrywa się i kieruje do łazienki.
- Jesteś niesprawiedliwy.- prycham.
Nagle słyszę pukanie do drzwi, które nie ustaje. Nie mam czasu na otwarcie nieznajomej osobie, więc zapominając o tym, że Peeta bierze prysznic, krzyczę aby to on otworzył, jednak nie odpowiada. Wycieram ręce w ścierkę i idę do drewnianych drzwi. Przekręcam klamkę. Zaczyna kręcić mi się w głowie, widzę podwójnie, a w sercu coś zaczyna mnie boleśnie kłuć. Wysoki, umięśniony brunet z uśmiechem na twarzy, z oczami tak szarymi jak pył, stoi przede mną jakby nigdy nic.
- Hej Kotna. - wita się ze mną w progu.
- Gale.- wzdycham.
- Widzę, że nieźle się bawisz z tym niedołęgą. Jaki tym razem torcik zrobiliście? - uśmiecha się.
- Ten niedołęga to Peeta. A Peeta to osoba, dla której żyję, którą kocham. - zaczynam go bronić, czuję jak pot spływa mi z czoła i jak drżę.
- Mogę wejść? Chyba nie zostawisz swojego najlepszego przyjaciela?
- Zabiłeś moją siostrę. - mówię zimno.
- To ty ją zabiłaś.
Jedyne to co pozostało ze starego Gale'a to wygląd. Z charakteru zmienił sie na dobre, pozostał człowiek, którego nie znam. Ani trochę.
Piękny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, za niepotrzebny spam za usunięcie komentarza, ale miałam dopisać jeszcze ze coś krótki ten rozdział :/ "Wredny Gale tak obrażać Peetę :'( Czekam na kolejne :D "
OdpowiedzUsuń