Powalczę o Finnicka. Nawet gdybym miała zapłacić za to życiem. Dzięki niemu Peety serce zaczęło dobrze funkcjonować, zaczęło bić z powrotem. Odróżniłam przyjaciela od wroga, teraz wystarczy tylko pomyśleć jak go ocalić. Jednak najpierw muszę przekonać Peete. Za dużo wycierpiał, jednak w pewnym sensie ten pocałunek to też moja wina. Mogłam nie wpuszczać Gale'a do środka, przecież wiedziałam co będzie chciał zrobić, jaki postawił sobie cel.
Teraz tylko wystarczy dobrze pomyśleć. Gdzie mógł pójść Peeta? W jakim miejscu najczęściej go spotykałam? Piekarnia? Nie tym razem. Pieczenie zawsze go uspokajało, jednak jest tak zdenerwowany, że bardziej by ten chleb rozgniótł i podeptał niż dobrze przygotował i włożył do pieca.
Miejscem gdzie ja mogę się wyciszyć jest las. Liściasty, z małą ilością iglastych drzew. Tęsknota za dystryktem dwunastym i za lasem się nasila, to mój dom. Tu w Kapitolu mogę przyznać że nie ma świeżego powietrza wszędzie. Tutaj właśnie mi sie wydaje że oddycham dwutlenkiem węgla.Natomiast u Peety jest inaczej. Oczywiście że kocha nasz dystrykt, jednakże lubi też miasta.
Wiem! Kącik malarstwa! Nie dawno się o nim dowiedziałam, dzięki Haymitchowi, który wie wszystko gdzie co jest. Nareszcie mi się do czegoś przydał. Nałogowy alkoholik czasem potrafi pokazać co jest potrzebne a co nie. A tym razem jest to bardzo ważna informacja, dzięki której dowiaduję się gdzie się znajduje mój ukochany. Jedyna jest szansa na to, aby uratować naszą miłość. Znam drogę do tego pięknego miejsca. Biegnę ile sił w nogach, a gdy zaczynam już dyszeć i kaszleć ze zmęczenia, jestem na miejscu.
Pierwszy raz moje oczy się tak bardzo cieszą. Park nazywany jest Kącikiem malarstwa, ponieważ dużo osób wyładowuje swoją złość na malowaniu. W tej chwili widzę jakąś parę na ławce obejmujących się i patrzących na siebie. Widzę w nich siebie i Peete. Jest skulony przy drzewie i łapie się za głowę, jednocześnie kręcąc nią. Podchodzę do niego. Prawie się na mnie rzuca, ale jestem tak zorientowana, że cofam się o krok do tyłu.
- Peeta, to nie tak jak myślisz! - mówię i kucam.
- Odejdź! Jesteś zmiechem! Zabiję Cię! Rozumiesz?! - odsuwa się ode mnie.
- On mnie zmusił! Ja tego nie chciałam. - zaczynam płakać.
- Moje życie to jedno wielkie kłamstwo! Odejdź potworze! - zbliża się do mnie i łapie za rękę. Zaczyna mnie policzkować.
- Peeta! Przestań! Kocham tylko Ciebie.
Zaczyna mnie wyzywać, jest tyle wyzwisk pod moim adresem, że uświadamiam sobie najgorsze. Peeta ma atak.
- Zabiję Cię! Nienawidzę swojego życia! Ludzie! Nie wierzcie jej! To jest zmiech, który chciał was zamordować okrutnie! - zaczyna krzyczeć na cały głos.
Mam szczęście, ponieważ tamta kochająca się para już odeszła, nikogo nie ma w parku prócz mnie i Peety.
- Kocham tylko Ciebie. - zaczynam głośno powtarzać, aby to do niego dotarło.
- Zabiłaś moją rodzinę!
- To Snow a nie ja!
- Nie wierzę potworom! Zaraz zamienisz się w wilka, albo wielkiego węża, przyznaj! - marszczy brwi.
- Peeta... - powtarzam sobie cicho jego imię. Łzy z moich oczu zaczynają spływać strumieniem, czuję ból prawego policzka, który już chyba stał się czerwony pod wpływem mocnych uderzeń.
Nagle jedna moja samotna łza wpada prosto w jego oko. Przeciera je, a gdy już zabiera ręce, zaczyna na mnie inaczej patrzeć, jakby z troską. Wygląda na zdziwionego. Jego źrenice wracają do normalnego stanu, a jego ciało przestaje drżeć. Peeta powrócił. Zaczął być sobą. Ale ja czuję się okropnie.
- Katniss? Powiedz, że nic Ci nie zrobiłem... - patrzy zaniepokojony na mój prawy policzek.
- Zasłużyłam sobie na to. - mówię i uraniam już ostatnią łzę, którą wyciera Peeta rękawem od bluzy.
- Nawet jeżeli tamto miało dla Ciebie jakieś znaczenie, nigdy przenigdy bym Cię nie uderzył.- dotyka mojego podbródka i zmusza do kontaktu wzrokowego.
- Wiem że byś tego nie zrobił. Nie kontrolujesz tego po prostu. - zaczynam drżeć pod wpływem zimna, które daje wiatr wiejący z północy.
- Nie zasługuję na Twoją miłość. A tym bardziej moja obecność nie daje Ci bezpieczeństwa, najlepiej będzie jeśli...odejdziemy od siebie. - mówi, a ja patrzę na niego z niedowierzaniem. Z jego oka wypływa jedna, jedyna samotna łza. - Kocham Cię. Ale kiedyś będzie gorzej, zrobiłbym Ci większą krzywdę.
- Nawet jeśli...Peeta! Tamten pocałunek nic dla mnie nie znaczył. Wierzysz mi?
- Jeżeli nic to nie zmieni między nami, wierzę Ci. - odparł sucho.
- To ja nie zasługuję na Twoją miłość, bo zraniłam Cię wiele razy. Prawda? - pytam zimno.
- Katniss...- kręci głową.
- Nie Peeta. Powiedz czy to prawda. - mówię surowo.
- Dużo razy słyszałem słowo ,,nie" gdy chciałem abyś mnie kochała. Ale nie zmuszę Cię do tego.
- Powiedz czy to prawda. - jak się uprę to nie odpuszczę.
- Prawda. - odpowiada zrezygnowany.
- Wierzysz mi, że Cię kocham?
I tak właśnie nastała grobowa cisza, która trwa ok. 5 minut, postawiły mnie one w napięciu. Nie wierzy mi.
- Zasłużyłam sobie na to. - mówię i uraniam już ostatnią łzę, którą wyciera Peeta rękawem od bluzy.
- Nawet jeżeli tamto miało dla Ciebie jakieś znaczenie, nigdy przenigdy bym Cię nie uderzył.- dotyka mojego podbródka i zmusza do kontaktu wzrokowego.
- Wiem że byś tego nie zrobił. Nie kontrolujesz tego po prostu. - zaczynam drżeć pod wpływem zimna, które daje wiatr wiejący z północy.
- Nie zasługuję na Twoją miłość. A tym bardziej moja obecność nie daje Ci bezpieczeństwa, najlepiej będzie jeśli...odejdziemy od siebie. - mówi, a ja patrzę na niego z niedowierzaniem. Z jego oka wypływa jedna, jedyna samotna łza. - Kocham Cię. Ale kiedyś będzie gorzej, zrobiłbym Ci większą krzywdę.
- Nawet jeśli...Peeta! Tamten pocałunek nic dla mnie nie znaczył. Wierzysz mi?
- Jeżeli nic to nie zmieni między nami, wierzę Ci. - odparł sucho.
- To ja nie zasługuję na Twoją miłość, bo zraniłam Cię wiele razy. Prawda? - pytam zimno.
- Katniss...- kręci głową.
- Nie Peeta. Powiedz czy to prawda. - mówię surowo.
- Dużo razy słyszałem słowo ,,nie" gdy chciałem abyś mnie kochała. Ale nie zmuszę Cię do tego.
- Powiedz czy to prawda. - jak się uprę to nie odpuszczę.
- Prawda. - odpowiada zrezygnowany.
- Wierzysz mi, że Cię kocham?
I tak właśnie nastała grobowa cisza, która trwa ok. 5 minut, postawiły mnie one w napięciu. Nie wierzy mi.
Świetne :) Sporo nowych zmian widzę :D Aż milej się czyta gdy wprowadzasz takie napięcie w rozdziałach, mam nadzieję że Peeta jej uwierzy jeszcze a Gale nie będzie się mieszać do ich życia :p
OdpowiedzUsuńSuper :D Tylkooo kiedy pojawi się Finnick?!!!
OdpowiedzUsuńRozdział piękny ale trochę krótki
OdpowiedzUsuńJest dreszczyk emocji :O ;-)
Bardzo fajny rozdział ;) Trzeba przyznać ,ze Kapitol zniszczył trochę Peete...
OdpowiedzUsuńWOW! <3 Super Blog ;)
OdpowiedzUsuń