muzyka

niedziela, 24 lipca 2016

55 ,,Pojedynek między Mellarkami"

Zrównaj się ze mną.
Zagraj na lirze wiatru.
Wyśpiewaj co o mnie myślisz.
Złączmy nasze usta w całość.
Nim będzie za późno.

Boję się Peeta.
Daj mi się schować w swoich ramionach.

============================================

sobota, 23 lipca 2016

54 ,,Poznajcie Pannę Grace"

Przeszłość

To ja.
Skrzywdzona Grace Beasun.
Załamana.
Zakochana po uszy w synu piekarza.
Nie czujesz tego zapachu pieczywa roznoszącego się po całym Panem?
Nie?
Ja też. 
Zmysły znikają.
Klątwa wpadła na kolację.
A ja jej nie słyszałam.

================================================

-Oczami Grace-

Wymierzyłam siarczystego policzka jednemu, który na mnie niespodziewanie ruszył. Otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i poprawiłam swój fartuszek. 
Mężczyźni byli zszokowani moją reakcją, a gdy zacisnęłam mocno pięści i napięłam mięśnie, czwórka dwudziestolatków udała się w popłoch jak stado dzikich koni. 

- Idioci! - krzyknęłam. - Ten kto zadrze z moim rodzeństwem, ten zadrze też ze mną! 

poniedziałek, 11 lipca 2016

53 ,,Melodia...To bicie serca"

 Co to za melodia?
Co to za dźwięk?

To bicie mojego serca, księżniczko.

Naprawdę?
Zagraj coś jeszcze.

(Ech te moje pomysły)

=================


-Oczami Johanny-

Był chłodny wieczór, ale postanowiłam się przejść. I wiem, że nie wzięcie swetra było najlepszą decyzją jaką w życiu podjęłam. 
Opatulił mnie własnymi ramionami, a ja się w nich potajemnie skryłam przed niebezpieczeństwami. W końcu nie musiałam udawać twardej, poważnej kobiety. 
Spotkałam go w parku, gdzie siedział na ławce nasłuchując rozmowy ptaków na drzewach. Sowy. 
Zagadałam do niego. Rozbawiłam, choć było widać, iż wymusił u siebie uśmiech. Odpowiadał na każde moje pytanie chłodno, ale było słychać, że zgodnie z prawdą. 
Kiedy powiedział, że chyba się zakochał, pomyślałam, że chodziło o mnie. I tak właśnie to się wszystko zaczęło. 

Chciałam, aby dostrzegł we mnie samo dobro. To, jak opisywał swoją ukochaną, urzekło mnie, mimo iż nie brzmiało jakby był to opis dotyczący mnie. Być może nabuzowany energią... nie wiedział co mówi. Biedaczek.

Dosłownie wszystko kojarzyło mi się z szarą codziennością. Kiedyś w objęciach ojca, nie czułam się bezpiecznie. Wręcz przeciwnie. Jakby jego ramiona zamieniły się w pręty klatki, z których nie mogłam wyjść, uciec...
Strach przeplótł się z moim krzykiem, nikt mnie nie słyszał. Nawet Katniss i Annie.
Dopiero Paul Mellark otworzył przede mną swój własny świat i pokazał, że nie wszystko jest stracone i można odbudować na nowo niektóre rzeczy i przywrócić swojemu życiu parę pięknych kolorów tęczy. 

Narracja trzecioosobowa

Milczeli przez chwilę. Wpatrywali się w granatowe niebo zalane milionami złotych punkcików. 
Mogli tak pozostać, leżeć i wypatrywać białych smug płynących leniwie po księżycu - dziurawym gdzieniegdzie półokręgu. Świat był taki spokojny i nie mogło umknąć to uwadze ciemnowłosej piękności, której oczy załzawiły się na samą myśl, że już za rok może nawet w tym miejscu leżeć martwa. 
Dlaczego nie mogłoby to trwać wiecznie? Dlaczego nie mogliby spać pod śpiącym niebem, z daleka od gwaru świata, wpatrywać się w siebie bez słów i nie myśleć o upływających minutach? Najlepiej Katniss wyciągnęłaby rękę i z rozmarzeniem sięgnęłaby po jedną z gwiazd nad jej głową. Pomyślałaby życzenie.

Kątem oka spojrzała na jego twarz. Jego policzki były lekko zarumienione, oblane malusieńkimi piegami. W odbiciu tafli błękitnych oczu zauważyła konstelacje gwiazd, którą w tej chwili dostrzegł. Uśmiechnęła się do siebie, co ją trochę zdziwiło. Zawsze ludzie starali się, aby w końcu jej kąciki ust się uniosły, ale tylko ona mogła do tego doprowadzić w tych czasach. Wpatrywała się w niego intensywnie, jakby próbowała zapamiętać każdy detal jego twarzy, a gdy tylko ją na tym przyłapał, ta westchnęła odwróciwszy wzrok. Jej twarz stała się czerwona jak burak. 

- Widzisz to? - wskazał palcem na niektóre punkty jednocześnie układając się wygodniej na kocyku. - Tam jesteś ty. Strzelec. 

- Uch, Paul. - burknęła. - Że też się na to zgodziłam. 

- To jedyne miejsce, gdzie możesz oddzielić się od świata ludzi. - wziął głęboki wdech. - Czasem wydaje mi się... Jakby jakiś Kapitolińczyk został żywo wyciągnięty z baśni. Rozumiesz? Przez ten jego wygląd.

- Na przykład tak jak ta Wróżka? - zapytała niepewnie. - Wierzysz w magię? 

- Według mnie... To jest śmieszne. - odparł bez chwili namysłu. - Zastanawiasz się co kryło się za jej słowami? 

- Nie, jeszcze nie. Ale jeżeli jest to prawda, to nie zmienisz przyszłości. Chyba że z pomocą drugiej osoby. 

- Zatem pomóż mi, Katniss. - odpowiedział. - Nie chcę odczuwać bólu. Jedynym ukojeniem jest czyjaś obecność, jedyne antidotum na to, aby ukoić ból mojego złamanego serca. Zmień ze mną moją przyszłość, ufam ci. Proszę.

Nie wiedział, że otoczy go tak wielka fala ciepła. Kiedy się odwracał, było widać ludzi w tle dziwnego światła stroboskopowego. Nie podobało mu się to. Ale wolał cieszyć się chwilą, każdą minutą spędzoną z Katniss. Nie wiedział, że tak bardzo zacznie ona rosnąć mu w oczach. Nie wiedział, że będzie do niej pałać jakimiś pozytywnymi uczuciami, tak silnymi jak nienawiść. Ale to nie była nienawiść. To była miłość. 
Wystarczyły dwa spotkania aby poznać drugą osobę, z którą wcześniej wiązał plany mające na celu jej zniszczenia, zemsty. 
A teraz, kiedy zasnęła w jego ramionach, nie miał serca jej budzić, szczególnie ze względu na to, że ta piękność w końcu kiedyś usłyszy prawdę i to z jego ust. Ale ta prawda ujrzy światło dzienne dopiero wtedy, gdy przeciwstawi się wnuczce Snowa. Bo właśnie Paul podjął decyzję. Ma cel; przeciwstawić się Celestii i żyć u boku najpiękniejszej, najwaleczniejszej kobiety na świecie - Katniss Everdeen. 

Paul odzyskał honor zdobywając powoli mały kawałeczek serca czarnowłosej. Ona o tym nie wiedziała. 

Ona wiedziała o jego zamiarach niepozytywnych. On się w niej zakochał. Ona go próbowała poznać i polubić. On zdecydował zniszczyć plany Celestii. Ona chciała chronić przyjaciół wraz z Peetą. On o niej marzył. 

Rozbaw mnie.
Tak dawno się nie śmiałem.

Spowoduj na mojej twarzy uśmiech.
Tak dawno nie unosiłem kącików ust. 

Powiedz coś.
Tak dawno cię nie słyszałem.

Pokaż się.
Tak dawno cię nie widziałem.

Pozwól się dotknąć.
Tak dawno cię nie całowałem.

Nagle usłyszawszy krzyki spanikowanych ludzi, poderwali się z miejsc jak oparzeni. Zostawili koc i ruszyli biegiem przed siebie, czyli tam gdzie znajdowało się całe to zbiegowisko i tłum gapiów wykrzykujący czyjeś imię. 

- NANCY!

Czarnoskóra szatynka leżała w kałuży krwi. Ale nie to najbardziej ich przeraziło. Tylko strzała znajdująca się w jej sercu, ociekająca jakimś zielonym płynem, który atakował pewną małą karteczkę. Cienką czcionką napisane były dwa słowa.

Gra rozpoczęta.

Zawisł nad nimi zarys postaci mężczyzny swoistego w draperie trującego czarnego dymu.
Katniss jęknęła tłumiąc płacz. 
Strzała.
Czy ludzie mogą oskarżyć ją o zabójstwo?
Tylko ona potrafiła tak dobrze posługiwać się łukiem.
Ale nie mogła się o to martwić. Peeta. Gdzie on jest?
W dodatku na śmierć zapomniała o której godzinie miała wrócić. A na pewno dużo wcześniej.

- Peeta! - krzyknęła zmartwiona. 

Na szczęście po krótkim nawoływaniu, odpowiedziano na jej krzyki. Gdy tylko go ujrzała, zatopiła się w jego ramionach zapominając o ataku na jedną z Kapitolinek i o Paulu. 
Blondyn poczuł ukłucie zazdrości w sercu, coś nim poruszyło. Nienawidził tego uczucia. 
Miał ochotę rozszarpać brata i... być na jego miejscu.
Podejrzewał, iż jednak są razem. Nie miał im już tego aż tak za złe. Z jego oczu biła tęsknota i żal, ale nie wściekłość, bądź furia. Żal. Żal, że nie jest się na czyimś miejscu i nie czuje się słodkiej woni miłości i miodu. Że nie można mieć na ustach smaku czyiś warg. 
Grace. Do jego nozdrzy doszedł zapach jej perfum, które sama wyrabiała. 

Fiołkowe oczy.
Śnić je będę.
To nie aluzje.
Szara tafla w mych myślach buzuje.
To oczy Katniss, do Grace już nic nie czuję. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Taki trochę przesłodzony rozdział, nie wiem czemu. #Paulniss 
Dziwna jestem, nie będę ich shippować. 
Peetniss forever <3
Przepraszam tak czy inaczej za opóźnienie publikacji. Jeszcze w tą sobotę nowy rozdział MOŻE ;) 

5 komentarzy = rozdział

Liczę na was, strasznie się starałam. Chyba to najbardziej staranny rozdział w historii tego bloga. Może ten rozdział nie należy do najdłuższych, ale cieszę się, że pisanie go sprawiło mi ogromną przyjemność. Przypominam, że mam 13 lat (krytyka mile widziana) i nie umiem jeszcze zbyt dobrze pisać. Ale sądzę, iż wychodzi mi to coraz lepiej. Następnym razem rozdział będzie dłuższy. 

Zapraszam na wattpada, gdzie znajduje się opowiadanie o miraculum;

Tak więc... Do zobaczenia! 
Mam taką nadzieję

Płonący Kosogłos


sobota, 2 lipca 2016

52 ,,Krzyk duszy"

-Oczami Katniss-


Panuje tu całkowita cisza, a ja słyszę rozdzierający krzyk swojej pozostałości duszy. Z każdym, nawet drobnym przewinieniem traciłam mały jej kawałek, aż w końcu zrobiła się wielka dziura, której nikt nie zdoła załatać. Nawet Peeta. Pokrywa lodu, która osiadła na moim sercu powoli topnieje, aż w końcu krew, którą kiedyś uznawałam za łzy, zacznie znowu pompować tak jak należy. 

Bałam się spojrzeć w lustro. Albo raczej w samo potłuczone szkło, przez co miałam zniekształconą twarz. A kiedy już się odważyłam... W moich oczach zgasła całkowita szarość, a pojawiła się czerń. Czerń tak głęboka, jak otchłań rozpaczy w której przebywałam nie mając nawet gdzie i komu się wypłakać. Każdy dzień oznaczał; łączenie się bólu i krzyku z nadzieją przeplatającą się z samą codziennością, która zmieniła się tak szybko jak odzyskałam,a zarazem straciłam Peete. Twarz mi bladła, skóra przybierała kształty kości, nic nie jadłam. Głodziłam się, chciałam umrzeć. Nawet usta miałam tak sine, że gdy chciałam je nawilżyć, jęczałam z bólu. 

A teraz? Dostałam odpowiedź na każde pytanie, które mnie dręczyło i szło za moimi śladami, robiąc za sobą szeroką ścieżkę dla nieupoważnionych. 

- Katniss? - Paul wyrywa mnie z zamyślenia. - Wszystko dobrze?