muzyka

środa, 20 kwietnia 2016

44 ,,To nie był duch, to nie był umarły."

Nie mam siły już na niego patrzeć. Co chwilę przypominam sobie jakim uczuciem mnie darzył, a ja tego nie doceniałam. Teraz tylko mam za swoje, cierpię tak jak on kiedyś, kiedy tego kompletnie nie odwzajemniłam. 
Patrzyłam na niego wilkiem i uznawałam go za największego wroga.
Szkoda, że nie można cofnąć czasu. Być może nawet nie doszło by do tych wszystkich powstań w dystryktach,zamieszek, ani do śmierci wielu niewinnych ludzi. 
Ale byłyby igrzyska.
Byłaby rebelia.
Byłyby większe cierpienia niż teraz. Mam mieszane uczucia, już nie wiem co jest lepsze. Przeszłość czy teraźniejszość. 

Patrzy na nią tym wzrokiem, co powoduje że uśmiechają się do siebie, jakby znali się niemal całe życie, od urodzenia. Denerwuje mnie to i ogarnia mnie wielka zazdrość i rozpacz. Kpi sobie ze mnie, próbuje doprowadzić mnie do tego najgorszego stanu, abym się już poddała i upadła. 
Jednak to za mało, zaraz sprawią mi jeszcze większy ból pewnie. 
Słyszę głośne kołatanie trzech serc. Każde z nich dla kogoś bije. To jest taki łańcuch, który prawdopodobnie u mnie się by nie urwał, gdyby nie rozłąka z najbliższymi.
Jak niby mam żyć ze świadomością że ktoś patrzy na mnie z góry, skoro mam tak ogromnego pecha i nadchodzą kolejne przykrości? 

środa, 13 kwietnia 2016

43 ,,Pionek w cudzej grze"

Mrugam co chwilę, aby wybudzić się z tego okropnego, lecz też i pięknego snu. Moja ręka wygląda obrzydliwie, a gdy tylko na nią popatrzę, to zbiera mnie na wymioty. 
Jeżeli posunęłam się do tak odważnego kroku, to mogę powiedzieć że jestem zdrowo walnięta. Ale udało mi się. Poczułam ostrze na swojej skórze i dostrzegłam wielkie plamy swojej krwi na ubraniach. Jestem z siebie dumna, ale takie coś może wydarzyć się tylko w moich snach, gdzie wszystko ustawiam tak jak ma być.

Czemu nie potrafię się wybudzić z tego koszmaru, którego mogę nazwać też normalnym snem? Dawno śniłam coś takiego...Coś tak realnego dla mnie.

Jak to możliwe, że tylko jedna osoba potrafi mnie przekonać do zrezygnowania? Ranimy siebie nawzajem i osoby, które by nas znały równie dobrze jak my siebie, nie mieliby pojęcia jaka jest pomiędzy nami relacja. Dobra czy zła. Sama nie wiem co nas w końcu łączy. Przyjaźń? Raczej tak, w końcu tylko chyba na to mogę liczyć, mimo iż mam większe pragnienia od zwykłej z nim rozmowy.

Spogląda na mnie tymi swoimi  błękitnymi oczyma, piękniejszymi od nieba pełnego gwiazd.
Ma dobrze zadbaną cerę, a to co co mnie najbardziej dziwi - wygląda na wyczerpanego i smutnego. Czemu? Czemu sprawia mi to ból, czemu mi to nie przeszło?
Może go zawiodłam, tak jak samą siebie? Nie wykazałam się swoją postawą, ani trochę. Moje zachowanie nie jest dobre, ja to wiem. Ale ja po prostu przestałam w siebie wierzyć i było to już dawno, wtedy kiedy straciłam malutką Primrose. 

piątek, 1 kwietnia 2016

42 ,,Chora na odczucie brak towarzystwa"

Mówią, żebym się nie poddawała, że może być tylko lepiej. Ale ludzie nie potrafią niczego przepowiedzieć. Pod moje nogi wciąż będą podkładane kłody i będę się przez to potykać. Ale ja wstanę i będę szła dalej tak jak teraz gdy walczę o mojego chłopca z chlebem, który uratował nie tylko mi życie ale też Prim i mamie rzucając przypalony chleb w moją stronę. 
Wszyscy próbują mnie w jakiś sposób zmotywować, ale jest to moim zdaniem złe, bo zamiast skupiać uwagę na sobie, skupiają tą uwagę na mnie.

Z każdą minutą tracę coraz więcej małych cząsteczek nadziei. Już jutro zostaną jej resztki, aż w końcu to co miało wytrwać zniknie...

Mijają dwa długie tygodnie oczekiwania na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Peety. Żadnego znaku, żadnego listu, żadnych odwiedzin... Czuję, że dał mi znak. Ale na to, że mój czas się już skończył. Mój list powinien do niego już dawno dotrzeć, a jedyne co on mógł zrobić, to go przeczytać i nie dawać mi satysfakcji z odpowiedzi. Myślałam że to uczucie, którym go darzę, ustanie... ale  miłość tak szybko nie przechodzi. Miłość to tylko ból. Dlatego więc, aby więcej już nie cierpieć... ułagodzę ten ból serca nożem. Oczywiście, że będzie boleć, ale na początku. Potem pójdzie bez problemu. Przestanę cierpieć, odwiedzę wreszcie moich bliskich. Czekam na tą wizytę od tylu lat i wreszcie mam powód do śmierci.