muzyka

piątek, 11 marca 2016

38 ,,Skrzywdzona przez los"

- Katniss, skarbie, proszę. Postój jeszcze chwilę. - nalega Haymitch, który próbuje mnie tu jeszcze przez chwilę przetrzymać. 

- Nie dam rady. Haymitch, ja chcę wrócić do Gale'a, teraz. - moje nogi ledwo utrzymują ciężar ciała. Mogłabym tu jeszcze przez kilka minut zostać, jednak chcę wózek. Jeszcze nie potrafię utrzymać równowagi, Bóg wie kiedy będę mogła swobodnie chodzić, a tym bardziej biegać i polować na zwierzynę w moim drugim domu - lesie. Nie mogę spojrzeć na mojego mentora, muszę patrzeć na tych ludzi, którzy nie wiadomo ile tu czekali, aby tylko mnie zobaczyć. Gdy tylko w oddali zauważam Cressidę i Polluxa, mój głos się momentalnie podnosi. - Oni kręcą film?

- Chcą zrobić materiał na Twój temat. - odpowiada posłusznie, gdy tylko słyszy moje pytanie. Potem jest ich jeszcze więcej, a ja nawet nie wiem skąd je wynajduję. Uświadamiam sobie, że za każdym kolejnym pytaniem zadanym przeze mnie, jestem niesamowicie upierdliwa. 

- Po co?


- Aby pokazać ludziom co przeszłaś. - gdy tylko urywa wzrok, patrzę na niego ze złością, co uświadamia mi, że jego lekki uśmiech pokazuje co go bawi. 

- Nie wyraziłam na to zgody. Miałam tylko się im pokazać! - zaczynam się denerwować.

- Spokojnie. Złość piękności szkodzi, skarbie.- cmoka mnie w policzek i odchodzi. To był chyba znak, że mam jeszcze tu zostać kilka dłuższych minut w tym pustym pokoju i wpatrywać się w ludność, oczekującą na szczery uśmiech na mojej twarzy, którego po prostu nie potrafię u siebie wymusić.

Ćwiczyłam to. Ćwiczyłam swoje mięśnie, ale nie za bardzo. Uśmiechałam się, ale rzadko. Śmiałam się tylko raz w tym miesiącu, a najczęstszym moim zajęciem jest wpatrywanie się w stare lustro, które nie jest całe. Pewnie jest to pamiątka po rebelii, gdy zniszczyli ten szpital, a niektóre odłamki szkła odpadły, przez co moje odbicie jest bardzo niewyraźne i podkreśla mój smutek na twarzy.

Zbiera mi się na płacz gdy tylko widzę tą kobietę o blond włosach, która bez przerwy patrzy na mnie. Widzę z oddali w jej oczach strach, a także kilka małych iskierek, które są ledwo zauważalne. Nie przeszkadzają mi one, bo gdy tylko zerkam w nie głębiej, przypominam sobie moje oczko w głowie, które kiedyś nazywałam kaczorkiem.

- Schowaj ogonek kaczorku.

- Kwa kwa.

- Odkwacz się. 

Jedno wspomnienie daje mi w kość. Haymitch jest w szoku, że wszystko pamiętam i nie straciłam tego co najważniejsze. Zdarzenia z przeszłości mają za zadanie przypominać nam, co przeszliśmy. Jakie były trudne chwile, jakie podjęliśmy decyzje, czy dobrą czy złą, każda czymś kierowała. Wszystko mogło się inaczej potoczyć, a to właśnie my o wszystkim decydujemy, tylko o tym nie wiemy. 
Ludzie mówią, że wszyscy mają pecha. Ale to właśnie od nich zależy, czy ich życie potoczy się właściwie, czy z paroma błędami, a nawet mało zauważalnymi. Ja wybrałam to co zmieniło moje życie jeszcze bardziej niż myślałam. Gdybym nie prowadziła rebelii, moja siostra żyłaby dalej tak jak reszta ludzi, których mogłam wcześniej nie znać. Ale wybrałam to, co uważałam za słuszne, co prawda żałuję tego trochę, ale nie cofnę się w czasie i nie poprawię tego co wyrządziłam. 

Mam ochotę schować się pod ciepłą pierzynką, która daje mi zawsze odczucie bezpieczeństwa, a także wielkie ukojenie. Chcę poczuć poduszkę pod moją głową, dzięki której wyśpię się nawet dobre dwie godziny. Koszmary dręczą mnie od tygodni, a mojego wybawiciela wciąż nie ma, a co najgorsze... już nigdy nie będzie. 

Jedna ciepła łza spływa po moim policzku, gdzie wpada do półotwartych ust łapiących ledwo oddech. Trudno mi oddychać przez nos, bo gdy tak spałam przy łóżku Gale'a, okno było otwarte, przez co jestem zziębnięta i mam ochotę zasnąć przy kominku z małą perłą od Peety w dłoni.

 Chcę iść, chcę najlepiej umrzeć. Już nie cenię swojego życia, mam go dość tak jak wszystkiego co mnie otacza. Najchętniej spłonęłabym  w swoich płomieniach, które już za chwilę mogą wygasnąć. Teraz wyglądam pewnie jak niewypalony płomyk świecy, będący dalej nadzieją wszystkich ludzi stojących wciąż przed szpitalem, czekających na to aż im chociaż pomacham. Nie mam ochoty sprawiać im takiej przyjemności... Nie wiedzą jakie mam samopoczucie, nie wiedzą dokładnie w jakim jestem stanie. Jaki jest problem?  Interesują się moim życiem, a nie swoim. Chcą wiedzieć o mojej przeszłości, o moim dzieciństwie. O moich prywatnych sprawach z Peetą, Gale'm i nie wiadomo jeszcze kim. Pewnie Haymitch już o tym wie, że wszyscy po kolei mnie opuszczają i już nie wrócą. Obmyślił już strategię, aby przekonać jakoś ludzi, co do fałszywych zdarzeń z mojego życia. 

Jak przyjmą, że mój chłopiec z chlebem odszedł? Za pewno przełkną tylko ślinę i zaczną myśleć, że całkowicie symulowaliśmy naszą miłość. Tak jak było z Finnickiem. Najpierw sądził, że my tylko gramy, ale z czasem się do nas przekonał. Teraz uważa Peete za kompletnego drania. Mimo iż uciekł jak tchórz, będę go dalej kochać bez względu na wszystko.

Pewnie w tym filmie Cressida powie, że straciłam dziecko poprzez tą walkę. Już mam drugie martwe dziecko, świetnie. Przynajmniej dobrze, że nigdy go na oczy nie widziałam. 

- Spokojnie Katniss. Dasz radę. Jeszcze chwilę. Nie sprawisz wrogom tej przyjemności.- mówię do siebie cicho, aby tylko się pocieszyć i wytrwać do końca mimo iż nic złego się nie dzieje. Dla mnie pokazanie się ludziom jest ogromnym wyzwaniem. To jest tak jakby ktoś sądził że jestem tą lepszą. - Niech się dowiedzą, że jest wszystko z Tobą dobrze. Niech Cię znienawidzą jeszcze bardziej. Niech staną wreszcie do walki. Niech przestaną być tchórzami jakimi są tak na prawdę. Katniss, nie jesteś tchórzem. Nie jesteś. Nie odejdziesz. 

- Każda śmierć  coś oznacza. Coś zostało postanowione. Nie odwrócisz tego, nie zmienisz tego co zrobiłaś na to lepsze. Musisz pokonać zło i wtedy staniesz do walki z dobrem. Z dobrem. Rozumiesz? To zło i dobro próbują Cię zniszczyć. Nie tylko zło, lecz dobro. Dobro.

Przypominam sobie słowa Peety, przez które od razu układam sobie w głowie tamten obraz, tamte chwile z nim spędzone. Nie mam pojęcia czemu powiedział, że muszę walczyć z dobrem. Pół roku próbuję rozgryźć ten szyfr, który miał być dla mnie wskazówką, a nie utrapieniem. Cackam się z tym, a ja powinnam szaleć ze szczęścia, ale co najgorsze, znowu nie mam powodu do tego.

Miałam tu tylko stać i wpatrywać się w ich twarze, jednak nie potrafię się opamiętać. Muszę im coś powiedzieć, ale na pewno nie to co o nich myślę. Ja po prostu muszę ich motywować do tego. Trzeba wreszcie przemówić im do rozumu, że trzeba walczyć, aby odzyskać w porę wolność, na którą zasługujemy od samego początku. Co zaczęłam, muszę skończyć. To mój cel, który jest prawie nieosiągalny, ale co mi tam. Muszę pokonać swój lęk i swój koszmar, w którym żyję od kilku lat. Gdy go pokonam, odżyję na nowo, a Panem zacznie rodzić owoce dobroci i nadziei, jaką daje jeden człowiek. Ja. Tyle że ja dobroci tu nie wniosę, a raczej wszyscy Ci co staną ze mną do walki. Jestem wodzem, muszę dawać innym nadzieję na to aby był ten lepszy dzień. Nie ważne czy jutro. Ważne że w ogóle.

- J-Ja chciałam tylko powiedzieć...- nagle niebieskooka kobieta słysząc mój chrypliwy i piskliwy głos, odchodzi z płaczem. Ludzie chcą ją zatrzymać, jednak to powoduje u niej większą rozpacz. - Chciałam tylko powiedzieć, że nie mam ochoty patrzeć na wasze smętne miny, które tylko podpowiadają mi, że mi współczujecie jak najmocniej. 

Słyszę jak wszyscy do siebie szepczą, widzę jak wymieniają między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Zniechęca mnie to do dalszej przemowy, jednak nie poddaję się. Chcieli wiedzieć jak się czuję, nie będę ich oszukiwać, będę w połowie szczera.

- Widzicie co zrobiła ze mną walka. Zniszczyła. - mówię krótko, a i tak ledwo łapię oddech. - Zmieniła mnie jak tylko potrafiła. Jestem inną Katniss Everdeen. Ale co najgorsze, moich najbliższych też przeobraziła w kogoś innego. To już nie są oni. To są kompletnie inne osoby, które sprawiły mi ogromny ból opuszczając mnie. Nie oszukujmy się. Widzicie we mnie pewnie jakąś wybawczynię, która mogłaby zawładnąć Panem, ale ja widzę w sobie dziewczynę, która została skrzywdzona przez los.

Nagle wszyscy zaczynają głośno rozmawiać, a nawet wykrzykiwać moje imię, co mnie irytuje. Nie mam zamiaru być dla nich miła, nie mam ochoty udawać. 

- Po prostu... Ja po prostu chciałam wam zakomunikować, że będę walczyć do końca. Dla Panem i dla was.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

4 komentarze= next

Po pierwsze bardzo was przepraszam, że w tamtą sobotę i niedzielę nie wstawiłam nowego rozdziału, ale coś się zepsuło na bloggerze i po prostu nie mogłam :/ Nie będę się tłumaczyć, bo to byłoby podejrzane ;D


INFORMEJSZYN DLA TYCH CO NIE WIEDZĄ:


Dzisiaj o 21:25 będą igrzyska śmierci na TVP 1! :D Nie zapomnijcie! <3


Nie wiem co zrobić, żebyście komentowali mi te notki :( Jestem załamana [*]


Notka następna będzie w piątek

9 komentarzy:

  1. Fajny rozdział ,ale jak dla mnie mógłby być trochę dłuższy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział ^^. Zapraszam do siebie :
    katnisrazemzpeeta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam taką w sumie radę xD Choć nie jestem nie wiadomo jakim specem, ale chyba blog byłby lepszy gdybyś skasowała tę playliste po prawo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie też nad tym myślałam :D I tak zrobię <3

      Usuń
  4. Odkryłam Twojego bloga dziś rano i właśnie skończyłam czytać :D hy hy
    czekam na kolejną notkę ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cieszę się <3 Mam nadzieję, że będzie tu więcej ludu przychodzić :D

      Usuń