muzyka

poniedziałek, 18 stycznia 2016

19 ,,Tam gdzie każdy dotrzeć może cz 2"

- Haymitch, szybciej. - pośpieszam dawnego mentora, bo porusza się jak ślimak.

- Mam już swoje lata, skarbie. - marudzi.

- Wolisz iść, czy żebym Cię niosła, ale spalić się ze wstydu? -marszczę brwi. - Z resztą i tak nie raz spaliłeś się ze wstydu, ale alkohol zrobił swoje i o tym nie wiesz. - mruczę pod nosem.

- Niby taka  delikatna jesteś, ale surowa. Ja nie wiem co o Tobie naopowiadali Kapitolińczycy. Ale w pewnym sensie Cię nienawidzą. 


- Może i dobrze. Byłoby gorzej gdyby dowiedzieli się, że dla Prim zgodziłam się na ostatnie Głodowe igrzyska, na których miały walczyć Kapitolińskie dzieci. - przegryzam dolną wargę, a potem czuję na języku krew.  - Ale nie lubię patrzeć na śmierć innych, nie tak jak Snow kiedyś. Dobrze że nie żyje, jedynym problemem może być jego wnuczka. Boję się, że jest taka sama jak jej dziadek.

- Nie martw się.  Jak większa ilość ludzi dowie się o jej istnieniu, zabiją ją, aby tylko się zemścić. Zemsta trwa dalej, skarbie. - mówi, a ja staję w miejscu, aby mnie dogonił.

- Tyle, że ja nie chcę już zabijać. - uśmiech znika mi z twarzy, a pojawia się smutek. Śmierć Prim i wielu innych ludzi jest dla mnie okropna, te wspomnienia nic, tylko mnie niszczą. 

- Celestia nic nie zrobi. Słyszałem, jak mówili wszyscy jak jest Twoją fanką i Peety, nawet każda dziewczynka w jej szkole robiła sobie warkocz jaki ty miałaś na arenie. 

- Ale tu nie chodzi o to. - robię wielki krok do przodu po czym zatrzymuję się. - Nie rozumiem czemu jestem taka nieufna, nie potrafię odróżnić przyjaciela od wroga, a skutkiem jest śmierć bliskiego przeze mnie.

- Peecie też tak nie ufałaś. - mówi i  popycha mnie do przodu.

Z Peetą było inaczej. Nie wiedziałam co o nim myśleć. Rzucił mi chleb, dzięki czemu uratował mojej rodzinie życie, które wisiało na włosku, ale dzięki tym bochnom chleba wróciliśmy do życia! Gdy byłam na arenie i dowiedziałam się, że chce mnie zabić wraz z Cato, Clove, Glimmer i Marvelem znienawidziłam go. Nie wiedziałam, czy chce mnie zabić czy uratować gdy kazał mi uciekać. Jad gończych os mnie zdekoncentrował. Ale jestem pewna, że Peeta został bardziej poszkodowany niż ja... Był torturowany w Kapitolu, a ja mu nie przyszłam z pomocą, wszyscy mówili że nie żyje, a we mnie rodziła się cząstka nadziei, że ludzie kłamią! Mogę przysiąc, że byłam wobec niego niesprawiedliwa i jestem wciąż, bo nie pokocham go bardziej niż on mnie. Uratował mi nie raz życie, chciał się zabić, bo mnie nie uratował na arenie podczas Ćwierćwiecza Poskromienia, choć żyłam wciąż! Chroniliśmy się nawzajem, ale to nie pomogło. Jedna osoba musiała przeżyć na arenie! I to Peeta miał być zwycięzcą. Byłby nim gdyby nie ja, głupia Katniss Everdeen, która zniszczyła wszystko, arenę zegarową.

- A myślisz, że po tamtym wszystkim ufam Ci w pełni?

- Katniss, zapomnijmy o tamtych latach. Wiem, że nic Ci nie powiedziałem, ale zepsułabyś wszystko. A moim  zadaniem było, abyś przeżyła bo jesteś symbolem buntu. Wciąż jesteś nim.

- Nie chodzi mi o tamto. Pytam się czemu rzuciłeś we mnie sztyletem w lesie. - zaczynam płakać bezradna.

- Po pierwsze nie płacz, bo zepsujesz sobie piękny makijaż, a po drugie, przyznaj że to był nieźle wykonany rzut przez Johannę Mason. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.

A jednak wróciła. Moja przyjaciółka rzuca we mnie sztyletem, żeby uświadomić mi o swoim dalszym istnieniu! Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam!? 

- Czemu nic mi nie mówicie?!  Dobrze wiem, że jeszcze znasz powód ukazania się Peety zdjęcia na niebie! 

- Spokojnie, skarbie. Na wytłumaczenie będzie jeszcze czas, a teraz chodź, bo się spóźnimy, nawet Peeta zaraz tu przybędzie.




2 komentarze: