Jego powieki są opadnięte, słychać tylko jego cichy oddech. Gdyby nie to ucho, które mi w Kapitolu wyleczyli nie słyszałabym takich rzeczy.W pewnym sensie Peeta obejmuje mnie, ale sądzę, że zrobił to abym nie spadła z łóżka, bo omal tak się nie stało. Jego kąciki ust zaczynają się lekko unosić, a po chwili widzę błękitne oczy, których blask i piękno może przykuć każdej dziewczyny uwagę.
-Przepraszam.- przeciera oczy. - Bałem się, że będziesz mieć koszmary.
- Dzięki. Noc bez koszmarów to dla mnie rzadkość. - uśmiecham się.
- Nigdy tak dobrze nie spałem. - mówi i zabiera ręce z moich bioder.Siada na łóżku trochę zaspany.
- Czemu? - pytam.
- Nie pamiętasz? Każdy koszmar, który mi się śni jest związany właśnie z Tobą.- wstaje i idzie prosto do drzwi. - Ale gdy Cię widzę... Jestem pewien, że to tylko głupi sen, a ty jesteś przy mnie.
Dotyka klamkę od drzwi,a następnie próbuje ją przekręcać, jednak widzę zaniepokojenie w jego oczach. Drzwi są zamknięte.
- Co jest!? - krzyczy. - Otwórzcie te cholerne drzwi!
- Peeta, nie ma po co się denerwować.
- Nie rozumiesz, że oni nas nagrywają?- podchodzi do mnie i pyta szeptem.
- Co?
- Znowu! Po raz kolejny próbują nas pokazać Kapitolińczykom. Nie wiedzą, że nie jesteśmy razem. - wygląda na pobudzonego.
- A może by tak zaspokoić ich głód? Otworzą te drzwi wtedy.
- Nie chcę tego. Nie chcę udawać. Chcę to zrobić na prawdę, chcę być twoim przyjacielem.- ciągnie.
- A ja nie chcę być twoim przyjacielem.- zaczynam płakać. - Ja...
- Droga wolna. Rób co chcesz, ale nie udawajmy kochanków. - przerywa mi.
- Peeta! - warczę. - Nie czas na to abyś mi przerywał. Bo to co ja czuję jest bardzo dla mnie ważne.
Przekręca oczami i wzdycha z żalem. Abym dała mu spokój, krzyczy z determinacją:
- Kochanie! Jesteś w ciąży?! - krzyczy przekonująco.
Uśmiecham się do kamer, a on dotyka mojego brzucha. Kiwam głową do niego. Gdybym mieszkała w Kapitolu zrobiliby mi pewnie pranie mózgu i uwierzyłabym w tą bajeczkę. Kamery znikają, a Peeta prostuje się i patrzy na mnie z irytacją.
- Wszystko muszę robić za Ciebie.
- Ach tak?! A ja znowu muszę odgrywać ciężarną, bo sobie tak wymyśliłeś! Dzięki! - siadam na łóżku kręcąc głową. - A teraz co?! Znowu poronię? Stracę dziecko podczas walki? Teraz będę musiała urodzić w niewiadomy sposób!
- Nic innego nie przyszło mi do głowy. A oni myślą, że jesteśmy małżeństwem. Musimy coś wymyślić.
- Chciałam Ci tylko coś powiedzieć, ale nie liczysz się z moim zdaniem, nie chcesz abym mówiła to co myślę! Bo Peeta Mellark jest najważniejszy! - patrzę na niego wilkiem.
- W takim razie mów co myślisz królowo!
- Kocham Cię. - bąkam.
Miałam co innego powiedzieć! Jestem taka głupia! Teraz będzie wykład na to, że straciłam go, a on chce się ze mną tylko przyjaźnić.
Piękne :3
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział
OdpowiedzUsuń