muzyka

niedziela, 10 stycznia 2016

12 ,,Anioł Stróż"

W jednym z porcelanowych talerzy widać odbicie zniekształconej twarzy chłopca, która nie wygląda tak bardzo mizernie jak kiedyś na arenie. Nie pokazuje ona bólu, tylko szczęście, które dodawało mi kiedyś odczucie ulgi, kiedy ja cierpiałam. Jestem w szoku, a moje kąciki ust nie potrafią się unieść, z powodu rzadkiego dotąd uśmiechu pojawiającego się na mojej twarzy. 

Jego oczy nie wyglądają na wyczerpane,  nie ma ani jednej zmarszczki, nie to co ja. Jestem zaniedbana, brudna i głodna wsparcia, oraz ciepła drugiej osoby.  Nie wygląda na obojętnego, wygląda tak jak kiedyś, gdy spędziliśmy cały dzień razem przed Ćwierćwieczem Poskromienia. Nie zachowywaliśmy się jak przyjaciele, tylko jak zakochani.  Po tym pocałunku na plaży... Wiedziałam, że go kocham. Już nie mam do niego mieszanych uczuć. To nie jest dla mnie już tylko Chłopiec z chlebem, to Peeta Mellark, dzięki niemu właśnie moje życie zmieniło się na lepsze. Gdy go nie ma, to wszystko nie ma sensu.


Wstaję wciąż odwrócona tyłem do Peety, a gdy się już odwracam, widzę wysokiego blondyna o jasnej czuprynie, który patrzy na mnie ze spokojem na twarzy, z moich oczu wypływają łzy, które spływają po zarumienionych policzkach,  zaczynają być ciepłe.

- Peeta... - wymawiam jedyne słowo, które potrafię z siebie wydusić.

Uśmiecha się, po czym mnie mocno przytula, ale tak abym mogła też swobodnie oddychać. Chowam się w jego ramionach, tak jakbym bała się spojrzeć na świat. Czuję jego  ciepło i oddech.
Głaszcze mnie po głowie, chcąc mnie uspokoić. 

- Spokojnie. Jestem tu.  - mówi.

Jest tu. Peeta Mellark, syn piekarza, który potrafi mnie uspokoić jednym objęciem, jednym słowem, jednym gestem. 

- Zostań przy mnie. Proszę.  - mój głos jest ochrypły, a za razem załamany. 

Przytula mnie jeszcze mocniej i  bierze głęboki oddech, chcąc coś powiedzieć.

- Zawsze. - mówi cicho. - Zawsze. - powtarza.

Jego bluza jest mokra od moich łez, których nie mogę kontrolować. Wypływają strumieniem z jakiegoś źródła, z moich szarych oczu, które przed chwilą zobaczyły wybawcę. Mój mózg próbuje zapamiętać każdy detal mężczyzny, który mnie obejmuje i pociesza każdym słowem wypowiedzianym z jego ust.

- Nigdy mnie już nie opuszczaj. Nigdy!  - krzyczę.

- Ale przecież chciałaś tego. 

Odrywam się od niego po usłyszeniu tego jakże zabawnego zdania. Chciałam tego?  Czemu tak sądzi? Moje życie było męczarnią, gdy wyjechał, a jedyną osobą która mnie odwiedzała to Haymitch. Bez niego moje życie nie ma sensu, a teraz jestem tak szczęśliwa, że chcę się śmiać, ale to nie odpowiedni moment.

- Co? - marszczę brwi. - Mówisz, że ja chciałam tego?! Nie chciałam Cię po raz kolejny zranić! Miałam popełnić samobójstwo bo cię nie było! Rozumiesz?! 

- Katniss? Ale ja przecież wyjechałem dla Ciebie. - siada na krześle kręcąc głową. - Nie wiesz co mi na Twój temat naopowiadali. Bolała mnie nasza rozłąka, w końcu byłaś i jesteś moim przyjacielem.

Przyjacielem... Powtarzam to słowo w głowie setny raz i uświadamiam sobie, że na nic nie mogę liczyć, tylko na przyjaźń. Ale to było pewne, przestał mnie kochać.

3 komentarze:

  1. Przyjacielem?!!! Kolejny rozdział dziś prooosze :'(
    Co jest z Finnickiem?!

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko świetny rozdzial! Ale budujesz takie napięcie, że szok! Czekam na następny ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż chce płakać :( Tylko przyjaciel łeee :c Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, nie trzymaj w napięciu xD

    OdpowiedzUsuń