Menu

sobota, 20 lutego 2016

34 ,,Primrose Everdeen"

Nogi nie potrafią unieść ciężaru mojego ciała, które wygląda marnie jakbym zaraz miała umrzeć z głodu. Wystające żebra przypominają mi o okrutnym dzieciństwie, które było tylko w połowie wesołe. Głód nasilał się z minuty na minutę, a jedzenia nie można było wyczarować samym wzrokiem wbitym w pusty stół okryty białym obrusem. Trzeba było je zdobyć. Nie ważne jak. Śmietnik... Błaganie o choćby kilka okruchów chleba, albo nawet o jeden. Brzuch nie tylko mi nie dawał spokoju. Prim i mamie zbladły twarze na widok mych dłoni, które nic nie trzymały. 

Nie można ich zawieźć... Nie pozwolę, aby znowu marniały w moich oczach, aby były jeszcze chudsze. - słyszę moje postanowienia w głowie, które były nie całe dwa lata temu bardzo ważne. Ledwo łapię oddech na samą myśl, że nie ma przy mnie mojej siostry. Mojej małej Prim, którą kiedyś uspokajałam śpiewaniem kołysanki gdy płakała, pokazując, że nie może zasnąć. 


W oddali łąki, wejdźże do łóżka
Czeka tam na Cię z trawy poduszka.
Skłoń na niej główkę,oczęta zmruż,
Rankiem cię zbudzi słońce, twój stróż.

Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,
stokrotki polne zaradzą złu.
Najsłodsza mara tu ziszcza się,
tutaj jest miejsce, gdzie kocham Cię. 
(...)

Najsłodsza mara tu ziszcza się, 
tutaj jest miejsce, gdzie kocham Cię. 
Gdzie kocham Cię.

- powtarzam to dalej w swojej obolałej głowie.


Gdzie kocham Cię.