Siedzę teraz przy stole. Na nim są od kilku godzin puste talerze i kieliszki, jedynie dwa metry dalej są jakieś słodycze,a alkoholu tu pod dostatkiem, jednak ja mam po prostu ochotę na zwyczajną wodę ze strumyka.
Nagle przychodzi obsługa, której nie poznaję. Osoby, które tutaj służyły znałam kiedyś, a teraz sądzę, że zostali zabici, bądź popełnili samobójstwo. Mam wyrzuty sumienia z tego, że być może przeze mnie już mogą nie żyć. Nalewają nam do szklanek sok pomarańczowy, a po kilku minutach stół przestaje być pusty. Chyba dobrze mnie znają i chcą mnie zadowolić, bo na krańcu stołu widzę dla mnie potrawkę z jagnięciny, która od razu kusi mnie zapachem. Mimo iż nie jestem głodna, zjadam pół porcji i wypijam trochę soku.